Na azjatyckie giełdy zawitała hossa

Hongkong, Indie i Tajlandia poddały się „byczym" nastrojom. Indonezja oraz Tajwan są temu bliskie, ale Japonia, Korea i Chiny wciąż mają daleką drogę.

Publikacja: 26.07.2016 06:00

Na azjatyckie giełdy zawitała hossa

Foto: GG Parkiet

Ostatnie tygodnie przyniosły rynek byka na azjatyckie giełdy. Hang Seng, główny indeks parkietu w Hongkongu, wzrósł od dołka z lutego o 20,1 proc., co oznacza, że pod względem technicznym zaczęła się tam hossa. Rynek byka trwa też na giełdzie w Mumbaju, której główny indeks, Sensex, zyskał od tegorocznego dołka 22,5 proc. Hossa zawitała również do Tajlandii, gdzie indeks SET wzrósł od dołka z początku roku o 23,5 proc. Na krawędzi hossy znalazła się indonezyjska i tajwańska giełda. Indeks Jakarta Composite zyskał od dołka 18,5 proc., a tajwański Taiex wzrósł o 17,3 proc.

Czynniki lokalne

Azjatyckie giełdy zyskiwały w ostatnich tygodniach na fali globalnego optymizmu (która dała o sobie znać, gdy zmniejszył się niepokój związany z Brexitem) oraz oczekiwań co do działań banków centralnych. Ta fala optymizmu sprawiła m.in., że nowojorski indeks S&P 500 pobił niedawno historyczny rekord.

– Mamy lepsze zyski spółek, prawdopodobny duży fiskalny pakiet stymulacyjny w Japonii, stopy procentowe bliskie zera pomagające absorbować każdy wstrząs makroekonomiczny oraz programy ilościowego luzowania polityki pieniężnej. Gdyby akcje nie drożały w takim środowisku, oznaczałoby to, że nigdy nie będą drożeć – wskazuje Chris Weston, strateg z firmy IG.

Oczywiście dawały o sobie znać również czynniki lokalne. Np. w Hongkongu zwyżki indeksu Hang Seng napędzały w dużej mierze firmy deweloperskie, które pozytywnie zaskakiwały wynikami.

– Wyceny akcji w Hongkongu są dosyć atrakcyjne, więc inwestorzy to wykorzystują, a sprzyja temu również pozytywna dynamika na amerykańskim rynku akcji. Biorąc pod uwagę solidne fundamenty, można się spodziewać, że zwyżki w Hongkongu jeszcze potrwają – twierdzi Wang Zheng, dyrektor inwestycyjny w chińskiej firmie Jingxi Investment Management Co.

Akcje z Hongkongu zyskują również dzięki zwiększonemu popytowi ze strony inwestorów z Chin kontynentalnych. Korzystają oni z połączenia tradingowego między giełdami w Hongkongu i Szanghaju. Co przyciąga ich na ten rynek? Papiery z Hongkongu są wyceniane taniej niż akcje z giełd w Szanghaju i Shenzen. Te same chińskie spółki notowane jednocześnie w Hongkongu i na parkietach w ChRL oferują zwykle większą stopę dywidendy w Hongkongu. Ponadto chińscy inwestorzy chcą chronić swoje majątki przed osłabieniem juana, więc chętnie nabywają aktywa denominowane w dolarach hongkońskich, walucie powiązanej kursowo z dolarem amerykańskim.

Na korzyść rynku indyjskiego zadziałały m.in. poprawa wyników spółek, oczekiwania związane z reformami podatkowymi, jakie ma przeprowadzić rząd oraz... silne opady deszczu po wyniszczającej suszy. – Ten sezon wyników powinien być o wiele lepszy niż poprzedni. Są też oczekiwania, że rząd dokona dalszych reform w trakcie rozpoczynającej się sesji parlamentu – wskazuje Lancelot D'Cunha, prezes indyjskiej firmy Crest Wealth Management.

Tajski indeks SET był zaś w ostatnich miesiącach ciągnięty w górę m.in. przez akcje linii lotniczych Thai Airways International, które zyskały od początku roku aż 177 proc. Inwestorzy docenili plany modernizacji jej floty samolotów, a także uznali, że większy napływ chińskich turystów zwiększy jej zyski.

Czynniki lokalne mogły więc sprawić, że indeksy takie jak Hang Seng, Sensex czy SET odbiły się od dołka dużo mocniej niż indeksy giełdowe w Japonii, Korei i Chinach kontynentalnych. Tokijski indeks Nikkei 225 zyskał od tegorocznego dołka 11,7 proc., seulski KOSPI ponad 8 proc., a chiński Shanghai Composite 13,6 proc.

Czekając na decyzje

Inwestorzy z całego świata liczą na to, że kluczowe banki centralne, w reakcji na takie niebezpieczeństwa jak Brexit, dłużej utrzymają ultraluźną politykę pieniężną lub nawet zwiększą działania stymulacyjne. Banki centralne mogą jednak rozczarować, a w ostatnich dniach wykazywały one bardzo ostrożną postawę. Na dodatkowe luzowanie polityki pieniężnej nie zdecydował się ani Bank Anglii, ani Europejski Bank Centralny. Prezes Banku Japonii Haruhiko Kuroda wykluczył zaś, by jego instytucja mogła sięgnąć po program „pieniędzy z helikoptera", czyli bezpośredniego tłoczenia funduszów do gospodarki przez bank centralny.

[email protected]

Gospodarka światowa
USA: Odczyt PKB rozczarował inwestorów
Gospodarka światowa
PKB USA rozczarował w pierwszym kwartale
Gospodarka światowa
Nastroje niemieckich konsumentów nadal się poprawiają
Gospodarka światowa
Tesla chce przyciągnąć klientów nowymi, tańszymi modelami
Gospodarka światowa
Czy złoto będzie drożeć dzięki Chińczykom?
Gospodarka światowa
Czy cena złota dojdzie do 3000 dolarów za uncję?