To jednak dominacja tylko pozorna. Dolar wymazał niewiele ponad połowę załamania z końcówki 2023 r. Odbicie nie wyrosło zatem ze znamion odreagowania przeceny zbudowanej na ruchomych piaskach przesadnych nadziei na szybkie i ostre obniżki stóp w USA. Ofiarami siły USD stały się waluty tych gospodarek rozwiniętych, w których przestrzeń do urealnienia wyceny zamierzeń banków centralnych była najskromniejsza: JPY, CHF, NOK, AUD. Dolar nie zdeklasował za to najważniejszych walut Europy. W relacji do euro zyskał 2 proc., a do funta niespełna 1 proc. Podobnie złoty pozostał mocny, gdyż równolegle do przetasowań w postrzeganiu przyszłych kroków Fedu i EBC uleciała wiara w obniżki RPP. Amerykańska waluta ustanowiła lokalne maksima w połowie lutego, od tego czasu trwa swoiste przeciąganie liny i odliczanie do luzowania. Przesunięcie oczekiwań odnośnie do terminu pierwszej obniżki stóp z marca na czerwiec i wyparowanie z wyceny skali cięć kilkudziesięciu punktów bazowych dały dolarowi impuls jedynie do korekty. Trudno oczekiwać jego siły, gdy Fed rozpocznie obniżki będące tradycyjnie wodą na młyn walut procyklicznych. O entuzjazm względem USD będzie tym trudniej, że kurczy się katalog walut, nad którymi dotychczas górował. Władze monetarne Chin i Japonii są u kresu tolerancji dla słabości jena i juana. Kondycja NOK, SEK, a w regionie CZK, będzie rzutować na przyszłe decyzje bankierów centralnych.