W grudniu warto postawić na fundusze obligacji

Eksperci radzą teraz zainwestować nie w strategie, które ostatnio najmocniej zyskały, ale w te, które najwięcej straciły. Problem w tym, że aktywa uważane za bezpieczne stały się ryzykowne.

Aktualizacja: 06.02.2017 12:51 Publikacja: 06.12.2016 12:30

W grudniu warto postawić na fundusze obligacji

Foto: AFP

Sądząc po funduszach, w które eksperci radzą zainwestować w grudniu, rajd Świętego Mikołaja dotyczy nie akcji, ale... obligacji.

Obligacje na językach

Czterech z sześciu zarządzających typujących fundusze do portfela „Parkietu" zwiększyło udział papierów dłużnych w swoich inwestycjach w porównaniu z listopadem. Powodów do utrzymywania wysokiego zaangażowania w bezpieczne instrumenty jest kilka. Pierwszy to niepewne otoczenie makroekonomiczne, szczególnie w Polsce (Wojciech Juroszek z AgioFunds TFI). Drugi to całkiem niezła rentowność wybranych strategii długu korporacyjnego, szczególnie tych inwestujących w amerykańskie obligacje typu high yield (Radosław Sosna z NN Investment Partners TFI). Trzecia, najczęstsza przyczyna – jest po prostu tanio.

Zarządzający są bardzo przywiązani do reguły „kupuj tanio, sprzedawaj drogo" i nie lubią przepłacać za aktywa. Dlatego po listopadzie zdecydowali się zrezygnować z akcji amerykańskich (Rafał Bogusławski z Amundi Polska TFI) i zainwestować w obligacje skarbowe, zarówno polskie (Bogusławski, Rafał Lerski z TFI BGŻ BNP Paribas), jak i z rynków wschodzących (Michał Czynszak z TFI PZU).

Warto jednak pamiętać, że to raczej krótkoterminowa i ryzykowna rozgrywka. Ogromny wzrost rentowności (spadek cen) skarbówek na całym świecie, wywołany wygraną Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA, domaga się teraz korekty. Widząc jednak, co się stało z oprocentowaniem naszych obligacji po referendum we Włoszech w sprawie zmian w konstytucji i ograniczenia kompetencji Senatu – dalszy wzrost rentowności – trzeba naprawdę mieć stalowe nerwy, żeby w spokoju czekać, aż ceny instrumentów dłużnych wzrosną.

Z akcjami nie bardzo wiadomo, co zrobić

Na szansę zysku z akcji zwraca uwagę niewielu ekspertów. Jednym z nich jest Michał Czynszak z TFI PZU, który przekonuje, że skoro indeksy świecą na zielono po tylu wydarzeniach zapowiadanych jako „koniec świata" (wygrana Donalda Trumpa, rezygnacja Matteo Renziego), inwestorom nie pozostaje nic innego, jak tylko uznać siłę rynków akcji.

Również Radosław Sosna podkreśla, że wciąż wierzy w akcje japońskie, choć nie chce zwiększać ich udziału w portfelu, bo już i tak zajmują w nim sporo miejsca. Zwraca również uwagę, że być może od stycznia warto będzie wrócić na rynki wschodzące – zarówno do akcji, jak i obligacji.

Sosna i Czynszak to zarządzający, którzy przez dwa miesiące od startu trzeciej edycji portfela funduszy „Parkietu" osiągnęli najwyższe stopy zwrotu.

Poza inwestycjami NN Investment Partners TFI i TFI PZU warto zwrócić uwagę – przynajmniej na razie – również na portfel AgioFunds TFI, który, mimo skromnego wyniku, zarówno w październiku, jak i listopadzie osiągnął zysk.

Na pierwszą ocenę tego, jak poszczególni zarządzający radzą sobie z wyborem funduszy, przyjdzie czas za miesiąc, po pierwszym pełnym kwartale typowania.

[email protected]

pytania do... Rafała Lerskiego, członka zarządu i dyrektora inwestycyjnego TFI BGŻ BNP Paribas

W komentarzu do portfela na grudzień zwrócił pan uwagę, że po wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA rynki zareagowały dokładnie odwrotnie, niż się wszyscy spodziewali. Nie minęły cztery tygodnie, a po referendum we Włoszech inwestorzy znów reagują na przekór analitykom. O co chodzi?

Te dwa wydarzenia tylko pozornie są podobne. Podstawowa różnica polega na tym, że w przypadku wyborów w USA, a wcześniej referendum w sprawie Brexitu, wyniki głosowania zaskoczyły opinię publiczną. Tymczasem we Włoszech wynik referendum w sprawie ograniczenia kompetencji Senatu był dokładnie taki, jak się wszyscy spodziewali.

Mimo wszystko poniedziałkowa reakcja na wyniki niedzielnego referendum w Italii nie wydaje się panu zbyt optymistyczna? Rezygnacja Renziego miała przecież potencjalnie grozić zapaścią w europejskim sektorze bankowym, a nawet wystąpieniem Włoch z Unii Europejskiej. Tymczasem indeksy giełdowe rosną w najlepsze...

Po pierwsze, opinie co do korzyści wynikających z przeprowadzenia zmian konstytucyjnych we Włoszech nie były wcale jednoznaczne. „The Economist" wskazywał na przykład, że jeżeli Włosi zagłosują na „tak", ograniczając liczbę senatorów i przekazując więcej władzy w ręce partii rządzącej, to problemy mogą się dopiero zacząć. Teraz władzę ma Matteo Renzi, który chce prorynkowych reform, ale co jeżeli w wyniku kolejnych wyborów większość w parlamencie zdobyłoby na przykład kontrowersyjne Movimento Cinque Stelle kierowane przez Beppe Grillo? Italia potrzebuje reform, ale referendum, którego chciał urzędujący premier, niekoniecznie musiało się okazać najlepszą drogą do ich osiągnięcia. Po drugie, dymisja Renziego wcale nie musi oznaczać rozpisania przyspieszonych wyborów parlamentarnych. Po trzecie wreszcie, kiedy wszyscy nastawiają się, żeby dokupić akcji na spadkach, może się okazać, że ich notowania nie zdążą się załamać, tylko od razu będą rosnąć.

W poniedziałek rentowność polskich obligacji dziesięcioletnich znów wzrosła, tymczasem zarówno pan, jak i inni zarządzający typujący fundusze do portfela „Parkietu" postanowiliście zwiększyć udział papierów dłużnych w inwestycjach na grudzień.

To kontynuacja ruchu zapoczątkowanego wygraną Trumpa. Nawet jeżeli mamy do czynienia ze zmianą wieloletniego trendu w obligacjach, to obecne poziomy oprocentowania obligacji zachęcają do gry przynajmniej pod korekcyjny scenariusz.

Czy to faktycznie jest już zmiana trendu?

Szczerze? Nie mam pojęcia. Poziom rentowności obligacji skarbowych już ponad dwa lata temu uważałem za niski. Obecny wzrost rentowności, czyli spadek cen obligacji, zapoczątkowały oczekiwania odnośnie do fiskalnego pobudzania amerykańskiej gospodarki, które z kolei zrodziły oczekiwania inflacyjne, a te – jak wiadomo – nie sprzyjają obligacjom. Podkreślam jeszcze raz, że wzrost rentowności okazał się ogromny, zwłaszcza jeżeli pomyślimy, że tak naprawdę wywołały go wyłącznie oczekiwania. Nie wiadomo, które z przedwyborczych obietnic dotyczących fiskalnego pobudzania gospodarki, np. przez inwestycje infrastrukturalne, Donald Trump rzeczywiście zrealizuje. Prawdą jest też, że Fed zacieśnia politykę pieniężną, ale wszystkie pozostałe banki centralne świata – Bank Anglii, EBC, Bank Japonii – są od tego bardzo dalekie. Dlatego korekta trendu spadkowego długu wydaje się bardzo prawdopodobna. Warto też pamiętać, że zapowiedzi Trumpa nie są jednoznacznie pozytywne dla gospodarki. Protekcjonizm gospodarczy i występowanie USA z międzynarodowych układów handlowych na pewno nie doprowadzi do wzrostu globalnego PKB. Wręcz przeciwnie.. JAM

Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski
Gospodarka
Czy i kiedy RPP wróci do obniżek stóp?
Gospodarka
Złe i dobre wieści przed COP 28