Jaki będzie 2022 r. na rynku IPO

Debiuty przeprowadzone na warszawskiej giełdzie w ostatnich miesiącach częściej kończyły się rozczarowaniem niż pozytywną niespodzianką. Nie oznacza to jednak, że na akcjach nowych firm nie da się już zarabiać.

Publikacja: 14.12.2021 05:00

Foto: GG Parkiet

Od początku 2021 r. na rynku głównym GPW zadebiutowało 15 spółek. Shoper czy Pepco dały zarobić, ale ostatnie debiuty, m.in. PolTregu, Big Cheese Studio czy Grupy Pracuj, wypadły kiepsko. Spadkową passę przerwał wprawdzie STS, ale wzrost nie był duży.

Głosy z funduszy

Eksperci radzą, żeby z ostatnich debiutów nie wyciągać zbyt pochodnych wniosków.

– Ostatnie spadkowe debiuty nie świadczą o słabości całego rynku IPO. Jeśli spółka jest ciekawa i atrakcyjnie wyceniona, to zawsze znajdą się chętni na jej akcje – uważa Mateusz Krupa, analityk, który od stycznia przejmie zarządzanie funduszami akcyjnymi w Noble Funds TFI. Dodaje, że na to, czy IPO jest udane, czy nie, należy patrzeć nie tylko w kontekście pierwszego dnia notowań. Często trudno jest określić, jaki tak naprawdę był popyt w IPO, bo np. część inwestorów już od razu składa większe zapisy, przewidując redukcję.

– Jeśli chodzi o przyczyny słabszego zachowania się notowań na pierwszej sesji to trzeba też wspomnieć o dużej zmienności, z jaką obecnie mamy do czynienia ogólnie na rynkach. Przekłada się ona na nerwowość inwestorów – mówi Krupa. Dodaje, że ważne jest również czy podczas IPO spółka emituje nowe akcje, czy nie ma podwyższenia kapitału. W tym drugim przypadku rynek dostaje sygnał, że firma nie potrzebuje środków na rozwój, a IPO wynika z faktu, że dotychczasowi właściciele chcą jedynie sprzedać swoje udziały.

Z kolei Adam Łukojć, zarządzający TFI Allianz Polska zwraca uwagę, że przeprowadzane ostatnio IPO są generalnie duże. A ciężko jest w pierwszej ofercie publicznej znaleźć inwestorów długoterminowych na np. 30 proc. akcji niesprawdzonej spółki. Zwłaszcza gdy jej akcje są sprzedawane drogo. Są więc kupowane głównie przez inwestorów krótkoterminowych, liczących na szybki zysk, mających kapitał, ale pozbawionych cierpliwości i przyzwyczajonych do zarabiania na debiutach i sprzedawania akcji na pierwszych sesjach.

– Jeśli jednak cena jest za wysoka, to po debiucie nie ma kto kupić akcji od tych inwestorów. Być może ostatnich kilkanaście IPO, generalnie nieudanych, zmieni podejście inwestorów, biur maklerskich oraz spółek – podsumowuje Łukojć.

Co planują brokerzy

Biura maklerskie na przyszły rok patrzą z ostrożnym optymizmem. Wszystkie zapowiadają aktywność i deklarują, że pracują nad nowymi ofertami pierwotnymi.

– Wymagania ze strony inwestorów będą na pewno rosnąć, co może przełożyć się na niższe wyceny – podkreśla Ryszard Czerwiński, wiceprezes Trigon DM. W podobnym tonie wypowiada się Grzegorz Zawada, dyrektor BM PKO BP.

– Aktywność na rynku IPO w 2022 r. będzie z pewnością pochodną sytuacji na giełdach, a tu obawiam się pewnego ochłodzenia po dwóch bardzo dobrych latach. Stąd też i liczba transakcji może być mniejsza. BM PKO BP zamierza utrzymać poziom aktywności na tym rynku, pracujemy nad kolejnymi transakcjami – mówi.

Bartosz Kędzia, dyrektor departamentu rynków kapitałowych w biurze maklerskim mBanku ocenia, że obserwowane ostatnio niektóre słabsze debiuty nie są oznaką osłabienia rynku IPO. – Chociaż faktycznie obserwujemy, że inwestorzy ostrożniej podchodzą do wycen i ceny, jaką są w stanie zapłacić za akcje debiutujących spółek – mówi.

Wśród przyczyn słabszego zachowania akcji debiutantów eksperci wskazują też na pogorszenie koniunktury giełdowej pomiędzy momentem ustalenia ceny emisyjnej a debiutem. Na GPW ten okres to zazwyczaj ponad dwa tygodnie, w którym to czasie dochodzi niekiedy do poważnych korekt na rynkach.

– Na innych europejskich czy globalnych giełdach debiuty następują w ciągu jednego lub kilku dni po ustaleniu ceny emisyjnej. Skrócenie długiego okresu miedzy ustaleniem ceny a debiutem na GPW w sposób strukturalny ograniczyłoby ryzyko uczestniczenia w IPO, szczególnie dla inwestorów indywidualnych – uważa Tomasz Bardziłowski, dyrektor zarządzający w departamencie rynków kapitałowych Ipopemy Securities.

Zachowanie notowań na debiucie ma znaczenie głównie dla inwestorów krótkoterminowych. Dla tych z długoterminową perspektywą nie powinno mieć większego znaczenia tak długo, jak wierzą w perspektywy spółki i zasadność wyceny, którą zaakceptowali inwestując w IPO.

– Dlatego zachęcając inwestorów indywidualnych do udziału w IPO, przekonywałbym ich by podchodzili do inwestycji, myśląc o średnio i długoterminowych perspektywach spółki, a nie możliwości szybkiego zarobku na pierwszej sesji – radzi Arkadiusz Bociąga, dyrektor w departamencie rynków kapitałowych Santander BM. Jego zdaniem rynek IPO w kolejnych kwartałach dalej będzie dość aktywny. – Sami pracujemy nad kilkoma transakcjami tego typu – sygnalizuje.

Globalny rynek IPO | Wysyp pierwszych ofert publicznych daje wiele okazji, ale nie wszystkie debiuty dają zarobić

Rok 2021 jest rekordowy dla rynku IPO na świecie. Nie oznacza to jednak, że wszystkie pierwsze oferty publiczne są gwarancją zarobku. Ostatnie tygodnie pokazują, że jedna trzecia firm już pierwszego dnia tanieje.

Jak wynika z danych Bloomberga, na sześć tygodni przed końcem roku globalna wartość IPO przekroczyła 600 mld USD. W sumie na parkietach zadebiutowało 2850 spółek. W efekcie bieżący rok jest najlepszy w historii zarówno pod względem wartości ofert publicznych, jak i liczby debiutantów.

Jednak ostatnie tygodnie na globalnych giełdach nie należały do najłatwiejszych, a nastroje inwestorów pogorszyły się z uwagi na wykrycie nowego wariantu koronawirusa.

Z danych witryny IPOscoop wynika, że od początku IV kwartału na amerykańskich giełdach (NYSE i Nasdaq) zadebiutowało 80 firm, z wyłączeniem debiutów spółek specjalnego przeznaczenia (SPAC). Spośród nich notowania 27 spółek, czyli jednej trzeciej, zakończyły pierwszy dzień poniżej ceny z IPO.

Wśród tegorocznych megaofert, które obecnie wyceniane są poniżej ceny z IPO, wyróżnić można przede wszystkim chińskie spółki. Wynika to m.in. z presji regulacyjnej, jaką wywiera Pekin. Kuaishou, chiński konkurent popularnego TikToka, drożał w pierwszych dniach handlu na giełdzie w Hongkongu. Jednak po ustanowieniu szczytu staniał już o blisko 80 proc. i jest 25 proc. poniżej ceny z IPO. Kuaishou przeprowadził ofertę o wartości 5,4 mld USD. Poniżej ceny z IPO są także Didi czy Coupang.

Z kolei Paytm, fintech, który trzy tygodnie temu przeprowadził największe IPO w historii Indii, staniał pierwszego dnia o 27 proc.

Również w Europie znaleźć można przykłady dużych firm, które po paru miesiącach przyniosły ujemne stopy zwrotu. Niemiecki Auto1 Group sprzedawał akcje po 38 euro, a obecnie kosztują 22 euro. Polski InPost, który zadebiutował w Amsterdamie, wyceniany jest na 9 euro wobec ceny z IPO wynoszącej 16 euro.

Jednak da się znaleźć perełki, których oferty publiczne przyniosły w tym roku nawet trzycyfrowe stopy zwrotu. Przykładem jest m.in. notowany na Nasdaqu chiński producent rur Huadi International Group, który od ceny z IPO zdrożał o 345 proc.

Z kolei Rivian, który przeprowadził największe IPO w tym roku (12 mld USD), jest obecnie droższy o 47 proc. wobec ceny z oferty. dos

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty