Zam­ki na pia­sku

Ostat­ni ty­dzień nie przy­niósł prze­ło­mu na kra­jo­wym ryn­ku. Z jed­nej stro­ny brak by­ło zna­czą­ce­go wy­bi­cia, z dru­giej - trend wzro­sto­wy nie zo­stał prze­kre­ślo­ny. Od po­pra­wy twar­dych da­nych go­spo­dar­czych za­le­żeć bę­dzie trwa­łość obec­nych wzro­stów

Publikacja: 26.09.2009 01:09

Zam­ki na pia­sku

Foto: GG Parkiet

Za nami kolejny niezły tydzień. Chociaż na razie udało się obronić linię średnioterminowego trendu wzrostowego, jego kontynuacja wciąż nie jest przesądzona. Dalszy ciąg hossy zależeć będzie przede wszystkim od poprawy danych gospodarczych i dobrych nastrojów wśród giełdowych graczy.

[srodtytul]Nastroje w górę[/srodtytul]

Dla żadnego inwestora nie jest tajemnicą, że ceny akcji zależą od trzech czynników – stóp procentowych, awersji do ryzyka, czyli innymi słowy szeroko pojętych „nastrojów”, a także perspektyw finansowych spółki. Rzut oka na te trzy czynniki pozwala nie tylko zidentyfikować, co jest odpowiedzialne za wzrosty z ostatnich miesięcy, ale również rzucić światło na perspektywy najbliższych sesji.

Z grona odpowiedzialnych za odbicie na giełdzie w ostatnich miesiącach najłatwiej odrzucić stopy procentowe. Stopa referencyjna NBP pozostaje na niezmienionym poziomie od marca, czyli od początku obecnych zwyżek. Na względnie stabilnym poziomie utrzymuje się również rentowność krajowych obligacji i bonów skarbowych. Wniosek? Źródeł wzrostu w ostatnich miesiącach należy szukać gdzie indziej.

Drugi wspomniany czynnik to awersja do ryzyka. W przypadku wyceny akcji jest to zmienna o tyle problematyczna, że praktycznie nie można jej zmierzyć. Dodatkowo, po likwidacji Wigometru w Polsce brak jest jakichkolwiek giełdowych wskaźników nastrojów. W takiej sytuacji najlepszym remedium jest przyjrzenie się zagranicznym wskaźnikom. Weźmy pod lupę trzy popularne wskaźniki – VIX, TED oraz iTraxx.

[srodtytul]Trzy wskaźniki[/srodtytul]

VIX to wskaźnik zmienności implikowanej opcji notowanych na Chicago Board Options Exchange. Zmienność implikowana to zmienność, która – w uproszczeniu mówiąc – po podstawieniu do wzoru na wycenę opcji dałaby jej faktyczną cenę rynkową. Innymi słowy, zmienność implikowana jest tym wyższa, im większych zmian na rynku obawiają się inwestorzy.

W miarę wzrostu zmienności implikowanej rośnie również koszt ubezpieczenia aktywów przed utratą wartości. Obecne notowania indeksu VIX wahają się w okolicach 24. Jest to wartość nie tylko o niebo niższa niż kurs w marcu ubiegłego roku, kiedy przekroczył 80, ale również niższa niż przed upadkiem banku Lehman Brothers. Wprawdzie do poziomów sprzed początku bessy w 2007 roku jeszcze trochę brakuje, jednak spadek z 80 do 24 świadczy dość wymownie o poprawie nastrojów na rynkach terminowych.

TED to z kolei wskaźnik zaufania banków w USA do siebie nawzajem. Kalkuluje się go jako różnicę pomiędzy oprocentowaniem bonów skarbowych w USA a oprocentowaniem LIBOR USD. Wskaźnik TED liczony dla horyzontu 3-miesięcznego (3-miesięczne bony skarbowe oraz 3-miesięczny LIBOR) oscyluje obecnie poniżej 0,5 proc. Ostatni raz takie wartości mogliśmy obserwować w 2007 roku, a warto też wspomnieć, że w tzw. międzyczasie spread sięgnął nawet 4,5 proc. Wniosek: mamy kolejny dowód na bardzo wyraźną poprawę nastrojów.

Ostatni wspomniany wskaźnik – iTraxx – to indeks instrumentów typu Credit Default Swap, dla których instrumenty bazowe stanowi 125 europejskich spółek z różnych branż. iTraxx mówi, jak instytucje finansowe i inwestorzy postrzegają ryzyko kredytowe przedsiębiorstw. Indeksy typu iTraxx znajdują się obecnie nawet połowę niżej niż w krytycznym momencie obecnego załamania – w marcu bieżącego roku.Zmiana notowań indeksów klasy iTraxx stanowi ostateczne potwierdzenie poprawy nastrojów wśród inwestorów, a zarazem spadku awersji do ryzyka. Jest oczywiste, że fakt ten nie pozostał bez wpływu na notowania warszawskich indeksów. Pytanie, które nasuwa się samo, brzmi: co popycha światowych i krajowych inwestorów do takiej poprawy nastrojów?

[srodtytul]Szukanie powodów[/srodtytul]

Na pewno jednym ze źródeł jest poprawa wskaźników gospodarczych. Tym samym docieramy do trzeciego czynnika, który jest odpowiedzialny za zwyżki na giełdzie, czyli poprawy sytuacji gospodarczej. W ciągu ostatnich miesięcy obserwujemy systematyczne polepszanie się wskaźników wyprzedzających, jednak wciąż trudno mówić o progresji „twardych” danych ekonomicznych. Coraz wyższe nowości notuje wskaźnik PMI dla strefy euro. We wrześniu obecnego roku Purchasing Managers” Indeks odnotował wartość 50,6 pkt, a więc przekroczył graniczną wartość dzielącą rozwój od recesji. Poprawia się również niemiecki IFO. Nieźle wypadł także amerykański ISM, który uplasował się na poziomie 52,9 pkt.

Warto jednak zauważyć, że to wciąż jedynie wskaźniki wyprzedzające. Gorzej wygląda sytuacja z rzeczywistymi danymi gospodarczymi. Produkcja przemysłowa w strefie euro notuje wprawdzie coraz wyższe poziomy, ale jest to pyrrusowe zwycięstwo. Zamiast spadku o przeszło 20 proc. licząc rok do roku mamy obecnie spadek o 15,9 proc. Również w Polsce produkcja wzrosła, ale do -0,2 proc. W euforii wzrostów na giełdach i względnej poprawy wskaźników nie wolno zapominać, że w ujęciu bezwzględnym sytuacja wciąż nie wygląda wesoło.

Kiepska sytuacja gospodarcza znajduje odbicie we wskaźnikach wyceny spółek giełdowych. Przeciętny stosunek ceny do zysku dla krajowych spółek na GPW, który jeszcze niedawno osiągał zatrważające wielu inwestorów wartości z pogranicza 50, obecnie w ogóle nie istnieje. Spółki giełdowe – jako grupa – odnotowały łącznie stratę, więc policzenie wskaźnika stało się niewykonalne.

Z kolei wskaźnik P/BV, czyli stosunek ceny do wartości księgowej, plasuje się obecnie na poziomie 1,5–1,6. Jest to wartość niższa niż średnia z ostatnich 10 lat, która wynosi około 1,7, jednak różnica nie jest już tak imponująca jak w marcu, kiedy wyceny spadły średnio poniżej 100 proc. wartości księgowej. Niskie wyceny to oczywiście rezultat słabej rentowności spółek. Od zwiększenia zyskowności przedsiębiorstw, a więc i od poprawy twardych danych ekonomicznych, zależeć będzie trwałość dalszych wzrostów. W przeciwnym razie może się okazać, że ostatnie zwyżki to jedynie zamki na piasku.

[ramka][b]Koniunkturalne pro­gno­zy[/b]

Kontynuacja trendu wzrostowego na GPW będzie zależeć od poprawy kondycji finansowej spółek, a ta z kolei jest pochodną sytuacji gospodarczej kraju. Przewidywania dotyczące polskiego PKB wprawdzie się poprawiają, jednak - niestety - prognozy analityków mają to do siebie, że rzadko kiedy się sprawdzają. Powyższa tabela przedstawia prognozy zmian produktu krajowego brutto w 2009 r. według banku inwestycyjnego JP Morgan. Jak nietrudno zauważyć, nastroje analityków podążają za trendami na giełdzie. W marcu 2008 r., gdy załamanie w światowej gospodarce było jeszcze w początkowej fazie, specjaliści z JP Morgan prognozowali 5,5-procentowy wzrost PKB w naszym kraju. Następnie, w miarę narastania minorowych nastrojów, pogarszały się również przewidywania. Szczyt pesymizmu osiągnięto w marcu bieżącego roku, kiedy analitycy banku inwestycyjnego oczekiwali 1,2-procentowej recesji. Wraz z ożywieniem na rynkach nastąpił powrót optymizmu - obecnie fachowcy z JP spodziewają się 1,2-proc. wzrostu. Jeśliby te prognozy się sprawdziły, obecne zwyżki na GPW należałoby uznać za uzasadnione. Sytuacja odwrotna mogłaby podkopać fundamenty spółek giełdowych.[/ramka]

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty