Amerykański rynek byka ma jeszcze siłę, by się rozpędzić

Część analityków widzi spore szanse na to, że S&P 500 zakończy rok na poziomie bliskim 3200 punktów. Oczywiście wiele będzie zależało od tego, czy dalej będzie słabnąć wiara inwestorów w nadchodzącą recesję.

Publikacja: 30.10.2019 13:00

Amerykański rynek byka ma jeszcze siłę, by się rozpędzić

Foto: AFP

Wtorkowa sesja w USA zaczęła się od spadków, a indeks S&P 500 zniżkował o 0,1 proc. Dzień wcześniej ustanowił historyczny rekord, przebijając szczyt z lipca. Wielu analityków widzi szansę na to, by ten indeks poszedł jeszcze wyżej w nadchodzących miesiącach. O ile stratedzy JPMorgan Chase spodziewali się, że S&P 500 sięgnie poziomu 3200 pkt w połowie 2020 r., o tyle obecnie sądzą, że może on znaleźć się tak wysoko już w grudniu lub na początku przyszłego roku. Nie są jedynymi, którzy głoszą podobne prognozy. – Niektóre sygnały sugerują, że S&P 500 wzrośnie przed końcem roku do 3220 pkt – wskazuje Stephen Suttmeier, analityk Bank of America Merrill Lynch. To oznaczałoby wzrost o około 6 proc. od poniedziałkowego zamknięcia.

Argumenty za zwyżkami

Ci analitycy, którzy zakładają dalsze zwyżki na amerykańskich giełdach, zazwyczaj sądzą, że gospodarka USA jest w lepszej kondycji, niż obawiano się jeszcze kilka miesięcy temu, i że nie grozi jej na razie recesja. Analitycy JPMorgan Chase twierdzą, że liczone przez nich wskaźniki koniunktury po raz pierwszy od pół roku sugerują skoordynowane ożywienie gospodarcze na świecie. To, wraz ze złagodzeniem amerykańsko-chińskiej wojny handlowej oraz 23 cięciami stóp procentowych spodziewanymi na całym świecie w czwartym kwartale, powinno się przyczynić do poprawy wyników spółek.

Zresztą obecny sezon wyników jak na razie jest lepszy, niż się spodziewano. Spośród 227 firm z indeksu S&P 500, które do wtorku opublikowały raporty za trzeci kwartał, aż 79,5 proc. miało zyski wyższe, niż mówiły prognozy analityków. Najwięcej pozytywnych zaskoczeń przyniosły spółki z sektora przemysłowego (86 proc.) i technologicznego (85 proc.). Co prawda w ostatnich miesiącach cięto prognozy wyników dla wielu spółek, ale mimo to widać, że spowolnienie gospodarcze nie zaszkodziło im tak, jak się spodziewano.

GG Parkiet

– Bez silnego popytu spółki nie zaszłyby tak daleko – uważa rynkowy guru Jim Cramer, prowadzący program „Mad Money" w telewizji CNBC. Jego zdaniem popyt na wiele produktów i usług w USA wciąż jest silny, co pozwala spółkom rekompensować sobie spowolnienie w globalnym handlu. – Cała ta „bycza" aktywność tworzy środowisko, w którym akcje reprezentują wyższą wartość, gdyż strumienie zysków są mniej zależne od Fedu, niż komentatorzy ekonomiczni chcieliby, byście wierzyli – twierdzi Cramer. Uważa też, że obawy dotyczące wpływu wojny handlowej na gospodarkę USA były przesadzone. – Ludzie, którzy prognozowali, że amerykańsko-chińska wojna handlowa zniszczy gospodarkę USA, powinni przeprosić – dodaje Cramer.

Czy zawirowania widoczne w okresie maj–wrzesień były więc tylko przesadną reakcją na spowolnienie gospodarcze? – Nadal postrzegamy tę fazę cyklu jako normalną pauzę w długoletnim rynku byka, podobną do tych z 2016 i 2011 r. oraz do korekt w trakcie poprzednich rynków byka – wskazuje Robert Sluymer, strateg z Fundstrat Global Advisors.

Oczywiście są też wśród analityków sceptycy. – Podtrzymujemy naszą opinię, że zarówno wzrost gospodarczy, jak i wzrost zysków pozostaną „miękkie" do 2020 r. i że dojdzie jeszcze do znaczących rewizji prognoz dla spółek. Nasz indeks globalnego popytu na ryzykowne aktywa pozostaje na ekstremalnych poziomach, a S&P 500 jest bliski końcówki dobrze zaznaczonego kanału z ostatnich lat, więc jest teraz zwiększone ryzyko korekty – ostrzega Mike Wilson, strateg Morgan Stanley.

Ważna dla rynków będzie też polityka amerykańskiego banku centralnego. To, że Fed zaczął latem luzować politykę pieniężną, wpłynęło na poprawę nastrojów na rynkach. Inwestorzy spodziewają się, że w środę wieczorem, po raz trzeci w tym roku, obniży on stopy procentowe. Rynek będzie też w środę uważnie się przyglądał danym o amerykańskim PKB za trzeci kwartał. Średnia prognoz analityków mówi, że wzrost gospodarczy w USA zwolnił w trzecim kwartale do 1,9 proc. (kw./kw., dane annualizowane). Pozytywne zaskoczenie byłoby kolejnym sygnałem dla wzrostu na giełdach.

Liga zwyżek

Choć ten rok był pod wieloma względami burzliwy dla rynków, to mimo to przyniósł wielu indeksom giełdowym bardzo przyzwoite stopy zwrotu. S&P 500 zyskał od początku stycznia 21 proc. I nawet nie załapał się do pierwszej dziesiątki głównych indeksów giełdowych świata, które w tym czasie zyskiwały najszybciej (znalazł się dopiero na 12. miejscu). Wyprzedziły go m.in. niemiecki DAX (22 proc.), brazylijski Bovespa (23 proc.), szwedzki OMX Stockholm (23,6 proc.), włoski FTSE MIB (23,7 proc.), rumuński BET (31 proc.), rosyjski dolarowy RTS (32,6 proc.) i grecki Athex Composite (42 proc.).

Całkiem nieźle radził sobie chiński indeks Shanghai Composite (18,5 proc.), choć przecież Chiny doświadczają spowolnienia gospodarczego i wojny handlowej. Japoński Nikkei 225 zyskał od początku roku prawie 15 proc. i zbliżył się do poziomu 23 000 pkt, najwyższego od ponad roku. Brytyjski FTSE 100 radził sobie co prawda gorzej od indeksów z Niemiec, Francji czy Włoch, ale i tak pomimo całego brexitowego zamieszania wzrósł o 8 proc. Turecki BIST 100 zyskał 9 proc. mimo serii zawirowań politycznych, które dotknęły w tym roku Turcji.

Oczywiście są też rynki, które radzą sobie w tym roku słabo. Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu, zyskał od początku stycznia tylko 3,6 proc., a polski WIG20 spadł w tym czasie o ponad 2 proc. Ogólnie jednak z ponad 90 głównych indeksów giełdowych świata tylko 20 jest niżej niż na początku roku, a 28 zyskało w tym czasie mniej niż 10 proc.

Kamil Cisowski dyrektor analiz i doradztwa inwestycyjnego, DI Xelion

Szczyty ze stycznia 2018 r. były już pokonywane trzykrotnie, ale za każdym razem kończyło się to korektami, najpoważniejszą oczywiście w IV kw. 2018 r. W naszej opinii mamy w USA do czynienia z otoczeniem przypominającym trend boczny w latach 2015–2016, po którym rozpoczął się dalszy silny ruch w górę. Nie spodziewamy się, żeby na przeszkodzie do dalszych zwyżek stawał Fed, który decyzją o rozpoczęciu skupu obligacji pokazał dużą elastyczność. Przeszkodą musiałoby być fiasko amerykańsko-chińskich rozmów handlowych lub inna, nieznana na razie przyczyna. Nasz scenariusz bazowy zakłada, że obecne spowolnienie będzie miało dość łagodny i tymczasowy charakter, a nawet w Europie powinniśmy do końca roku zauważyć punkt zwrotny na poziomie wskaźników wyprzedzających. Jeżeli po raz kolejny mielibyśmy zobaczyć korektę po osiągnięciu historycznego szczytu, to dopiero spadki poniżej majowych minimów w poważny sposób podważałyby perspektywy dalszego ruchu w górę. Mniejsze przeceny będziemy traktować jako okazję do zwiększenia alokacji w akcje amerykańskie.

Jednocześnie nie spodziewamy się, by rynek amerykański miał zachowywać się wyraźnie lepiej niż reszta świata w najbliższych latach. Wyceny są wysokie, a motor wzrostu w postaci gigantów technologicznych wydaje się wyczerpywać, co potwierdza obecny sezon publikacji wyników. Na horyzoncie nie widać także pozytywnych czynników jednorazowych w rodzaju pakietu podatkowego prezydenta Trumpa, są za to poważne ryzyka polityczne. DOS

Arkadiusz Bebel zarządzający, Quercus TFI

W długim terminie indeksy akcji są w trendzie wzrostowym, co wynika z podstaw teoretycznych (inwestorzy ponoszą ryzyko, stąd istnieje pewna wymagana stopa zwrotu, która w długim terminie jest realizowana). Z tego też powodu nie powinno nas dziwić, że indeksy akcji co jakiś czas ustanawiają nowe szczyty. Zachowanie indeksów dużo łatwiej jest prognozować w dłuższym terminie i w tym kontekście nie dziwi prognoza W. Buffetta, że Dow Jones przebije 1 mln punktów w najbliższych 100 latach. W krótkim terminie oczywiście też istnieje pewna teoretyczna oczekiwana stopa zwrotu, natomiast pojedyncze rzeczywiste realizacje mogą się mocno różnić. W tym roku widzieliśmy, że rynki potrafiły wykonać kilkuprocentowe ruchy (na przykład po pojedynczych tweetach), których powodem było wahanie nastrojów, a nie zmieniające się fundamenty. Co myślę o obecnym poziomie około 3000 punktów S&P 500? Średnia wartość S&P 500 za 2018 r. wyniosła około 2750 punktów, czyli jesteśmy obecnie około 10 proc. wyżej. Jeśli spojrzymy w długim okresie, to średnioroczna stopa zwrotu z S&P (bez dywidend, ale też analizujemy indeks cenowy, a nie wersję total return), to widzimy wzrost średnio około 8 proc. rocznie (z dywidendami około 10 proc.). Czyli w krótkim terminie tempo wzrostu jest trochę szybsze, co powinno wzbudzać pewne obawy. Wycena indeksu wynosi około 18-krotności przyszłorocznych oczekiwanych zysków firm. Biorąc to wszystko pod uwagę, można się spodziewać kontynuacji trendu wzrostowego, natomiast ryzyko z punktu widzenia inwestora jest znacznie większe. DOS

Łukasz Bugaj menedżer komunikacji inwestycyjnej, Axa

Długoterminowo trend pozostaje wzrostowy, dlatego nie powinno być jakiegoś zaskoczenia, że co jakiś czas S&P 500 pokonuje historyczne szczyty. Jednak jeśli spojrzymy na ostatnie miesiące, to wyglądało to tak, że indeks ustanawiał historyczny szczyt, a następnie dochodziło do korekty, a więc trend jest w pewien sposób „szarpany" – nie jest to jednostajny wzrost. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, jak będzie zachowywał się S&P obecnie, jednak należy pamiętać, że ryzyk jest wiele. Na ustanowienie nowego historycznego poziomu wpływ miały po części wyniki spółek, dodatkowo nawiązano nić porozumienia między USA a Chinami oraz widzimy większą klarowność w sprawie brexitu – przede wszystkim to, że jest odłożony. Więc w ostatnim czasie indeksy były wspierane przez złagodzenie krótkoterminowych ryzyk. Należy jednak pamiętać, że wojna handlowa jest daleko od zakończenia, a w przypadku brexitu nadal nie wiemy, jak będzie wyglądało ostatecznie opuszczenie UE przez Wielką Brytanię. Jeśli chodzi o europejskie indeksy, to w ostatnim czasie zachowywały się one lepiej od S&P. Przykładem może być niemiecki DAX, który w ostatnim miesiącu zwyżkował silniej od amerykańskiego indeksu – oczywiście nie ustanowił historycznego szczytu, jednak Europa była w ostatnim czasie lepsza. A czy Warszawa może na tym skorzystać? Jaki jest trend na Książęcej, każdy widzi – oczywiście może skorzystać, jednak historyczne szczyty w USA nie będą jakimś spektakularnym impulsem do zwyżek na GPW. DOS

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty