Mane, tekel, fares

Nadzorca stanie się zakładnikiem zebranych danych. Nie będzie przecież mógł ich zignorować - zgromadzone informacje będą musiały się przełożyć na konkretne działania nadzorcze.

Publikacja: 13.07.2017 06:00

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, SEG

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, SEG

Foto: Archiwum

Interpretacja przepowiedni wskazanej w tytule jest bardzo skomplikowana i mieli z tym problemy najwięksi mędrcy babilońscy, więc próba jednoznacznego wskazania, co dziś oznacza ona dla emitentów, byłaby wyrazem pychy i arogancji.

Postaram się zatem, analizując możliwe konsekwencje ostatnich działań nadzorczych spróbować zrozumieć tę przepowiednię, co być może przybliży nas do lepszego przewidywania przyszłości, jaka czeka spółki giełdowe.

Już niedługo nadzorca będzie mógł stwierdzić: „policzono, zważono, podzielono". Jeśli chcielibyśmy posłużyć się wyjaśnieniem tej metafory dokonanej przez biblijnego Daniela, to nie wróży to najlepiej: „Bóg obliczył twoje panowanie i ustalił jego kres; zważono cię na wadze i okazałeś się zbyt lekki; twoje królestwo uległo podziałowi". Mam nadzieję, że przepowiednia ta nie w pełni się sprawdzi, ale „policzenie" już pojutrze będziemy mieli za sobą, dzięki inicjatywie nadzorcy, który zbiera dane dotyczące stanu wdrożenia regulacji MAR w 835 spółkach giełdowych.

Odpowiadając na pytania nadzorcy warto się zastanowić, co zrobić, aby „nie okazać się zbyt lekkim" i aby nie stracić królestwa. W ciągu ostatnich dwóch tygodni mieliśmy w tej sprawie kontakt z ponad setką spółek, co skutkowało pojawieniem się mnóstwa wątpliwości, które miały bardzo różny charakter. Było dociekanie, czy w danym miejscu należy szukać drugiego, czy trzeciego dna, jakie kwestie będą miały jaki wpływ na ewentualne dalsze działania nadzorcze. Było wiele przemyśleń dotyczących elementów formalnych, tj. terminu, stylu, estetyki i podpisu. Czy warto udzielić odpowiedzi jak najwcześniej? Pewnie tak i zakładam, że większość spółek, z którymi miałem okazję spotkać się w ramach kampanii edukacyjnej SEG o MAR, tak zrobiła. Jeśli ktoś odpisał w ciągu kilku dni, to oznacza, że był dobrze przygotowany, ma wszystko poukładane, ma procedury, nie musiał kreować rozszerzonej rzeczywistości. Odpowiedział zwięźle i przejrzyście, aby ułatwić nadzorcy analizę 835 przypadków, ewentualne głębsze rozważania, umieszczając w załącznikach. I tak zorganizował pracę, aby uzyskać podpis prezesa pomimo sezonu urlopowego.

Dużo bardziej złożona jest kwestia meritum. Nawet jak ktoś od roku myślał, że postępuje zgodnie z MAR, to wpisanie konkretnych liczb do konkretnych odpowiedzi prowokowało do bardzo konkretnych rozważań, które skutkowały kolejną serią pytań i dyskusji. Czy np. liczba w odpowiedzi na pytanie 4 powinna być równa tej dotyczącej pytania 1? Czy może mniejsza lub równa? A może powinna być o jeden większa w zależności od odpowiedzi na pytanie 5? Czy lista menedżerów może być bardziej obszerna od listy osób mających stały dostęp do informacji poufnej? A co zrobić, kiedy co innego wychodzi nam z matematyki i logiki, a co innego z dokumentów w spółce? Czy da się sanować taką sytuację, czy może od razu należy założyć zgrzebny wór i udać się do nadzorcy z prośbą o wyznaczenie pokuty? Czy datą graniczną jest 3 lipca 2016 r. czy 6 maja 2017 r.? Jak emitent powinien się odnieść do pytania o identyfikację informacji poufnej, skoro definicja tej informacji odsyła do niezdefiniowanego pojęcia racjonalnego inwestora? Czy powinien w tej sytuacji przedstawić, jak na potrzeby spółki zdefiniowany został racjonalny inwestor i jego potrzeby informacyjne?

A jak ma się zachować spółka, która jest w trakcie opóźnienia publikacji informacji? Czy powinna zwlekać z udzieleniem odpowiedzi na te pytania do momentu publikacji opóźnionej informacji? Czy może „zapomnieć" odpowiedzieć na pytanie 3 i odnieść się do niego po publikacji opóźnionej informacji? Czy też powinna poinformować nadzorcę o opóźnieniu publikacji informacji, a jeśli tak, to czy powinna jednocześnie ją opublikować z uwagi na brak możliwości zachowania poufności?

Wątpliwości oczywiście jest dużo więcej. Po co nadzorca zadaje pytania, na które odpowiedzi znajdują się w ESPI? Czy chodzi tylko o wygodę i wyciągnięcie tych informacji za pomocą „interfejsu białkowego", czyli pracy osób zatrudnionych w spółkach giełdowych, czy o konfrontację liczb pochodzących z dwóch źródeł? Czy analiza ilościowa będzie brana pod uwagę przy typologii celów nadzorczych? Czy za rok nadzorca wykona podobną fotografię, żeby analizować dane w ujęciu dynamicznym?

Należy jednak podkreślić, że w sumie intencja, z jaką zadane zostały te pytania, nie do końca będzie miała znaczenie, bo nadzorca stanie się zakładnikiem zebranych danych. Nie będzie przecież mógł ich zignorować – zgromadzone informacje będą musiały się przełożyć na konkretne działania nadzorcze. Chyba że ten stress test spółki przeszłyby pomyślnie. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie. W przeciwnym razie rynek czekać będzie fala sankcji, a w najlepszym przypadku – niepewności. Czyli za wszystko – jak zwykle – zapłacą inwestorzy.

Felietony
Ile odliczać?
Felietony
Zbieranie danych do ESRS-ów
Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek