Włochy nie będą koniem trojańskim Pekinu?

Flirt pomiędzy włoskim rządem a ChRL to taktyczna zagrywka kraju desperacko potrzebującego pozaeuropejskich inwestycji.

Publikacja: 31.03.2019 09:02

Chiński prezydent Xi Jinping był przyjmowany w Rzymie z najwyższymi honorami.

Chiński prezydent Xi Jinping był przyjmowany w Rzymie z najwyższymi honorami.

Foto: AFP

Chiński prezydent Xi Jinping był podejmowany w Rzymie niezwykle ciepło. Wszak Włochy jako pierwszy kraj z grupy G7 (kluczowych państw rozwiniętych) oficjalnie poparły chińską Inicjatywę Pasa i Drogi, znaną bardziej jako Nowy Jedwabny Szlak. Poparcie to wyrażono w memorandum podpisanym podczas wizyty Xi. Podczas pobytu chińskiego przywódcy we Włoszech firmy z Italii i Państwa Środka zawarły umowy opiewające łącznie na 2,5 mld euro. Rząd pochwalił się, że dzięki niemu zaczęły być wysyłane do Chin drogą lotniczą pomarańcze z Sycylii. Włoski biznes liczy oczywiście na wiele więcej. Ocieplenie relacji pomiędzy Włochami a Chinami wywołuje jednak obiekcje Unii Europejskiej. Wszak Komisja Europejska opublikowała niedawno raport, w którym określiła Chiny jako rywala Europy i opowiedziała się za podjęciem działań bardziej chroniących europejski przemysł i branżę nowych technologii przed chińską ekspansją. Włosko-chińskie zbliżenie nie podoba się również USA, poświęcającym coraz więcej uwagi powstrzymywaniu wpływów Chin na całym świecie. W ostatnich miesiącach zwracały uwagę wielu swoim sojusznikom, by nie zapraszali chińskich koncernów Huawei i ZTE do budowy sieci telekomunikacyjnych 5G. „Włochy to duża gospodarka i świetne miejsce dla inwestycji. Nie ma potrzeby, by włoski rząd legitymizował chiński projekt infrastrukturalnej próżności" – napisał niedawno na Twitterze Garrett Marquis, rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

Przedstawiciele włoskich władz uspokajają jednak Amerykanów, że nie posuną się zbyt daleko w tym zbliżeniu. – Zwiększymy wszelkie środki ostrożności i chcę powiedzieć USA, że są naszym sojusznikiem, a my rozumiemy ich obawy. Treść memorandum nie zawiera jednak niczego, co dałoby im powód, by się bać. Nie ma tam nic związanego z kwestią technologii 5G ani żadnych porozumień dotyczących telekomunikacji – zapewniał w rozmowie z CNBC włoski wicepremier Luigi Di Maio, przywódca Ruchu Pięciu Gwiazd. To jego partia najmocniej opowiadała się za zacieśnianiem współpracy z Chinami.

Dziedzictwo kryzysu

Nadzieje Włochów związane z chińskimi inwestycjami łatwo zrozumieć. Kraj został ciężko doświadczony przez kryzys w strefie euro, od kilkunastu lat jego gospodarka rozwija się w bardzo wolnym tempie (w końcówce 2018 r. znów wpadła w recesję), a stopa bezrobocia wśród ludzi młodych sięgała tam w styczniu 33 proc. Włochy czują się zaniedbane i oszukane przez unijne instytucje, więc szukają nowych źródeł inwestycji poza Europą. Nowy Jedwabny Szlak sprawia zaś wrażenie projektu dobrze dostosowanego do ich potrzeb. Ruch Pięciu Gwiazd liczy na to, że dzięki chińskim pieniądzom uda się odnowić włoską infrastrukturę, m.in. rozbudować za 5 mld USD port w Palermo. Być może Chińczycy nawet się skuszą na zakup linii lotniczych Alitalia. – Wszystkie porozumienia, które podpiszemy, opierają się na tym, by produkty „Made in Italy" trafiały do Chin, po tym jak przez wiele lat napływały do nas produkty „Made in China". Odwracamy trend i bilansujemy nasze przepływy handlowe, ale nie mamy zamiaru zawierać żadnych paktów o pomocy finansowej związanej z zakupami dóbr czy obligacjami. Nie będziemy prosić Chin o pomoc z naszymi obligacjami. Chcemy za to wypełniać nasz program i tworzyć we Włoszech więcej miejsc pracy, zwiększając nasz eksport do Chin – mówił Di Maio przed wizytą Xi Jinpinga.

Głównym promotorem idei udziału Włoch w Nowym Jedwabnym Szlaku jest Michele Geraci, polityk Ruchu Pięciu Gwiazd będący podsekretarzem stanu ds. rozwoju gospodarczego. Przez dziesięć lat pracował on na chińskich uczelniach, gdzie wykładał finanse. Od dawna snuje on wizję korzystnych perspektyw chińsko-włoskiej współpracy. W jednym z artykułów zachwala on chiński ustrój, twierdząc, że daje on ludziom bezpieczeństwo, pozwala na sprawną integrację imigrantów oraz przynosi harmonię społeczną. Przekonuje on również, że Włochom nie grozi wpadnięcie w chińską pułapkę zadłużeniową w związku z ich udziałem w projekcie Nowego Jedwabnego Szlaku. – USA powinny zwracać większą uwagę na swój dług, zamiast nas pouczać. Jesteśmy Włochami, a nie Grecją. Jesteśmy gospodarką wartą 1,7 bln USD. Jak moglibyśmy wpaść w pułapkę zadłużeniową? To się może przydarzyć Sri Lance, Malezji, może Pakistanowi, ale nie Włochom – wskazuje Geraci.

GG Parkiet

Włoski rząd nie jest jednak jednomyślny w kwestii zbliżenia z Chinami. Tworzące go dwie populistyczne, eurosceptyczne partie mają różne wizje polityki zagranicznej. Ruch Pięciu Gwiazd jest stronnictwem lewicowym, nastawionym bardzo krytycznie wobec USA i widzącym w Chinach supermocarstwo mogące pomóc ochronić Włochy przed niektórymi złymi działaniami Ameryki. Liga Północna jest natomiast partią prawicową, która chce dobrych stosunków z Ameryką Donalda Trumpa. (Wygląda na to, że czas prorosyjskich sympatii w Lidze Północnej już się kończy). Politycy tego stronnictwa wypowiadają się więc krytycznie o Nowym Jedwabnym Szlaku. – Jeśli sprawa dotyczy pomagania włoskim spółkom inwestować za granicą, to jesteśmy gotowi rozmawiać z każdym. Jeśli jednak chodzi o kolonizowanie Włoch oraz ich spółek przez obce potęgi, to mówimy nie – stwierdził wicepremier Matteo Salvini, szef Ligi Północnej.

Ten rozdźwięk we włoskiej koalicji rządzącej spowodował, że deklaracja przystąpienia Włoch do Nowego Jedwabnego Szlaku przybrała formę mało konkretnego memorandum. W praktyce może się okazać, że niewiele z niej wyniknie. Zwłaszcza jeśli koalicja rządowa rozpadłaby się, doszłoby do przedterminowych wyborów, a nowy rząd utworzyłaby np. Liga Północna ze stronnictwem byłego premiera Silvio Berlusconiego.

Hipokryzja wielkich

Według danych Rhodium Group chińskie bezpośrednie inwestycje zagraniczne we Włoszech wyniosły w latach 2000–2018 łącznie 15,3 mld euro. To więcej niż np. w Hiszpanii (4,5 mld euro) czy we Francji (14,3 mld euro), ale mniej niż w Niemczech (22,2 mld euro) czy w Wielkiej Brytanii (46,9 mld euro). W 2018 r. tylko 13 proc. chińskich bezpośrednich inwestycji na Starym Kontynencie trafiło do Europy Południowej, gdy 12 proc. zostało zrealizowanych w Niemczech, 14 proc. w krajach Beneluksu, a 24 proc. w Wielkiej Brytanii. Jeśli jakieś kraje są rzeczywiście wykorzystywane przez Chiny jako bramy do rynku europejskiego, to są nimi przede wszystkim Wielka Brytania i Niemcy. Włochy znajdują się na dalszym planie. Płynące z Brukseli sygnały zaniepokojenia włoskim akcesem do Inicjatywy Pasa i Drogi można więc uznać za przejaw hipokryzji. – W rzeczywistości wszystkie kraje europejskie chcą być częścią Nowego Jedwabnego Szlaku – stwierdził Geraci.

Zaraz po wizycie w Rzymie Xi Jinping pojechał do Monaco i do Paryża, gdzie spotkał się z francuskim prezydentem Emmanuelem Macronem. Przy okazji ogłoszono wielomiliardowe kontrakty francuskich i włoskich firm. 9 kwietnia ma się odbyć w Brukseli szczyt UE–Chiny, a niemiecka kanclerz Angela Merkel stwierdziła niedawno, że Unia Europejska chce aktywnie uczestniczyć w projekcie Nowego Jedwabnego Szlaku. Niemcy, na złość Amerykanom, nie chcą też wykluczyć chińskich koncernów z budowy swojej sieci 5G. Trudno więc jak na razie mówić, by UE poważnie traktowała Chiny jako zagrożenie czy strategicznego rywala. Jak na razie sama się ustawia na pozycji odbiorcy chińskich inwestycji. Skąd więc te sygnały oburzenia na udział Włoch w Nowym Jedwabnym Szlaku? Być może Niemcy i Francuzi nie lubią mieć konkurentów w wyścigu po pieniądze z Pekinu.

Czy jednak z Chin rzeczywiście napłynie rzeka inwestycji do Europy? Część analityków jest już bardzo sceptyczna co do szans powodzenia Nowego Jedwabnego Szlaku. Chiny mogą bowiem w nadchodzących latach mniej chętnie niż dotychczas wydawać pieniądze na projekty zagraniczne. Dużo bardziej potrzebują bowiem kapitału na rozwój własnej gospodarki. Sposób finansowania projektów Nowego Jedwabnego Szlaku w krajach Azji i ostre warunki pożyczek (umożliwiające przejmowanie kluczowej infrastruktury przez Chińczyków za długi) wskazują, że nie jest to w żadnym razie chińska wersja planu Marshalla (który pomógł odbudować się Europie po drugiej wojnie światowej). O tym, że chiński kapitał nie jest lekarstwem na głębokie problemy gospodarcze, mogła przekonać się też Grecja. Chińczycy chętnie kupili część portu w Pireusie i ładnie go zmodernizowali, ale jakoś nie kwapili się do kupowania greckiego długu w momencie, gdy ateński rząd szukał wybawiciela mogącego pomóc zmniejszyć presję podsycaną przez Eurogrupę. Nie mylmy geopolityki i biznesu z działalnością charytatywną.

Gospodarka światowa
USA: Odczyt PKB rozczarował inwestorów
Gospodarka światowa
PKB USA rozczarował w pierwszym kwartale
Gospodarka światowa
Nastroje niemieckich konsumentów nadal się poprawiają
Gospodarka światowa
Tesla chce przyciągnąć klientów nowymi, tańszymi modelami
Gospodarka światowa
Czy złoto będzie drożeć dzięki Chińczykom?
Gospodarka światowa
Czy cena złota dojdzie do 3000 dolarów za uncję?