Michał Selbka, S&P Global Ratings: Bez podwyżek stóp trudno o dawną rentowność

WYWIAD | MICHAŁ SELBKA z dyrektorem w S&P Global Ratings rozmawia Maciej Rudke

Publikacja: 11.07.2021 11:09

Michał Selbka, S&P Global Ratings: Bez podwyżek stóp trudno o dawną rentowność

Foto: materiały prasowe

Minęło prawie półtora roku od wybuchu pandemii. Jaka jest kondycja polskiego sektora bankowego? Od strony gospodarczej Polska, głównie ze względu na strukturę gospodarki oraz jedne z najszerszych w Europie programów pomocowych, bardzo dobrze poradziła sobie z pandemią. Znajduje to swoje odzwierciedlenie w jednej z najniższych obecnie w Unii Europejskiej stóp bezrobocia co hamuje realizacje ryzyka kredytowego banków (perspektywiczne koszty ryzyka podwoiły się w trakcie pandemii, jednak ich materializacji ciągle nie widać – poziom kredytów zagrożonych jeszcze nie wzrasta). Nawet jeśli założymy wzrost wskaźnika kredytów zagrożonych (NPL) w najbliższej przyszłości, z powodu m.in. wygaszania tarcz antykryzysowych, to polskie banki są na to odpowiednio przygotowane dzięki wysokim buforom kapitałowym. Wydaje się, że poziom zawiązanych rezerw był odpowiednio wysoki i będzie się powoli normował.

Jest jednak druga strona tego problemu – to obniżona rentowność banków, szczególnie biorąc pod uwagę profil ryzyka prowadzonego biznesu. W tym zakresie dostrzegamy znaczące wyzwania – zyskowność sektora malała już od kilku lat, ale pandemia przyniosła nowe zjawisko dla polskiego rynku bankowego, czyli stopy procentowe bliskie zeru, co dodatkowo mocno uderzyło w zysk. Cały czas wyniki obciąża także spory podatek bankowy, uzależniony nie od przychodów, ale od aktywów. Zyskowność polskiego sektora jest obecnie porównywalna do średniej europejskiej - w 2020 r. była nawet nieco niższa, przy trzykrotnie wyższych kosztach ryzyka i NPL. Duże banki w Polsce narażone są też na wysokie koszty ryzyka prawnego związanego z historycznym portfelem umów kredytów hipotecznych indeksowanych lub denominowanych w walutach obcych. Zasadnicze pytanie więc brzmi, czy przy obniżonej zyskowności w średnim i dłuższym okresie, banki są w stanie podtrzymać odpowiednio wysoki bufor, zabezpieczający je przed ryzykiem i kryzysami w przyszłości.

Skąd podwyższone wskaźniki ryzyka w polskich bankach?

Składa się na to kilka czynników. Banki długo trzymały zagrożone kredyty w swoich portfelach i w przeszłości same zajmowały się restrukturyzacją. Wskaźnik NPL w polskich bankach był przez lata stabilny, między 6.5-10 proc., i choć nie urósł do 15-20 proc. jak w niektórych krajach po kryzysie finansowym, nigdy też wyraźnie nie spadł. Dywersyfikacja portfela w poszukiwaniu zysku spowodowała, że banki udzielają dużo kredytów konsumenckich, z natury bardziej ryzykownych, i udział tych kredytów w stosunku do PKB w Polsce jest jednym z najwyższych w Europie. Poza tym w Polsce siła nabywcza konsumentów jest słabsza, na co składa się niska stopa oszczędności (pomijając rok pandemii, kiedy konsumpcja tymczasowo spadła), porównywalnie niskie dochody per capita w skali kraju i ograniczona wysokość tradycyjnych programów socjalnych, takich jak zasiłek dla bezrobotnych.

W 2020 r. banki zawiązały sporo rezerw na pandemię. Najgorsze już minęło pod tym względem?

Tak. Trudno wyobrazić sobie podobne lockdowny do tych z wiosny 2020. Istotny jest bardziej średnio, długookresowy lub wręcz strukturalny wpływ pandemii w niektórych branżach. Programy pomocowe wyrównują sytuację wielu spółek, które miałyby być może problemy nawet bez pandemii, z tymi, które radzą sobie dobrze. Programy pomocowe podtrzymały przy życiu niektóre firmy, które nie przetrwałyby w dłuższym okresie nawet, gdyby pandemii nie było. Szczególnie, że pandemia przyspieszyła wiele zmian strukturalnych, np. tempo digitalizacji lub wpłynęła na zwyczaje konsumentów. Wygaśnięcie tarcz antykryzysowych będzie dużym testem dla niektórych przedsiębiorstw. Częściowo, ale raczej w niewielkim stopniu, może to także podnieść wskaźnik bezrobocia.

Spodziewamy się, że w najbliższych 12 miesiącach wskaźnik NPL może wzrosnąć do 8 proc. z obecnych 6-7 proc., czyli wolniej niż sądziliśmy jeszcze kilka miesięcy temu. Nie oznacza to jednak, że zakładamy wzrost kosztów ryzyka. Spodziewamy się, że koszty ryzyka w tym roku spadną do około 110-120 pb, choć nie uda się jeszcze osiągnąć poziomów z 2019 r., które i tak były dwukrotnie wyższe niż średnia w Europie z tego samego okresu. Powrotu do stanu około 90 pb sprzed pandemii oczekujemy w 2022 r. Oczywiście, nie zakładamy w tym scenariuszu ponownych znaczących lockdownów, których nikt nie jest w stanie ostatecznie przewidzieć. Banki nie mogą gwałtownie obniżyć profilu ryzyka swojej działalności w Polsce, np. nagle, znacząco i trwale zaostrzając politykę kredytową, bo zamknęłyby sobie drogę do zwiększania akcji kredytowej i obrony już niskiej obecnie zyskowności. W dłuższym okresie mogłoby też zabraknąć odpowiedniego finansowania gospodarki.

Bankowcy twierdzą, że warto stworzyć w Polsce podmiot typu AMC – Asset Management Company – który skupowałby kredyty zagrożone. Czy to miałoby sens?

Dyskusje tego typu toczą się w Europie od dłuższego czasu. Skupem niespłacanych należności zajmują się tam głównie podmioty prywatne, pewien wyjątek stanowią Włochy, gdzie są też państwowe podmioty. Prowadzone są też dyskusje na temat przyznawania licencji firmom prywatnym na poziomie europejskim – pozwalałoby to na utrzymanie np. wysokich standardów działalności w całej Unii. Pytanie brzmi kto miałby finansować AMC w Polsce oraz kto ponosiłby ewentualne straty. Oprócz wspomnianych już wcześniej ograniczeń zyskowności, sektor bankowy jest już mocno obciążony składkami na rożne fundusze, przede wszystkim te prowadzone przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny.

Rentowność banków mocno spadła z powodu pandemii, głównie po cięciu stóp procentowych. Jak branża próbuje ją poprawić?

Banki próbują podnosić opłaty i prowizje, ale to ma też swoje granice, ponieważ urzędy ochrony konsumentów coraz baczniej się temu przyglądają. Przykładowo w Niemczech, wiele instytucji finansowych ma problem prawny z jednostronnym wprowadzaniem nowych opłat dla istniejących już klientów. W zakresie kosztów finansowania miejsce na oszczędności jest już znikome. Także efektywność pod względem kosztów działania jest już relatywnie wysoka – chociaż ciągle ma potencjał do poprawy wobec najbardziej wydajnych sektorów bankowych w Europie, więc jednocześnie są spore wydatki na dalszą cyfryzację i rozwój technologii. Należy też zauważyć, że Polska ciągle pozostaje w czołówce europejskiej pod względem liczby placówek bankowych na obywatela (w pierwszej 10-tce państw europejskich). Transformacja w tym zakresie będzie jednak uzależniona od preferencji klientów i może trwać dłużej, ze względu np. na duże zróżnicowanie pomiędzy terenami miejskimi czy wiejskimi, czy też społeczne, jak poziom edukacji cyfrowej. Banki starają się też rozszerzać swoje usługi i źródła przychodów, poprzez np. zarządzanie aktywami, czy zachęcając do usług maklerskich.

Wynik odsetkowy jest ważny dla branży, ale wciąż nie może odbić. Czy nadejdzie poprawa?

Polski sektor jest jednym z najbardziej wrażliwych na stopy procentowe, w przeszłości ponad 80 proc. przychodów pochodziło z wyniku odsetkowego. Bankom trudno będzie zwiększyć marżę odsetkową w środowisku prawie zerowych stop procentowych. Kosztów finansowania nie są już w stanie znacząco ciąć. Trudno mi sobie wyobrazić, aby banki wprowadzały opłaty od depozytów klientów indywidualnych w sytuacji, gdy stopy procentowe nie są w Polsce ujemne. Do tego dochodzi ochrona konsumentów, np. w Szwajcarii, mimo że ujemne stopy są od lat, depozyty klientów indywidualnych nie są obciążane takimi opłatami, do określonej, znaczącej kwoty minimalnej, np. do 100 tysięcy franków. W Niemczech takie opłaty są już wprowadzane np. powyżej poziomu 50-100 tys. euro oszczędności, ale głownie dla nowych klientów danego banku. Natomiast Austriacy, ciągle się jeszcze przed takimi opłatami dla klientów indywidualnych bronią. Banki próbują zwiększać rentowność aktywów poprzez zmianę struktury portfela, np. kierując się w bardziej ryzykowne segmenty rynku jak pożyczki konsumenckie, widać dużą aktywność w tym zakresie. Jednak to może wiązać się ze zwiększeniem kosztów ryzyka w przyszłości. Na razie wygląda na to, że wzrost wyniku z odsetek będzie zależał od tempa wzrostu akcji kredytowej, jak i poziomu stop procentowych.

Bez podwyżek stóp nie uda się bankom wrócić do rentowności sprzed pandemii?

Zakładamy, że zysk netto banków i rentowność wzrosną w tym roku w porównaniu do kryzysowego 2020 r., jednak będzie to stopniowa i powolna poprawa. Prawdopodobnie także w 2022 r. ROE nie wróci do poziomów około 8 proc. (w 2020 r. spadł poniżej 4 proc.). To przy założeniu niewielkiej podwyżki stóp w I połowie 2022 r. Gdyby nie było podwyżek stóp, odbudowa rentowności mogłaby potrwać więcej lat. ROE ma pewną wadę, ponieważ wysokie kapitały, które ma polski sektor bankowy za sprawą m.in. ograniczeń wypłaty dywidend, zaniżają wskaźnik rentowności. Ale nawet rentowność ROA, czyli zwrot z aktywów, także nie jest w Polsce imponujący, m.in. dlatego, że aktywa banków w Polsce mocno wzrosły w pandemii, ze względu na zakup znaczącej ilości papierów skarbowych. Ten efekt widoczny był już częściowo wcześniej z powodu struktury podatku bankowego - wskaźnik udziału sektora bankowego w finansowaniu długu państwowego w Polsce jest jednym z wyższych w Europie. Dodatkowo, jeśli zostanie zrealizowany bardzo kosztowny wariant dotyczący kredytów frankowych, może on doprowadzić to straty całego sektora.

Jak postrzegacie ryzyko frankowe dla polskich banków?

Największy wpływ na dalszy rozwój sprawy będzie miała decyzja Sądu Najwyższego i trudno teraz określić prawdopodobieństwo poszczególnych rozstrzygnięć prawnych. W scenariuszu bazowym zakładamy, że uchwała nie powstrzyma dalszych częściowych zwycięstw klientów w sądach powszechnych, ani sporego napływu nowych spraw, co spowoduje, że banki mogą zdecydować się na kompromisy i zawieranie ugód. Koszty tego rozwiązania mogą być znaczące, ale nie powinny doprowadzić do naruszenia minimalnych wymogów kapitałowych sektora. Poza pojedynczymi instytucjami, które już teraz mają problemy kapitałowe. Scenariusz optymistyczny to nadal umiarkowane koszty spraw frankowych, które byłyby rozłożone w czasie bez istotnego wpływu na system lub poszczególne banki. W pesymistycznym doszłoby do silnego uderzenia w system, który mógłby zagrozić stabilności całego sektora w Polsce. Część nawet dużych banków nie spełniałaby wymogów kapitałowych. Mogłoby to tego dojść, gdyby np. unieważniano masowo kredyty bez możliwości uzyskania przez sektor znaczącej kompensacji za utracony kapitał.

Wygląda jednak na to, że o ile sektor w bazowym scenariuszu, zakładającym ugody, poradziłby sobie kapitałowo, to niektóre banki już niekoniecznie. Na ile problem byłby większy w razie wyższych kosztów rozwiązania spraw frankowych?

Między innymi niepewność związana z dalszymi losami problemu frankowego powoduje, że mamy ciągle negatywny trend dla polskiego sektora bankowego. Teraz przyglądamy się bardziej pojedynczym bankom i potencjalnym efektom, nie zakładając jeszcze problemów ze stabilnością całego sektora. Analizujemy np. na ile obniżyłyby się ich kapitały i potencjalnie ratingi. Jednak nawet jeśli np. jeden-dwa banki miałyby problemy kapitałowe, sektor wciąż powinien sobie poradzić. Dopiero skrajnie duże koszty i problemy kapitałowe kilku banków, lub gdyby te najmocniej dotknięte nie byłyby w stanie sobie same poradzić, wtedy byłby to już problem dla całego sektora. W przypadku braku np. zewnętrznego wsparcia inwestorów, rosłyby obciążenia na fundusze przymusowej restrukturyzacji w Bankowym Funduszu Gwarancyjnym. Nasz bazowy scenariusz zakłada obecnie ugody i absorbowalne, choć znaczące, koszty pojedynczych banków.

Zwraca pan uwagę na dodatkowe ryzyka związane z hipotekami frankowymi z powodu LIBOR-CHF. Na ile to poważny problem?

Przedstawione przez nas scenariusze dotyczące sporów prawnych i kredytów frankowych mogą ulec pogorszeniu, ponieważ kredyty hipoteczne denominowane i indeksowane do franków szwajcarskich oparte są na zmiennej stopie procentowej LIBOR-CHF. Stopa ta przestanie istnieć od 2022 r., a umowy kredytów hipotecznych opartych o ten wskaźnik prawdopodobnie nie zawierają klauzuli awaryjnej. To sugeruje, że kredytobiorcy będą potencjalnie mogli zakwestionować jednostronną zamianę zmiennej stopy procentowej na alternatywną zaproponowaną przez bank. Będzie to też zależało od rozwiązań na poziomie Unii Europejskiej, ale ryzyko istnieje.

Czekają nas w Polsce kolejne frankowe procesy, tym razem dotyczące wskaźnika LIBOR?

Monitorujemy to ryzyko w wielu krajach. Na przykład w Szwajcarii, w praktyce problem prawny, tzn. negocjacje pomiędzy bankiem a klientem, pojawia się głównie w przypadku pojedynczych instrumentów pochodnych wykorzystujących stopę LIBOR CHF. Potencjalnie może dojść do sporu prawnego, jeżeli strony widzą w tym dodatkowy interes (np. wartość instrumentu pochodnego). Jednak w przypadku klientów indywidualnych w Szwajcarii nie ma motywacji do podważania nowej stawki referencyjnej SARON na podobnym poziomie, ponieważ nie ma w tym interesu ekonomicznego. Większość umów hipotecznych bazuje też na stałej stopie procentowej. Inaczej jest w Polsce, gdzie może potencjalnie dojść do próby wykorzystania zmiany stawki LIBOR-CHF w dyskusjach na temat unieważnienia lub renegocjacji dawnych umów hipotek frankowych. Dostrzegamy to ryzyko, ale na razie trudno ocenić na ile się zrealizuje i jakie będzie ogólne rozwiązanie prawne. W przypadku WIBOR-u i jego zastąpienia może być inaczej, bo tu klienci nie mają istotnego interesu ekonomicznego w tym, aby nie zgadzać się na inny sposób liczenia referencyjnej stopy procentowej.

Pandemia przyśpieszy konsolidację sektora bankowego?

Im większa presja na obronę zyskowności, tym większa tendencja do konsolidacji. Jednak dopóki nie wyjaśni się kwestia frankowa i nie uspokoi się trwale sytuacja pandemiczna, raczej nie spodziewam się znaczących transakcji. Trudno ocenić, kto chciałby kupować. Teraz nie widać, aby podmioty zagraniczne były znacząco zainteresowane akwizycjami banków w Polsce, kiedy zyskowność sektora spada przy często ograniczonej możliwości wypłaty dywidend. Pytanie pozostaje jaka strategie podejmą podmioty kontrolowane przez państwo. Polska gospodarka wprawdzie rośnie i ma dobre perspektywy, ale rentowność naszego sektora bankowego jest mniejsza niż w innych krajach regionu i podobna jak w Europie Zachodniej za sprawą m.in. niskich stóp procentowych i wysokiego podatku bankowego. Jednak należy nadmienić, ze ciągle pozytywną stroną sektora jest dalszy potencjał wzrostu pod względem przychodów poprzez wzrost akcji kredytowej w dłuższym okresie w gospodarce.

Michał Selbka jest dyrektorem w S&P Global Ratings i głównym analitykiem odpowiedzialnym za ocenę ryzyka sektora bankowego (BICRA) w Polsce. Z międzynarodowym sektorem bankowym związany jest od ponad 10 lat, pracował m.in. w Deutsche Pfandbriefbank i The Bank of New York Mellon. Absolwent Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, stypendysta Uniwersytetu Friedrich-Alexander w Norymberdze. MR

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych