„Formacja Pinokia”

– Nie będę żałował spółek energetycznych ani spółek obrotu, ani dystrybucji, wytwarzania. W całości ten sektor musi się zamknąć na zero plus – stwierdził premier Morawiecki.

Publikacja: 15.11.2022 21:00

Dariusz Jarosz, prezes, Newgate Polska

Dariusz Jarosz, prezes, Newgate Polska

Foto: materiały prasowe

Tuż po tych słowach ruszyła gwałtowna przecena akcji największych spółek z tego sektora notowanych na GPW, które jeszcze tuż po otwarciu sesji notowane były na zielono.

Jeśli ktoś miał jeszcze jakiekolwiek złudzenia, czy w inwestycjach preferować rodzimą giełdę czy np. amerykańską lub niemiecką, to premier tym ruchem je ostatecznie rozwiał. Tak się składa, że akcje energetycznych spółek posiadają za pośrednictwem OFE polscy emeryci, z których część to elektorat partii rządzącej. Papiery w dobrej wierze kupili także uczestnicy hucznie ogłaszanych programów lojalnościowych dla inwestorów (m.in. Energa, Orlen). Wszyscy oni tracą pieniądze, gdyż politycy do tego stopnia upaństwowili państwowe, ale wciąż półprywatne i notowane firmy, że zupełnie nie liczą się ze zdaniem pozostałych akcjonariuszy.

Z akcji polskich spółek energetycznych już jakiś czas temu zrezygnował norweski fundusz emerytalny Oljenfondet zarządzający aktywami o wartości 1,3 bln USD, uznając, że nie będzie inwestował w brudne branże (m.in. właścicieli kopalń). Po ostatniej deklaracji premiera i wcześniejszej wicepremiera Jacka Sasina o podatku od zysków nadzwyczajnych prawdopodobnie całkowicie wycofa się (o ile już nie zamknął pozycji) z akcjonariatu Orlenu. Być może premier postanowił swoją wypowiedzią wspomóc uruchomiony nowy rynek na warszawskiej giełdzie Global Connect, gdzie od 4 listopada można handlować akcjami zagranicznych spółek w polskiej walucie. Wszystkie pięć handlowane na nim niemieckie firmy (w tym trzech producent samochodów) zyskały na wartości. Global Connect ma być poszerzony także o spółki amerykańskie. Akcje Chevrona czy Exxona mogą być dla polskiego umęczonego inwestora znakomitą alternatywą. Czy nie lepiej, by kilkudziesięciu w większości polskich analityków odpuściło sobie „pokrywanie” krajowych spółek z sektora energetycznego (bo i tak zysków w przyszłym roku nie będzie) i zajęło się rekomendowaniem dla Polaków spółek zagranicznych?

Swoją drogą ciekawe, w jaki sposób co do przewidywanych wyników finansowych będzie się przygotowywała PAP.

Co sądzą inwestorzy o wypowiedziach polityków? Fora internetowe aż huczą od niewybrednych komentarzy, wśród których łagodniejsze określenia na to, co się stało, to: „formacja Pinokia”, „skandal”, „aż się nie chce wierzyć” i „dramat”.

Czy sytuacja nadzwyczajna związana z kryzysem energetycznym upoważnia polityków m.in. do ingerowania w zyski spółek, nie bacząc na to, że nie są ich 100-proc. właścicielami via Skarb Państwa? Nie. Z jednego prostego powodu – nie są one całkowicie państwowe. A ponieważ nie są one też prywatne, to trzeba liczyć się z wyższym ryzykiem ich posiadania. I śmiem twierdzić, że ryzyko to nie jest równomiernie dzielone, lecz leży wyłącznie po stronie inwestorów mniejszościowych, dla których polityczne wypowiedzi to rollercoaster kursów posiadanych „państwowych” akcji. Nie da się zjeść ciastka i mieć ciastko. A mówimy tu nie tylko o energetyce, ale i o sektorze bankowym, który jedną decyzją parlamentu został pozbawiony miliardowych zysków przez wprowadzenie wakacji kredytowych, przez co pokazuje obecnie duże straty.

Nie da się budować profesjonalnego rynku kapitałowego, zmieniając podstawowe zasady w trakcje gry. Więc albo „państwowe” zostaną do końca sprywatyzowane, albo ich akcje należy skupić i wycofać z warszawskiej giełdy. Ta druga opcja byłaby uczciwsza, bo na tę pierwszą w obecnej sytuacji politycznej nie ma co liczyć.

Felietony
Strategiczny błąd Fedu?
Felietony
O nożach, fundacjach rodzinnych i...
Felietony
Większy kawałek świata
Felietony
Kara goni karę
Felietony
Kryptowaluty w natarciu
Felietony
Emisje bez prospektu