100 tysięcy osób zadeklarowało przejście z ZUS do OFE

Z końcem lipca zamyka się okno transferowe pozwalające zmienić decyzję o tym, dokąd trafia część naszej składki emerytalnej. To ważne w kontekście kolejnych zmian w systemie.

Aktualizacja: 27.07.2016 11:39 Publikacja: 27.07.2016 06:15

100 tysięcy osób zadeklarowało przejście z ZUS do OFE

Foto: GG Parkiet

Z informacji przekazanych „Parkietowi" wynika, że odpowiednią deklarację złożyło dotychczas około 100 tys. osób. Zainteresowanie zmianą jest więc niewielkie.

Dwa lata temu, gdy po raz pierwszy można było wybrać między OFE a ZUS, na pozostanie w otwartych funduszach emerytalnych zdecydowało się 2,5 mln ubezpieczonych. Reszta, czyli blisko 14 mln Polaków, automatycznie trafiła do ZUS i teraz (okienko transferowe zostało otwarte 1 kwietnia) ma dopiero pierwszą okazję, by wybór zmienić.

Z OFE czy bez

Odprowadzanie składek tylko do ZUS oznacza, że trafia tam 19,52 proc. naszego wynagrodzenia. Pieniądze te zasilają Fundusz Ubezpieczeń Społecznych (FUS) i są przeznaczane na wypłatę świadczeń dla obecnych emerytów.

Po wyborze opcji z OFE część naszej składki jest zapisywana na koncie w ZUS, a część, dokładnie 2,92 proc. pensji, trafia do otwartego funduszu emerytalnego. Pieniądze te są inwestowane na rynku kapitałowym.

Małe zainteresowanie funduszami emerytalnymi może wynikać z faktu, że od zmian w lutym 2014 r. OFE straciły średnio 3,8 proc. Do wyboru OFE może zniechęcać też mechanizm tzw. suwaka bezpieczeństwa, który przymusowo transferuje środki zgromadzone w funduszach na subkonto w ZUS. Proces ten zaczyna się dziesięć lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Finalnie w momencie przejścia na emeryturę nie będziemy mieli w OFE ani złotówki.

Czy mimo to warto pomyśleć o przekazywaniu składki do OFE? Sytuację diametralnie zmienia plan przedstawiony przez Ministerstwo Rozwoju na początku lipca. Chce ono definitywnie rozwiązać sprawę OFE, likwidując drugi filar emerytalny.

Prywatyzacja funduszy

Według projektu 25 proc. zgromadzonych w OFE oszczędności ma zostać przekazane do Funduszu Rezerwy Demograficznej zarządzanego przez ZUS. Trzy czwarte środków każdego uczestnika OFE trafić zaś ma na specjalne nowo utworzone indywidualne konto emerytalne (inne niż obecnie istniejące IKE, nazwijmy je IKE plus). Każdy, kto będzie miał pieniądze w OFE, będzie mógł je dalej inwestować z myślą o emeryturze. Dostępność tych środków będzie jednak ograniczona.

Rząd chce umożliwić jednorazową wypłatę 25 proc. pieniędzy ulokowanych na nowym koncie IKE plus po osiągnięciu przez daną osobę wieku emerytalnego. To nowość, bo w OFE w ogóle nie można dysponować oszczędnościami, a kwota zgromadzona w funduszu jest jedynie doliczana do kapitału początkowego, na podstawie którego ustalane jest świadczenie emerytalne.

Reszta kapitału zebranego w IKE plus, czyli 75 proc., miałaby posłużyć do wykupienia renty terminowej lub wieczystej, która powiększałaby kwotę emerytury przysługującej z ZUS.

Rząd chciałby zlikwidować drugi filar, zniknąłby więc także suwak bezpieczeństwa i nie byłoby składek do OFE, a raczej do nowych kont IKE plus. To oznacza, że kwota zgromadzona w OFE trafiłaby jednorazowo na IKE plus i nie powiększałaby się o kolejne wpłaty ani też nie byłaby uszczuplana transferami do ZUS. W projekcie nie ma szczegółów. Nie wiadomo więc, czy moglibyśmy dobrowolnie wpłacać dodatkowe oszczędności na konta IKE plus.

Co oznacza nasz wybór – tylko ZUS albo ZUS i OFE – w świetle tych zmian? Zakładając, że reforma przyjmie zapowiadany kształt i zostanie zrealizowana w zapowiadanym terminie (styczeń 2018 r.), wybierając teraz opcję z OFE, będziemy mieli jeszcze 1,5 roku na to, by gromadzić pieniądze, z których chociaż część w przyszłości trafi bezpośrednio do naszej kieszeni.

Jeśli pozostawimy całą składkę emerytalną w ZUS, wszystkie nasze pieniądze wpłacane do systemu zostaną wydane na bieżące emerytury i zaksięgowane w formie wirtualnych zapisów.

[email protected]

Oszczędzanie | Trudna decyzja

Tylko niespełna 19 proc. osób podejmuje działania zmierzające do zabezpieczenia finansów na emeryturze wtedy, kiedy ma to największy sens, czyli w wieku 30 lat – wynika z raportu Prudentiala. Więcej, bo prawie co czwarty badany, robi to wtedy, kiedy może być za późno na zgromadzenie odpowiedniego kapitału, czyli w wieku 40 i 50 lat. Aż co trzeci badany w ogóle nie planuje odkładania żadnych środków z myślą o emeryturze.

Jak się okazuje, problem nie dotyczy tylko Polski. Szerokie badanie HSBC, obejmujące kraje, gdzie obecny jest segment detaliczny banku (brak Polski), pokazuje, że niemal jedna czwarta osób w wieku produkcyjnym wciąż nie ma żadnych oszczędności. Bank wskazuje, że bardzo często się zdarza, że jeśli ktoś już zaczął oszczędzać, zmuszony był do przerwania odkładania ze względu na trudności finansowe (prawie połowa badanych).

Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski
Gospodarka
Czy i kiedy RPP wróci do obniżek stóp?
Gospodarka
Złe i dobre wieści przed COP 28