Im większe ryzyko sporów, tym mniejsze zyski akcjonariuszy

Nie wiemy, jak sądy będą czytać nowe regulacje, i nie wiemy, jak w ogóle będą działać sądy...

Publikacja: 28.09.2017 06:00

Mirosław Kachniewski prezes zarządu, SEG

Mirosław Kachniewski prezes zarządu, SEG

Foto: Archiwum

Spory korporacyjne mają się coraz lepiej – jest ich coraz więcej, dotyczą coraz szerszego zakresu spraw i coraz szerszego grona podmiotów. Źle to wróży w kontekście nadmiaru aktów prawnych, psucia regulacji i majstrowania przy władzy sądowniczej.

O sporach korporacyjnych jako SEG dyskutowaliśmy od bardzo dawna, a od siedmiu lat poświęcamy temu zagadnieniu cykliczną konferencję, w ramach której zajmujemy się wyłącznie tą tematyką i jej ewolucja sama w sobie jest bardzo interesująca. Kiedyś koncentrowaliśmy się na kwestiach sporów w trójkącie walne zgromadzenie – rada nadzorcza – zarząd, niekiedy w liczbie mnogiej, bo zdarzały się dwa zgromadzenia, dwie rady nadzorcze czy dwa zarządy w tej samej spółce. Z czasem bardzo ważnym uczestnikiem tych sporów stały się sądy, przy czym bynajmniej nie w kontekście finalnych rozstrzygnięć (bo to są procesy wieloletnie), ale w formie różnego rodzaju zabezpieczeń powództwa, niekiedy tak irracjonalnych (np. zakaz podejmowania przez walne zgromadzenie uchwał bez udziału wskazanego akcjonariusza, zawieszenie prezesa, czy zakaz podejmowania uchwał przez radę nadzorczą), że uczestnikom trudno było uwierzyć, iż są to autentyczne przypadki.

Przez lata zajmowaliśmy się rolą poszczególnych organów spółki i ich wzajemnymi relacjami, bo choć pozornie kompetencje są rozdzielone, to w praktyce często mieliśmy do czynienia z mniej lub bardziej bezpośrednim wpływem np. akcjonariuszy na zarząd (próby ograniczania autonomii, czy wręcz nieuzasadnione zmiany zarządu) lub zarządu na akcjonariuszy (poprzez niedopuszczanie części z nich do udziału w zgromadzeniu). Wraz z rozwojem nowych regulacji coraz poważniejsze stawały się kwestie dostępu poszczególnych organów spółki do informacji, w tym informacji w ramach grupy kapitałowej. Zajmowaliśmy się także problemem prób dostępu do informacji przez wiodącego akcjonariusza (w tym tak ekspansywnego jak Skarb Państwa). Zagadnienia grupy kapitałowej były zresztą dyskutowane dużo szerzej – w kontekście odpowiedzialności władz w grupie kapitałowej czy też transakcji z podmiotami powiązanymi. Z czasem coraz wyraźniej eksponowane stały się zagrożenia związane z nowymi wysokościami sankcji, co może się przełożyć nie tylko na ewentualne kary nakładane przez nadzorcę, ale także na większą aktywność szantażystów, którzy – wykorzystując obawę przed gniewem nadzorcy – mogą starać się realizować swoje partykularne interesy kosztem pozostałych akcjonariuszy.

Podczas ostatniej edycji Forum Sporów Korporacyjnych dyskutowaliśmy m.in. o możliwych roszczeniach inwestorów przeciwko członkom zarządu spółki publicznej. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że do wszystkich dotychczasowych przesłanek ewentualnej odpowiedzialności (głównie skupionych wokół szeroko rozumianego działania na szkodę spółki) dochodzą nowe wątki wynikające z nowych regulacji, przewidujących nowe obowiązki i nowe sankcje. W dużym uproszczeniu możemy wskazać dwa nowe zagrożenia: pozew spółki wobec byłego zarządu i pozew akcjonariuszy wobec obecnego zarządu spółki.

Pierwsze z nich nie jest zupełnie nowe, ale nowe są okoliczności, tj. rozmiar szkody, jaki można przypisać zarządowi w związku z nowymi wysokościami sankcji. Przy czym warto przypomnieć, że twórcy nowych regulacji za punkt honoru stawiają sobie, aby sankcje z „ich" przepisów były wyższe niż w ustawach autorstwa poprzedników i aby tymi sankcjami był objęty jak najszerszy katalog ewentualnych niedociągnięć, więc problem ten będzie narastać. A jeśli była sankcja, to było naruszenie, jeśli było naruszenie, to ktoś jest winien, a tym kimś jest najczęściej zarząd (choć częściowo będzie mógł się tą winą i odpowiedzialnością dzielić z radą nadzorczą). Jeśli zatem doszło do nałożenia sankcji na spółkę, to może ona wysuwać roszczenia pod adresem byłego zarządu (proces nakładania sankcji przeciętnie trwa dłużej niż okres sprawowania funkcji w zarządzie), że nie dopilnował, że zajmował się biznesem zamiast czytania i przestrzegania regulacji etc.

Drugie z tych zagrożeń też nie jest zupełnie nowe, ale nowe regulacje otwierają przed szantażystami zupełnie nowe perspektywy. Jeśli np. założymy, że do spółki trafi fałszywe zawiadomienie o nabyciu akcji, które spółka zobowiązana jest przekazać na rynek, a nadzorca uzna to za próbę manipulacji i zawiesi notowania, to kto jest winny? Na pewno nie regulator i na pewno nie nadzorca. Na pewno też nie da się ukarać autora fałszywki. A zatem na placu boju pozostaje spółka, bo przecież ex post zawsze można łatwo wykazać, co trzeba było zrobić, żeby do danego problemu nie dopuścić. I nawet jeśli emitent formalnie nie zostanie ukarany, to inwestorzy mogą wskazywać na szkody wynikające z braku możliwości obrotu akcjami, czy też ze spadku notowań powiązanego ze szkodami reputacyjnymi. Warto dodać, że roszczenie nie musi mieć charakteru oficjalnego, że niektórzy szantażyści mogą mieć pokusę „dogadania się" ze spółką kosztem pozostałych akcjonariuszy.

Wszystkie powyższe rozważania należy umieścić w jeszcze jednym kontekście – że nie wiemy, jak sądy będą czytać nowe regulacje i nie wiemy, jak w ogóle będą działać sądy. Dlatego, cytując jednego z prelegentów Forum, napiszę, że niestety najlepiej, aby spółka giełdowa miała na wszystko procedury wewnętrzne, a każdą decyzję biznesową rozważała pod kątem wypracowanych zasad komunikacji. Compliance stał się ważniejszy od biznesu i zarządy w coraz większym stopniu koncentrować się będą na minimalizacji ryzyka regulacyjnego, ze szkodą dla zysków akcjonariuszy.

Felietony
Ile odliczać?
Felietony
Zbieranie danych do ESRS-ów
Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek