Pewien polski kupiec o nazwisku Zabłocki postanowił zrobić szybki interes na handlu mydłem. Niestety, z mydła pozostały tylko bańki (mydlane), a przedsięwzięcie stało się symbolem biznesowej porażki. Miejmy nadzieję, że końcowy efekt licznych obietnic i działań naszego rządu nie okaże się podobny. Te obawy ekonomistów nie są, niestety, bezpodstawne. Przykład? Pomysł na zahamowanie prywatyzacji, a nawet... renacjonalizację. Wydawało się, że przepaść mamy już za sobą, jednak pomysł skupowania akcji sprywatyzowanych spółek to zdecydowany krok do tyłu...
Zwiększanie udziału państwa w spółkach i obsadzanie swych ludzi na właściwych miejscach to temat, który budzi w pełni zrozumiałe emocje. Nie zdobywa się przecież władzy wyłącznie po to, aby mieć z tego tylko satysfakcję. Posiadanie znacznego udziału w kapitale akcyjnym w tak ciekawych spółkach, jak Orlen czy KGHM, to przede wszystkim ogromna ilość intratnych stanowisk. Czy ma wobec tego znaczenie, że z zarządu spółki zostanie wyrzucony doświadczony menedżer, skoro na jego miejscu będzie odtąd poczciwy i posłuszny, a przede wszystkim "swój" człowiek? Wobec takich zalet inne cechy jego charakteru i kompetencje mają znaczenie drugorzędne.
Chcąc powiększyć udziały w spółkach, Skarb Państwa będzie musiał odkupić akcje po cenach znacznie wyższych niż te, po których niegdyś je sprzedał. Gdzie Pan Minister znajdzie środki na takie transakcje? Należy liczyć się także ze wzrostem kursów w przypadku ogłoszenia wezwania do sprzedaży. Trzeba przyznać, że Skarb Państwa wyszedłby na takich transakcjach, jak przysłowiowy Zabłocki. Jak wynika z ostatnich informacji MF, tegoroczny budżet już zaczyna się rozmydlać. Pozyskanie środków dla ratowania sytuacji poprzez podjęcie decyzji o wypłatach wysokich dywidend, kosztem możliwości rozwoju spółek, jest rozwiązaniem ekonomicznie wysoce niepoprawnym.
Problem naszych władz jest niebagatelny, ponieważ znaczna część akcji polskich spółek należy do inwestorów zagranicznych. Trudno będzie ich wypędzić lub w inny sposób zniechęcić do inwestowania w Polsce, czego przykładem jest awantura o fuzję dwóch dużych banków.
Podłoże sprzeciwu rządu w tej sprawie jest złożone i nie wiadomo, który z przytaczanych powodów jest najważniejszy - czy możliwość powstania największego banku kontrolowanego przez udziałowców zagranicznych, czy groźba redukcji zatrudnienia, czy osłabienie konkurencyjności w sektorze, czy też złamanie umowy prywatyzacyjnej przez Pekao.