USA to nie Japonia, luzowanie działa

Na ostatnim posiedzeniu w 2012 r. Rezerwa Federalna zdecydowała rozszerzyć program ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej.

Aktualizacja: 16.02.2017 02:46 Publikacja: 09.01.2013 05:00

Damian Rosiński, makler, DM AFS

Damian Rosiński, makler, DM AFS

Foto: Archiwum

Od nowego roku, oprócz dotychczasowych 40 mld USD, za które Fed w ramach QE3 kupuje obligacje zabezpieczone hipotekami, każdego miesiąca przeznaczy dodatkowo 45 mld USD na skup długoterminowych papierów rządu USA.

Jednocześnie Fed wprowadził limity, po osiągnięciu których ilościowe luzowanie polityki pieniężnej zostanie zakończone. Rezerwa będzie dostarczać płynności tak długo, jak stopa bezrobocia utrzyma się powyżej 6,5 proc., a inflacja nie przekroczy 2,5 proc.

Biorąc pod uwagę serię dobrych danych makro, które napłynęły w ostatnim czasie ze Stanów Zjednoczonych, można by odnieść wrażenie, że wprowadzenie sztywnych ograniczeń dla QE3 to sygnał, że program nie potrwa tak długo, jak się tego oczekuje. Nie wskazują jednak na to najnowsze prognozy makroekonomiczne. Zdaniem Fedu w nadchodzących trzech latach inflacja mierzona wydatkami na konsumpcję przez cały okres prognozy pozostanie poniżej poziomu 2?proc., stopa bezrobocia do końca 2014 r. utrzyma się w przedziale 6,8-7,7 proc., a dopiero w 2015 r. spadnie do 6-6,6 proc.

Jakkolwiek silna byłaby krytyka działań Fedu odnośnie do niestandardowych działań łagodzących politykę monetarną, programy QE przynoszą jak na razie zakładane rezultaty. Rynek nieruchomości odbił od dna, nastroje Amerykanów utrzymują się na najlepszym od wielu lat poziomie, konsumpcja wyraźnie przyspieszyła, a gospodarka rozwija się szybciej niż europejska. Jednocześnie nie ma sygnałów rosnącej presji inflacyjnej.

Trudno jednoznacznie określić, co taka polityka przyniesie w długim terminie. Wiele będzie zależało od przyszłych decyzji Fedu. Uważam jednak, że w przypadku Stanów Zjednoczonych prowadzone na masową skalę łagodzenie ilościowe nie musi wcale oznaczać, wedle przytaczanej analogii Japonii, dwóch straconych dekad stagnacji gospodarczej.

Nie stanie się tak głównie z dwóch powodów. Dzięki diametralnie korzystniejszej od Japonii sytuacji demograficznej Ameryki oraz posiadającego status waluty rezerwowej świata dolara. Pierwszy czynnik, dzięki niskim stopom procentowym, pozwoli na przesunięcie części przyszłej konsumpcji na teraz, drugi zaś zapewni mniejszy odpływ kapitału z USA z tytułu odsetek płaconych za wyemitowane obligacje.

QE ma na celu utrzymywanie niskich rynkowych stóp procentowych, a w konsekwencji pobudzenie akcji kredytowej, inwestycji i konsumpcji. Finansowane przez zaciągnięcie pożyczki wydatki na zakup nieruchomości, samochodu czy elektroniki generowane są w większości przez osoby aktywne zawodowo (15-65 lat). W Japonii odsetek osób po 65. roku życia zbliża się do 25 proc. i rośnie, w USA utrzymuje się na stabilnym poziomie około 13 proc.

Długi okres utrzymywania niskich stóp procentowych wcześniej czy później spowoduje podjęcie przez dużą część 30- czy 40-latków decyzji o „wykorzystaniu okazji" i wcześniejszym zakupie na kredyt dóbr, które w normalnych warunkach nabyto by później. Szanse na zadziałanie podobnego mechanizmu w starzejącej się Japonii są ograniczone. Właśnie z tego powodu quanititative easing w USA ma większe szanse powodzenia za oceanem aniżeli w Kraju Kwitnącej Wiśni.

Niskie stopy procentowe sprzyjają kredytobiorcom, ale nie służą wierzycielom. I tu pojawia się kolejna różnica między oboma krajami. W przeciwieństwie do Japonii, która jest w skali globalnej kredytodawcą, Stany Zjednoczone są dłużnikiem.

Dzięki niskim stopom procentowym amerykański rząd oraz globalne korporacje, które wyemitowały własne obligacje, ponoszą z tytułu odsetek płaconych zagranicznym właścicielom mniejsze koszty. Te pieniądze to ekwiwalent ograniczenia importu, czym w swoim charakterze strategia przypomina, znaną z czasów Wielkiego Kryzysu, politykę beggar-thy-nieghbour. Tym razem w formie zubażania swoich wierzycieli. Nie następuje więc odpływ kapitału z kraju. Zaoszczędzone w ten sposób środki mogą zostać przeznaczone na inne cele – inwestycje, badania i rozwój (które notabene zwiększą potencjał eksportowy) lub też właśnie konsumpcję.

Japonia z podobnych dobrodziejstw skorzystać nie może. Choć jej zadłużenie w relacji do PKB jest wyższe niż w USA, większość obligacji wyemitowanych przez państwo znajduje się w posiadaniu własnych obywateli. Niskie stopy procentowe powodują więc tylko zmniejszenie wielkości dochodów do  dyspozycji gospodarstw domowych. W ten sposób nie mogą wpłynąć korzystnie na konsumpcję czy szerzej – dynamikę PKB.

Krytycy działań Fedu, którzy powołują się na japońską analogię, powinni wziąć pod uwagę powyższe rozważania.

Felietony
Ile odliczać?
Felietony
Zbieranie danych do ESRS-ów
Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek