Zmiana perspektyw polityki Fedu

Ostatnie dane o inflacji CPI z USA (za marzec), które okazały się po raz kolejny wyższe od oczekiwań ekonomistów, spowodowały spore zamieszanie na światowych rynkach finansowych. W mojej ocenie trwale zmienią postrzeganie sytuacji w odniesieniu do perspektyw polityki pieniężnej Fedu w kolejnych kwartałach.

Publikacja: 30.04.2024 06:00

Damian Rosiński, makler, Dom Maklerski AFS

Damian Rosiński, makler, Dom Maklerski AFS

Foto: parkiet.tv

W reakcji na podbicie inflacji do najwyższego poziomu od września lansowaną od grudnia retorykę, że w tym roku dojdzie do kilku obniżek stóp, Fed jest zmuszony istotnie skorygować. Mający okazję wypowiadać się publicznie kilka dni po danych prezes J. Powell stwierdził, że stopy pozostaną wyższe dłużej, niż zakładano. „Najnowsze dane o inflacji wskazują, że bank centralny może potrzebować więcej czasu, aby poczuć się komfortowo z obniżką” – powiedział prezes Fedu podczas dyskusji panelowej w Wilson Center w Waszyngtonie. „Ostatnie dane nie dały nam większej pewności, a zamiast tego wskazują, że osiągnięcie celu inflacji prawdopodobnie zajmie więcej czasu, niż oczekiwano” – dodał. Podkreślił, że „biorąc pod uwagę siłę rynku pracy i dotychczasowy postęp w zakresie inflacji, należy dać restrykcyjnej polityce dodatkowy czas na działanie i pozwolić, aby kierowały nami dane i zmieniające się perspektywy”.

Oznacza to, że obniżek stóp w USA w najbliższym czasie nie będzie. Może ich nie być nawet w całym roku, bo nie pozwoli na to uporczywie wysoka inflacja. Stawki wyceniają obecnie jedynie ok. 40 proc. szans na cięcie oprocentowania o 25 pkt bazowych w lipcu, a w całym roku w znacznym stopniu (85 proc.) zdyskontowane jest już tylko jedno cięcie w tej skali (wobec czterech jeszcze dwa miesiące temu). Prawdopodobieństwo dwóch obniżek rynek wycenia aktualnie na 50 proc. W ślad za komentarzami Powella pojawiły się także inne opinie przedstawicieli Fedu o dużo bardziej jastrzębim niż na początku roku wydźwięku.

Od początku kwietnia dolar wzmocnił się o ok. 2 proc., a rentowności obligacji wyraźnie wzrosły. O szerszych implikacjach dla i z rynku długu napiszę następnym razem. Gracze najwyraźniej wreszcie zaczęli liczyć się z tym, że obecne stopy procentowe w USA będą obowiązywać dłużej, niż się spodziewano (nawet jeszcze kilka tygodni temu). Co więcej, mogą zostać podniesione, jeśli inflacja – na co się zanosi – będzie dalej wymykać się spod kontroli.

W negatywnym, choć wcale niemało prawdopodobnym scenariuszu średniego wzrostu cen w USA o 0,4 proc. miesiąc do miesiąca pod koniec roku wskaźnik CPI ląduje na poziomie 4,8 proc. r./r. To zdecydowanie zbyt daleko od celu Fedu (niezmiennie 2 proc.), by pozostać obojętnym. Tym bardziej że byłby to poziom niewiele poniżej nominalnej stopy banku centralnego, a więc o restrykcyjności polityki pieniężnej nie mogłoby być mowy.

To wszystko ma niebagatelne znacznie dla rynków. Taka zmiana postrzegania sytuacji w kluczowym z punktu widzenia cen aspekcie, jakim są amerykańskie stopy procentowe, może na dobre popsuć nastroje na światowych giełdach. W deklaracjach i strategiach na 2024 r. znakomita większości zarządzających funduszy w USA obstawiała scenariusz „miękkiego lądowania” gospodarki ze spadkiem inflacji w okolice 2 proc. i kilkoma cięciami stóp Fedu.

Po wyższych od oczekiwań danych o inflacji CPI za styczeń (pierwsze ostrzeżenie) tłumaczono sobie, że to jednorazowy odczyt. Po tych za luty (także wyższych od prognoz, drugie ostrzeżenie) wciąż mówiło się, że najtrudniejsza będzie „ostatnia mila” (w domyśle w drodze do spadku do 2 proc.), ale spadek inflacji do celu to wciąż bazowy scenariusz na ten rok. Po danych za marzec wielu zaczęło zwijać otwierane trzy–cztery miesiące temu, dziś mocno „pod wodą”, pozycje na rynku długu. Odkąd rentowność dziesięciolatek przekroczyła 4,5 proc., zaczęło się to negatywnie przekładać na zachowanie cen akcji na Wall Street (spadki).

Całe to zamieszanie w naturalny sposób szkodzi notowaniom złotego. Raz, z powodu ogólnego odwrotu od ryzyka (złoty w koszyku emerging markets), a dwa, z racji jego mniejszej atrakcyjności pod względem oprocentowania w sytuacji dłużej stabilnych, a może nawet wyższych, stóp w USA. Nawet pomimo braku obniżek przez NBP.

W połączeniu z relatywnie niską płynnością naszego rynku i długotrwałym okresem (półtora roku) otwierania długich pozycji w PLN daje to w efekcie silne zmiany kursów. To jest właśnie zmienność i kierunek zmian, które z uporem maniaka prorokowałem przez ostatnie miesiące. Rynek zwlekał długo, ale w końcu ruszył we właściwym kierunku. Sądzę, że na dłużej, bo powodem ostatniej przeceny złotego nie było wyłącznie zaognienie sytuacji na Bliskim Wschodzie.

Felietony
Wielka batalia małych spółek
Felietony
Przyszłość rynków kapitałowych w świetle planów Eurogrupy a perspektywa Polski
Felietony
Strategiczny błąd Fedu?
Felietony
O nożach, fundacjach rodzinnych i...
Felietony
Większy kawałek świata
Felietony
Kara goni karę