Jaki kurs złotego

Ostatnimi czasy, przy okazji praktycznie każdego spotkania Rady Polityki Pieniężnej, można usłyszeć komentarze, w których przewija się tradycyjna – kanoniczna wręcz – fraza mówiąca, że niższe krajowe stopy procentowe będą się przekładać na osłabienie złotego.

Aktualizacja: 11.02.2017 23:30 Publikacja: 07.02.2013 05:00

Marcin Mróz, ekonomista

Marcin Mróz, ekonomista

Foto: Archiwum

Pewność tych stwierdzeń jest tak ogromna, że podświadomie nasuwają mi się przewrotne pytania. Czy tak jest naprawdę? Czy w naszym, konkretnym, polskim przypadku twierdzenie, że obniżki stóp procentowych oznaczają nieuchronne osłabienie krajowej waluty rzeczywiście jest zasadne? Poszukajmy odpowiedzi na te pytania.

Nasze przemyślenia odnośnie do złotego zacznijmy bardzo ogólnie. Zacznijmy bowiem od dogmatu, który w czasie bieżącego kryzysu potwierdził się nieraz. Dogmatu mówiącego, że działaniami inwestorów kierują dwie siły: chciwość i strach. Czyli, innymi słowy, że decyzjami inwestorów rządzi nie tylko stopa zwrotu, ale również stopień awersji do ryzyka. Wiem, powyższe stwierdzenie mocno trąci banałem, ale trzeba od niego zacząć.

Mając na uwadze powyższe uwarunkowania zadajmy sobie pytanie, co sprawiło, że w ciągu ostatnich lat inwestorzy zagraniczni tak ochoczo wpompowywali całkiem spore pieniądze w polski rynek obligacji? Bez większego ryzyka powiedzieć można, że złożyło się na to kilka bardzo prostych czynników. Po pierwsze to, że nie jesteśmy w strefie euro, a więc znajdujemy się poza epicentrum kryzysu. Po drugie to, że inwestorzy trochę uwierzyli w „syndrom zielonej wyspy", czyli że polska gospodarka w znacznej mierze odporna jest na szoki zewnętrzne. Po trzecie to, że od początku kryzysu nasza krajowa polityka fiskalna, jak również zarządzanie długiem stoją na naprawdę wysokim poziomie. No i oczywiście poziom stóp procentowych. Zbierając razem wszystkie powyższe czynniki można więc odnieść wrażenie, że istotną przesłanką, która w ciągu ostatnich lat czyniła Polskę tak atrakcyjnym miejscem dla inwestycji, było bezpieczeństwo oferowane przez peryferyjny, odporny i całkiem dobrze zarządzany kraj. A to z kolei sugeruje, że strach (np. przed kryzysem na rynkach bazowych), przynajmniej w takim samym stopniu co chciwość, przyciągał do Polski coraz to nowe transze zagranicznych inwestycji portfelowych.

Teraz, uzbrojeni w zaprezentowane wyżej wnioski, możemy powrócić do pytań postawionych na początku niniejszego artykułu. Zakładając, że powyższe dywagacje mają w sobie przynajmniej ziarno prawdy i rzeczywiście dotychczasowy napływ inwestycji portfelowych do naszego kraju wynikał w dużej – jeśli nie przeważającej – mierze ze strachu (a w zasadzie z potrzeby bezpieczeństwa), potencjalna średniookresowa (czyli mierzona w horyzoncie przynajmniej kilkumiesięcznym) reakcja złotego na działania polityki pieniężnej może być zgoła odmienna, niż uczą nas podręcznikowe zależności. Dlaczego? Ponieważ obecnie, poza RPP, mało kto obawia się inflacji. Za to, czy to w ujęciu globalnym czy regionalnym, z wahań rynkowych wciąż wyziera strach przed recesją, przedłużającym się spowolnieniem czy w najlepszym przypadku przed niewystarczającym ożywieniem. To oznacza, że wszystko, co zmniejsza szanse Polski na scenariusz recesyjny, powinno znaleźć pozytywne odzwierciedlenie w sytuacji rynkowej, a wszystkie działania zwiększające ryzyko tejże recesji powinny się spotkać z negatywną reakcją rynkową.

Z powyższego punktu widzenia hamletyzująca i widząca wszędzie zagrożenia inflacyjne RPP, prowadząc politykę powolnych i niezdecydowanych obniżek stóp procentowych (lub szybko kończąca cykl poluzowania polityki pieniężnej), może paradoksalnie się przyczynić do osłabienia złotego. Dlaczego? Gdyż – przy coraz gorszych wynikach krajowej produkcji i sprzedaży – taka polityka pieniężna może eskalować obawy rynkowe przed tym, że Polskę czeka smutny scenariusz recesyjny. Scenariusz niosący spore negatywne konsekwencje dla oceny stabilności naszej gospodarki i polityki fiskalnej.

I vice versa, strategia szybkich i znacznych cięć krajowych stóp procentowych – przeprowadzona w uporządkowany i przejrzysty sposób – może mocno podbudować rynkowe nadzieje na to, że przy wsparciu polityki pieniężnej polska gospodarka szybko otrząśnie się z obecnego spowolnienia i wciąż pozostanie beniaminkiem inwestorów. A to oznacza, że paradoksalnie nawet przy agresywnym cięciu stóp rosną szanse na przynajmniej stabilny kurs złotego (lub nawet na jego umocnienie).

Choćbyśmy więc mieli jeszcze setki razy usłyszeć, że obniżki stóp procentowych osłabią nam złotego, to przede wszystkim zachowajmy trzeźwy osąd. W obecnych, bardzo niezwykłych, kryzysowych czasach ten podręcznikowy pogląd niekoniecznie musi być prawdziwy, a od częstego powtarzania więcej prawdziwości na pewno nie nabierze.

Felietony
Przyszłość rynków kapitałowych w świetle planów Eurogrupy a perspektywa Polski
Felietony
Strategiczny błąd Fedu?
Felietony
O nożach, fundacjach rodzinnych i...
Felietony
Większy kawałek świata
Felietony
Kara goni karę
Felietony
Kryptowaluty w natarciu