Druga fala Covidu nie poturbuje nas tak jak pierwsza

Nawet narodowa kwarantanna nie wpędzi nas w taki kryzys, jak ten wiosną – ocenia główny ekonomista MF.

Publikacja: 12.11.2020 05:18

Główny ekonomista Ministerstwa Finansów Łukasz Czernicki nie widzi obecnie potrzeby zmiany limitu dł

Główny ekonomista Ministerstwa Finansów Łukasz Czernicki nie widzi obecnie potrzeby zmiany limitu długu publicznego.

Foto: materiały prasowe

W związku z pogarszającą się sytuacją epidemiczną, rząd wprowadził liczne nowe ograniczenia aktywności ekonomicznej. Na tym się nie skończy, jeśli liczba zachorowań na Covid-19 nie zacznie maleć. Czeka nas wówczas, jak zapowiedział premier Mateusz Morawiecki, „narodowa kwarantanna". To zaś prawdopodobnie oznaczałoby powrót do restrykcji niemal tak silnych jak te, które sparaliżowały gospodarkę wiosną.

– Jest dla nas jasne, że druga fala pandemii będzie miała wpływ na polską gospodarkę, ale nie taki jak pierwsza – uspokaja Łukasz Czernicki, główny ekonomista Ministerstwa Finansów. – Nie rewidujemy naszych prognoz, które zakładają spadek PKB w br. o 4,6 proc. i odbicie w 2021 r. o 4 proc. To były dotąd bardzo ostrożne prognozy na tle przewidywań większości ekonomistów – podkreśla w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej".

Deficyt będzie mniejszy

Według niego tak głębokiego załamania PKB, jak w II kwartale (o 8,4 proc. rok do roku) nie należy oczekiwać m.in. dlatego, że inna jest sytuacja w otoczeniu polskiej gospodarki. – Otwarte są granice, nie ma utrudnień w handlu międzynarodowym, nie ma też ograniczeń podażowych związanych z zamknięciem gospodarki Chin i zamknięciem placówek opiekuńczych dla najmłodszych dzieci – tłumaczy Czernicki, który do MF trafił w kwietniu z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Większość ekonomistów nawet po ostatnich rewizjach prognoz związanych z drugą falą epidemii nie spodziewa się w tym roku takiego spadku PKB, jak resort finansów. To może oznaczać, że rząd zbyt pesymistycznie ocenił też wpływ kryzysu na stan finansów publicznych Polski. Dotychczasowe prognozy MF zakładają, że deficyt sektora finansów publicznych sięgnie aż 12 proc. PKB, podczas gdy Komisja Europejska w niedawnym raporcie oceniła, że wyniesie on niespełna 9 proc. PKB. – Nasza prognoza (deficytu – red.) jest ostrożna. Częściowo wynika to oczywiście z tego, że konserwatywna jest nasza prognoza dotycząca PKB. Jeśli recesja będzie płytsza niż założyliśmy, to automatycznie przełoży się to na mniejszy deficyt w relacji do PKB. Ale też widać, że nasze przewidywania dotyczące wpływów podatkowych były zbyt pesymistyczne, w szczególności w odniesieniu do VAT – powiedział Łukasz Czernicki.

Nawet jeśli deficyt sektora finansów publicznych wyniesie w Polsce niespełna 9 proc. PKB, jak sądzi KE, a nie 12 proc. PKB, jak założyło MF, to i tak będzie równie duży co w krajach strefy euro. Tymczasem w strefie euro recesja jest znacznie głębsza niż w Polsce, a więc silniejszy jest spadek wpływów podatkowych i większe potrzeby wydatkowe.

Zdaniem głównego ekonomisty MF, międzynarodowe porównania deficytu w obecnej sytuacji mogą być mylące ze względu na różnice w konstrukcji pakietów antykryzysowych. – Na nasze tarcze antykryzysowe w dużej mierze złożyły się rozmaite ulgi w składkach i podatkach oraz dotacje. To wszystko jest księgowane od razu jako wydatek sektora publicznego. Natomiast tam, gdzie tarcze antykryzysowe miały charakter głównie gwarancji kredytowych i kredytów, uwidacznia się to w długu publicznym, ale nie w bieżących wydatkach – tłumaczy Czernicki. – Konstrukcja naszych programów ratunkowych miała jednak głęboki sens. Polskie firmy w okresie dużej niepewności podczas pierwszej fali epidemii nie byłyby prawdopodobnie skłonne do korzystania z kredytów w tym samym zakresie, co z dotacji. Dotacje, tylko częściowo zwrotne, cieszyły się zaś dużą popularnością. I zapewniły firmom płynność także na drugą falę pandemii – dodaje Czernicki.

Limit musi zostać

Główny ekonomista MF w rozmowie z „Rzeczpospolitą" odniósł się też do trwającej od kilku miesięcy debaty na temat konstytucyjnego limitu długu publicznego, który wynosi 60 proc. Latem grupa młodych ekonomistów zaapelowała o jego zniesienie, aby zrobić w finansach publicznych miejsce na dodatkowe wydatki inwestycyjne. Część komentatorów oceniała, że ten apel był inspirowany przez rząd, szczególnie że w tym samym czasie z podobnym postulatem wystąpił Jakub Sawulski, główny ekonomista PIE. – Uważam, że tego limitu nie należy teraz ruszać. Jest jasne, że wśród ekonomistów, w instytucjach międzynarodowych, wyłania się nowy paradygmat w odniesieniu do kwestii długu publicznego, jego roli. Te zmiany w myśleniu nie następują jednak z dnia na dzień, to jest proces, który musi trochę potrwać. Choćby z tego powodu w dobie pandemii, zanim nie wrócimy do normalności, nie powinniśmy dokonywać dużych zmian w regułach fiskalnych – mówi Czernicki.

Gospodarka krajowa
Niepokojąca stagnacja w inwestycjach
Gospodarka krajowa
Ekonomiści obniżają prognozy PKB
Gospodarka krajowa
Sprzedaż detaliczna niższa od prognoz. GUS podał nowe dane
Gospodarka krajowa
Słaba koniunktura w przemyśle i budownictwie nie zatrzymała płac
Gospodarka krajowa
Długa lista korzyści z członkostwa w UE. Pieniądze to nie wszystko
Gospodarka krajowa
Firmy najbardziej boją się kosztów