Dzisiaj w południe akcje mBanku drożeją o 5,7 proc., do 346,8 zł. Towarzyszą temu wzmożone obroty – do godz. 13. Właścicieli zmieniło 40,9 tys. akcji w porównaniu z 23,9 tys. podczas całej sesji średnio w ostatnich trzech miesiącach. To już drugi z rzędu wzrostowy dzień, w poniedziałek kurs zyskał 3,5 proc.

Rynek najwyraźniej spodziewa się, że Commerzbank, który wystawi mBank na sprzedaż w ramach nowej strategii mającej poprawić jego sytuację finansową, będzie musiał wydzielić z polskiego banku portfel hipotek walutowych. Ten jest całkiem spory, bo jest wart 16,9 mld zł, czyli stanowi ponad 16 proc. portfela banku, i to właśnie z jego powodu notowania mBanku spadły od końca czerwca w najgorszym momencie o około 30 proc. i pojawienie się sporego dyskonta wobec banków niefrankowych. Wskaźnik C/WK oscyluje wokół 0,8 i zdaniem analityków wyodrębnienie franków spowodowałoby, że wycena mBanku znacznie by wzrosła.

Tego typu operacje już przeprowadzano w Polsce w przypadku przejmowania banków z hipotekami walutowymi. Wyodrębniono je podczas przejęcia BPH przez Aliora, Raiffeisen Polbanku przez BNP Paribas i Deutsche Banku Polska przez Santandera. Z kolei Millennium kupując Euro Bank uzyskał od Societe Generale gwarancję od ryzyk prawnych.

Notowania banku wspiera także fakt, że jest on ceniony przez inwestorów, ma dobrą markę, rozwiązania technologiczne, dobry profil klientów i niezłe wyniki, gdyby został przejęty bez franków powinien kontrybuować do wyniku przejmującego i dałby szansę na wzrost wyniku (o ile koszty fuzji będą niższe niż efekty synergii), w konsekwencji zwiększyłby też potencjał do wypłaty dywidend (teraz sam mBank ich nie wypłaca lub były symboliczne ze względu właśnie na franki).

Notowania Commerzbanku spadały w poniedziałek o ponad 6 proc., dzisiaj zyskują 0,3 proc., do 5,25 euro. Zdaniem agencji Moody's sprzedaż mBanku, jego najbardziej dochodowej działalności, wpłynęłaby negatywnie na rating kredytowy. Po transakcji zależność Commerzbanku od niemieckiego rynku, obciążonego niskimi stopami procentowymi i dużą presją na przychody, będzie jeszcze większa. Dlatego wiceliderowi niemieckiego sektora będzie jeszcze trudniej poprawiać przychody i rentowność. Dlatego bank szykuje redukcję 4300 etatów, ale nawet po przeprowadzeniu restrukturyzacji zwrot z kapitału może sięgać tylko 4 proc., czyli podobnie jak teraz i za nisko jak na międzynarodowe standardy – ocenia Moody's.