Kolejny rok realnych strat na lokatach. Warto spojrzeć na rynek sztuki?

Inflacja ponad oprocentowaniem depozytów, spadającym wraz z kolejnymi obniżkami stóp procentowych NBP – taki czarny obraz rysuje się przed deponentami. Czy zaczną szukać alternatyw?

Publikacja: 26.01.2024 06:00

Obraz Alfreda Wierusz-Kowalskiego „W czasie polowania”, namalowany ok. 1880 r., może się znaleźć na

Obraz Alfreda Wierusz-Kowalskiego „W czasie polowania”, namalowany ok. 1880 r., może się znaleźć na celowniku kolekcjonerów.

Foto: Fot. Agra-Art

Stanisława Gomułka, główny ekonomista BCC, zauważa, oceniając projekt budżetu na 2024 rok, że „średnioroczna inflacja ma zgodnie, z tym razem realistyczną prognozą NBP, zmaleć z 12 proc. w roku 2023 – do 6,6 proc. Ponieważ inflacja ma przewyższać znacznie stopy procentowe od depozytów bankowych oraz wysokiego (około 10 proc.) tempa wzrostu nominalnego PKB będzie to oznaczać utrzymanie się nadal dość wysokiego poziomu podatku inflacyjnego”.

– Rok 2024 stać będzie pod znakiem uruchamiania funduszy unijnych oraz uruchamiania środków z KPO. Nastąpi przyspieszenie wzrostu gospodarki, napędzanej także konsumpcją prywatną. Coraz większym wyzwaniem będzie kurczący się zasób pracy, na który odpowiedzią powinno być zdynamizowanie inwestycji. W marcu przewiduję obniżkę stóp procentowych o 50 pkt baz. – mówi Marcin Mrowiec, główny ekonomista Grant Thornton.

Stopy a kolekcjonerzy

Inflacja wyższa od oprocentowania depozytów, obniżka stóp procentowych NBP – a co za tym idzie, kolejne spadki bankowych odsetek. Czy deponenci zaczną szukać alternatywnych sposobów lokowania pieniędzy? I czy tą alternatywą może być rynek sztuki?

Obrazy takich autorów jak Matejko, Malczewski, Chełmoński czy Brandt pozwalają, zdaniem ekspertów, badać biznesowy klimat w kraju. Jak zauważa Konrad Szukalski, współwłaściciel domu aukcyjnego Agra-Art, do decyzji o zakupie dzieła tej wartości potrzebny jest nie tylko sam kapitał, którym dysponuje wielu kolekcjonerów, ale przede wszystkim pewien spokój, wolność od obaw o ogólną kondycję gospodarki.

Jakie będą regulacje prawne mające wpływ na duże przedsiębiorstwa, jaka będzie siła nabywcza waluty, a jaki w rezultacie ustanowiony zostanie poziom stóp procentowych – brak odpowiedzi na te pytania nie mógł nie odbić się na rynku wielomilionowych dzieł.

Decyzje Rady Polityki Pieniężnej mają zresztą wpływ na cały obieg kolekcjonerski, dla którego sporą konkurencją jest w końcu oprocentowanie lokat…

– Obecnie istotny wpływ na rynek sztuki miała utrzymująca się inflacja, jednak trzeba mieć świadomość, że kiedy ustanie, a warunki gospodarcze się zmienią, najpewniej obniży się również oprocentowanie bankowych lokat, a to zawsze stanowi impuls dla rynku kolekcjonerskiego, bo inwestorzy poszukiwać zaczynają pewnego urozmaicenia swoich aktywów – komentuje w najnowszym 100-stronicowym raporcie platformy do licytacji OneBid Ryszard Lachman, prowadzący Krakowski Dom Aukcyjny.

Takich korzystniejszych czynników eksperci spodziewają się w rozpoczynającym się roku. Wielu zaznacza, że w pewnym sensie rok rozpoczął się od październikowych wyborów, które przełożyły się na entuzjazm kolekcjonerów. Tymczasem polski rynek aukcyjny osiągnął w minionym roku ponad 0,5 mld zł obrotu, jednak sprzedaż zmniejszyła się na nim o kilkadziesiąt procent – wynika z raportu OneBid. Zdaniem ekspertów, za zmianę odpowiada dział najdroższych dzieł dawnego malarstwa, który od lat uchodzi za niezawodny barometr nastrojów w gospodarce.

Inflacja, poziom stóp procentowych, popyt na nieruchomości, odpływ kapitału z giełdy, ceny złota – to tylko garstka z czynników, które analizować muszą marszandzi handlujący sztuką. Polski rynek kolekcjonerski dzieli się na kilkanaście różnych dziedzin i oprócz samych obrazów licytowane są na nim tysiące książek, dzieł wzornictwa czy ponad 100 tys. numizmatów. Najczulszy na wahania gospodarcze okazuje się jednak dział najkosztowniejszych prac malarskich, które wymagają od kolekcjonerów gotowości do wydania nawet milionowych kwot.

Jak wynika z danych w raporcie, na polskich aukcjach wylicytowano w 2023 r. o ponad 30 tys. więcej obiektów, jednak ogólny obrót obniżył się ze względu na mniejszy popyt na dzieła najdroższe.

– W ostatnich latach mówiło się najczęściej, że problemem rynku jest deficyt obiektów, który nasiliła dodatkowo inflacja, zniechęcająca do upłynniania zbiorów utrzymujących pewną wartość. Obecnie jednak obserwujemy również sygnał popytu – komentuje Konrad Szukalski, współwłaściciel domu aukcyjnego Agra-Art. Jak dodaje, obserwacja dotyczy wyłącznie kategorii najwyżej wycenianych obiektów, dlatego że w przedziale do 200 tys. zł popyt jest ożywiony.

Z jednej strony właściciele najdroższych malarskich perełek nie byli więc skłonni do wymiany tych aktywów na gotówkę, z drugiej – grupa nabywców dzieł z tej półki wykazywała pewną rezerwę. Eksperci tłumaczą ten stan przede wszystkim niepokojem związanym z wynikiem parlamentarnych wyborów, który sprawił, że kapitał inwestorów w ogóle nie trafiał na rynek lub kierowany był do bardziej tradycyjnych obszarów, jak złoto czy nieruchomości.

– Wyraźny napływ kapitału obserwowany był na rynkach kolekcjonerskich w okresie pandemii. W reakcji na inflację bardzo ożywił się rynek numizmatyczny, a na aukcjach malarstwa poziomy rekordów dochodziły w 2022 r. do kilkunastu milionów złotych, a nawet do ponad 20 mln zł za obraz. Wobec takiej gorączki zakupów ubiegłoroczne wyniki wydają się obniżone, jednak w rzeczywistości świadczą o normalizacji cen, która jest korzystnym zjawiskiem na rynku – zauważa Jarogniew Muszyński, właściciel OneBidu.

Spokój potrzebny zakupom

To, jak skłonność do zakupów wielomilionowych płócien przekłada się na obraz całego rynku, dobrze obrazują dane. Średnio za dzieło dawnego malarstwa płacono w 2023 r. 46,3 tys. zł bez aukcyjnych opłat – podaje OneBid. W poprzednim roku poziom ten wynosił 63,6 tys. zł, gdyby jednak usunąć z tej puli dziesięć rekordowo wylicytowanych obrazów, przeciętna wartość byłaby nawet niższa niż w 2023 r. Uwzględniając aukcyjne opłaty, w poprzednim roku zaledwie dziesięć rekordów w dziedzinie sztuki dawnej podsumować można było na ponad 75 mln zł. Ponad 15 mln zł kosztował w 2022 r. obraz Jana Matejki, a 20,4 mln zł zapłacono za przekraczające dwa metry płótno Jacka Malczewskiego. W minionym roku stawki w tabeli rekordów dawnego malarstwa zamknęły się poniżej 5 mln zł.

Dział obrazów takich autorów jak Matejko, Malczewski, Chełmoński czy Brandt pozwala, zdaniem ekspertów, badać biznesowy klimat w kraju. Jak zauważa Konrad Szukalski, do decyzji o zakupie dzieła tej wartości potrzebny jest nie tylko sam kapitał, którym dysponuje wielu kolekcjonerów, ale przede wszystkim pewien spokój, wolność od obaw o ogólną kondycję gospodarki.

Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego
Inwestycje
Uspokojenie nastrojów sprzyja korekcie spadkowej na rynku ropy naftowej
Inwestycje
Niemiecki DAX wraca do walki o 18 000 pkt
Inwestycje
Michał Stajniak, XTB: Kakao na ścieżce złota, szuka rekordów
Inwestycje
Łańcuch wartości i jego rola w badaniu istotności