Chevroleta Corvette. Płaszczka

W tym roku mija 65 lat od debiutu samochodu, który stał się jedną z największych amerykańskich legend – Chevroleta Corvette. Jego nazwa nawiązywała do małych statków słynących z szybkiego manewrowania, zwanych korwetami.

Aktualizacja: 16.03.2018 15:16 Publikacja: 16.03.2018 13:24

Corvette to jedna z najbardziej gorących nazw światowej motoryzacji i chyba każdy chłopak na jakimś etapie życia o tym sportowym aucie marzył. Wóz ten zadebiutował w 1953 roku, a jego ojcem był Harley Earl, którego zainspirowały europejskie samochody o podobnym charakterze. Wiele z nich trafiło do USA jako swoiste pamiątki ze Starego Kontynentu, przywiezione przez weteranów II wojny światowej.

Kolejne generacje Chevroletta są oznaczane literą „C". Dziś fabryki General Motors produkują już siódmą odsłonę tego kultowego superauta. Wersję C1 opisywałem tu w 2013 roku, dwa lata potem C2, czas na „trójkę", tym bardziej że na wiosenną aukcję w stolicy trafia istna perełka, ale o niej za chwilę.

Chevrolet Corvette C3 pojawił się w 1967 roku i jest to chyba najbardziej rozpoznawalna, bo też najpopularniejsza odmiana tego modelu. C1 był wytwarzany dziewięć lat, a produkcja wyniosła niespełna 70 tys. sztuk. W ciągu pięciu lat wytwarzania C2 z taśm zjechało blisko 118 tys. egzemplarzy. Tymczasem C3 „tłukli" w dwóch fabrykach koncernu 14 lat, aż do roku 1982 i efektem jest grubo ponad pół miliona tych pięknych samochodów.

Do tego wozu najlepiej pasuje przydomek Stingray (z ang. płaszczka), który był co prawda wykorzystywany już przy modelu C2, ale wydaje się być kojarzony przede wszystkim z C3. Idealnie nawiązuje on do kształtu karoserii, w tym do długiej i nisko poprowadzonej maski silnika. Pechem tej serii było wprowadzenie w 1970 roku restrykcyjnej ustawy narzucającej ograniczenie emisji substancji szkodliwych. Przyroda i jakość powietrza zyskały, miłośnicy potężnych mocy już nie, ponieważ wpłynęło to drastycznie na ilość koni mechanicznych pod maskami amerykańskich samochodów. Moc Corvetty spadła z początkowych 350 KM do zaledwie 200.

I tu wracamy do wspomnianego C3 z aukcji Ardor. To egzemplarz, który wydaje się być nie tylko piękny i bardzo dopracowany, ale też w pełni przygotowany do jazdy. Czarny kabriolet zjechał z taśmy w 1973, potem zmieniał właścicieli, a w ręce obecnego trafił w 2015 roku. Formę odzyskał w jednym z najbardziej znanych warsztatów zajmujących się odbudową pojazdów zabytkowych. Data produkcji niech nikogo nie zwiedzie. Pod maską znajdziemy ogromny motor typu big-block o pojemności 7 l i mocy 350 KM, współpracujący z automatyczną skrzynią biegów.

Ideał? Prawie. Przy naszej aurze warto być cierpliwym, wóz posiada miękki i łatwy w obsłudze dach, ale jednak składany i rozkładany ręcznie. Poza tym ten Stingray to rasowy muscle car, który gwarantuje mocne doznania. Wszystko to za co najmniej 120 tys. zł, bo tyle wynosi cena wywoławcza.

[email protected]

Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: BMW 501. Barokowy anioł
Inwestycje alternatywne
Ciągle z klasą!
Inwestycje alternatywne
Wysoka cena niewiedzy
Inwestycje alternatywne
Pułapki inwestowania w sztukę
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie. Pustynna burza
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: Volvo Amazon. Nie tylko dla Wonder Woman