Są jeszcze szanse na letnią hossę

Gościem #PROSTOzPARKIETU w środę był Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ.

Publikacja: 21.06.2017 16:29

Są jeszcze szanse na letnią hossę

Foto: parkiet.com

Podczas ostatniej wizyty w #PROSTOzPARKIETU wyodrębnił pan trzy filary hossy. Jednym z nich była gra pod powrót inflacji. Tymczasem ostatnie dane o wzroście cen okazały się rozczarowujące. Czy to znaczy, że hossa opiera się już tylko na dwóch filarach?

Tak naprawdę tylko na jednym. Poza reflacją odpadł bowiem kolejny filar związany z wiarą w ozdrowieńczą moc administracji Donalda Trumpa. Tymczasem zapowiadane przez niego zmiany w podatkach zostały odłożone w bliżej nieokreśloną przyszłość. Ostatnie miesiące rzeczywiście wskazują, że trend relacyjny zanika i to globalnie - od USA po Polskę, co jest zjawiskiem niepożądanym szczególnie z perspektywy rynków wschodzących. Jeżeli do tego dodamy, że ceny ropy naftowej właśnie testują dwunastomiesięczne minima, otrzymujemy obraz daleki od optymistycznego. Inflacja w kolejnych miesiącach może znów zacząć maleć. Oczekiwania odnośnie do takiego scenariusza widać nie tylko w wyhamowaniu hossy na giełdach, ale również na rynku długu - rentowność krótkoterminowych obligacji amerykańskich rośnie w ślad za wzrostem stóp procentowych (ceny spadają), a w przypadku długoterminowych już niekoniecznie. Doszło bowiem do sytuacji, że retoryka Fed pozostała jastrzębia, mimo perspektywy spadku inflacji i nie najlepszych danych z amerykańskiej gospodarki.

Gra pod reflację się skończyła, pod Trumpa też, hossie została więc już tylko jedna noga...

Jest nią wiara w globalne ożywienie gospodarcze. Na razie jednak nastawienie inwestorów przypomina pokerowe „sprawdzam" - wolą poczekać i zobaczyć czy faktycznie koniunktura przyspiesza, zamiast podejmować decyzje o kupnie akcji.

Czy to dlatego małe spółki są ostatnio jednym z najsłabszych segmentów na GPW?

Słabość małych spółek można dość łatwo wytłumaczyć. Giełda dyskontuje przyszłość i w znacznie większym stopniu reaguje na zmiany wskaźników, niż na ich wartości. Małe spółki zachowywały się dobrze na początku roku dlatego, że w IV kw. 2016 r. dynamika wzrostu PKB wyniosła 2,5 proc., a w I kw. 2017 r. już 4 proc. Misie wyraźnie zareagowały na przyspieszenie tempa wzrostu gospodarczego. Teraz, jeżeli dynamika wzrostu PKB utrzyma się na poziomie 4 proc., takiej reakcji już nie będzie. Małe spółki rzeczywiście od marca jako pierwsze weszły w trend boczny, nie tylko dlatego, że zdążyły już zdyskontować ożywienie gospodarcze, ale również dlatego, że - co do zasady - nie zachwyciły wynikami za I kw. Oczywiście trudno generalizować, bo jest to bardzo różnorodna grupa, ale można zauważyć, że w I kw. małe firmy notowane na GPW miały kłopoty z marżowością biznesu - wzrosły koszty zarówno pracy, jak i surowców. Część firm miała problem z przerzuceniem na klientów wzrostu kosztów, co zrodziło obawy, czy uda im się to w przyszłości.

Podsumowując tę część rozmowy - letniej hossy nie będzie?

Przyznaję, że sam spodziewałem się letniej hossy. Sądziłem jednak, że rynek oczyści się w maju, tymczasem spadków nie było. Być może korekta się opóźni – im dłużej trwa trend boczny, tym trendu wyższe prawdopodobieństwo wyjścia z niego dołem. MSCI Ememrging Markets jest w konsolidacji, DAX i inne indeksy Europy Zachodniej - podobnie. Próbują się wybić, ale bez skutku. Gdyby doszło do wyjścia z trendu dołem, moglibyśmy zaobserwować próbę realizacji zysków, a po niej letnią hossę. Cały czasy wydaje mi się, że - z perspektywy globalnej - rynki akcji są w miarę bezpieczne, przynajmniej do jesieni.

Dlaczego tylko do jesieni?

Zaczynam się martwić tematem, który już zasygnalizowałem - malejącej inflacji i jednoczesnego zacieśniania polityki pieniężnej przez banki centralne.

Lada moment powinniśmy poznać projekty ustaw wprowadzających zmiany w polskim systemie emerytalnym. Z zapewnień strony rządowej wynika, że będą one zgodnie z zapowiedziami sprzed roku, przedstawionymi w Programie Budowy Kapitału. Czy myśli pan, że ten temat może jeszcze ruszyć rynkiem?

Te zmiany podzieliłbym na dwie części - przekształcenie OFE to jedna, nowe plany emerytalne - druga. O ile ta pierwsze została już dość precyzyjnie opisana - OFE zostaną przekształcone w fundusze inwestycyjne, PTE w TFI, 75 proc. oszczędności trafia w formie IKZE do sektora prywatnego - o tyle druga część wciąż pozostaje niewiadomą. Może się okazać, że pracownicze plany kapitałowe (PPK) i indywidualne plany kapitałowe (IPK) zasilą rynek potężnym strumieniem gotówki, trudno taką perspektywę oceniać negatywnie. Natomiast wciąż nie wiemy kto będzie tymi planami zarządzał, jaką strategię inwestycyjną będą realizowały. No i otwarta pozostaje najważniejsza kwestia - czy pieniądze gromadzone w ramach PPK i IPK będą prywatne, czy publiczne? Bo jeżeli publiczne, to cały czas będzie nad nimi wisiało widmo przeniesienia do ZUS, tak jak stało się z oszczędnościami zgromadzonymi w OFE, a przyszli emeryci nie będą chcieli w tych planach uczestniczyć. Inna sprawa - udział w PPK ma być dobrowolny, ale z automatycznym zapisem. Pytanie jak bardzo ten zapis będzie automatyczny - czy będzie się odnawiał tak często, że przyszły emeryt, mimo początkowej niechęci do PPK, ostatecznie skapituluje i się do nich zapisze? Wciąż nie znamy wielu ważnych szczegółów, a ich ujawnienie może wpłynąć na nastroje na GPW, gdyż potencjalnie mogą mieć bardzo pozytywny wpływ na nasz rynek w długim terminie.

Finanse
Trudny spadek po GNB
Finanse
Roszady w rejestrze shortów
Finanse
ZBP: Kredyt „Mieszkanie na start” wcale nie taki atrakcyjny
Finanse
Sławomir Panasiuk zamienia KDPW na GPW
Finanse
WIG20 obchodzi 30 urodziny. W ostatnich latach przeżywał prawdziwą huśtawkę nastrojów
Finanse
Szansa na małą dywersyfikację oszczędności emerytalnych