Norwegia zmaga się z zagrożeniami na dwóch frontach. Nie tylko z pandemią koronawirusa, ale także ze skutkami olbrzymiego spadku cen ropy naftowej. A przecież pieniądze uzyskiwane  z eksportu tego surowca zasilają kasę państwowego funduszu majątkowego.

Już w marcu rząd wycofał  z niego więcej pieniędzy niż w jakimkolwiek innym miesiącu, a nadzwyczajne potrzeby państwa mogą przewyższyć przepływy gotówkowe funduszu (cash flow) czyli dochody z dywidend i odsetek.

Oznacza to, że fundusz będzie musiał sprzedać część aktywów. W największym stopniu .dotknie to obligacji znajdujących się  w jego portfelu.

Według ostatnich prognoz z powodu paraliżu gospodarki straty budżetu państwa w tym roku sięgną 201 miliardów koron (20 miliardów dolarów). Kasa państwa ucierpi tez  z powodu spadku cen ropy naftowej oraz przewidywanych ulg podatkowych dla przemysłu naftowego.

Fundusz nie ujawnił szacunków dotyczących przepływu gotówki, ale   przyznał, że będzie on mniejszy niż pierwotnie szacował, gdyż spółki w które inwestuje tną dywidendy. W 2019 roku cash flow wyniósł 243 miliardy koron.