Radoslav Tausinger, CVI DM: Więcej projektów i pieniędzy na inwestycje

Perspektywy rynku są dobre. Liczba projektów, którą otrzymaliśmy w pierwszych dwóch miesiącach, jest o około 20–25 proc. wyższa niż rok temu. Widzimy także większe napływy do naszych funduszy – mówi Radoslav Tausinger, partner w CVI DM.

Publikacja: 05.03.2024 18:37

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Radoslav Tausinger, partner w CVI DM.

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Radoslav Tausinger, partner w CVI DM.

Foto: parkiet.tv

Na rynku akcji mamy hossę. Czy zawitała on też na rynek private debt?

Rynki prywatne nie doświadczają takich samych zmian jak publiczne. Raczej więc w tym przypadku mówimy o długoterminowych, bardziej stabilnych wynikach. Zmiany na rynku private debt są też mniejsze.

Czy to, co się dzieje na rynku akcji, ma jednak wpływ na rynek private debt? Z jednej strony jest to być może większa skłonność do podejmowania ryzyka, co powinno sprzyjać też rynkowi prywatnemu, ale z drugiej strony stopy zwrotu, jakie widzimy na rynku akcji, mogą być przecież też konkurencją dla private debt.

Konkurencja pomiędzy akcjami a instrumentami dłużnymi zawsze była. Jest zresztą cała dyskusja o tym, czy inwestować tylko w akcje, czy też instrumenty dłużne. Generalnie prowadzi to do wniosków, że dobrze jest stawiać na dywersyfikację, bo przecież akcje mogą się zachowywać czasami lepiej, a czasami gorzej. W przypadku rynku akcji mamy do czynienia z ryzykiem kupienia „na górce” i czasami potrzeba lat, by wyjść na plus. Jeśli chodzi o instrumenty dłużne, te górki nie są takie wysokie. W naszym obszarze działania, czyli rynku private debt, zmienność jest dużo mniejsza. Ryzyko, że ktoś kupuje „na górce”, jest więc zdecydowanie mniejsze.

Mniejsze ryzyko oznacza też mniejszy potencjalny zysk.

To prawda. Nie jesteśmy jednak bezpośrednią konkurencją dla rynków akcji. Rynek private debt i instrumenty dłużne oferują odsetki, które są regularnie wypłacane. W tym kontekście ciężko oczekiwać, aby fundusze obligacji w krótkim terminie bardzo mocno urosły. Z drugiej strony duże straty na instrumentach dłużnych są zazwyczaj mniej prawdopodobne niż w przypadku akcji.

Czego oczekujecie po 2024 r. na rynku private debt?

Widzimy, że perspektywy rynku są dobre. Liczba projektów, którą otrzymaliśmy w pierwszych dwóch miesiącach, jest o około 20–25 proc. wyższa niż rok temu. Wydaje się więc, że zainteresowanie spółek tą formą pozyskiwania kapitału jest wyższe. Stopy procentowe i WIBOR są co prawda tylko nieco niższe niż w szczycie, ale też wiele spółek przyzwyczaiło się do wyższych stóp i jest w stanie przygotowywać projekty i pomysły, co zrobić z pieniędzmi w takiej sytuacji. Oczekujemy też, że będziemy mieli więcej kapitału. Widzimy wyższe napływy do naszych funduszy detalicznych i instytucjonalnych. Spodziewamy się więc, że w tym roku wydamy dużo więcej pieniędzy na kolejne projekty niż w ubiegłym.

Emitenci na tym rynku głównie finansują nowe inwestycje, czy raczej są to bieżące potrzeby, ewentualne rolowanie długu?

W większości przypadków są to nowe inwestycje. Też mamy przypadki, gdzie firmy chcą finansować akwizycję innych podmiotów. Refinansowanie starych długów też czasami się zdarza, ale jednak są to zdecydowanie rzadsze przypadki. Naszym głównym celem jest finansować wzrost, tak aby później firmy były w stanie faktycznie wypłacać odsetki i spłacić dług, w który inwestujemy.

Dużo jest projektów, które odrzucacie, bo widzicie potencjalne ryzyka po stronie emitentów?

Tak, jest dużo takich projektów. W 2023 r. dostaliśmy 737 projektów, z czego zamknęliśmy 26. Selekcja jest więc bardzo duża. W tym roku też z racji tego, że spodziewamy się większych pieniędzy, to i projektów powinno być więcej. Być może będzie ich około 50. Zapewne około 5–7 proc. wszystkich projektów, które dostaniemy, zostanie zrealizowane. Dzieje się tak z kilku powodów. Niektóre spółki są po prostu zbyt młode, w związku z tym ryzyka tam są wysokie, a to prowadzi do wniosku, że nie są jeszcze odpowiednie dla rynku długu. Część spółek też ma problemy, przez co widzimy wysokie ryzyko i takie też firmy omijamy. Stawiamy bowiem na spółki, które mają ambicje rosnąć i realizować ciekawe projekty.

A czy Polacy przekonują się do rynku private debt?

Wydaje nam się, że w ubiegłym roku, kiedy nasze fundusze też pokazały bardzo dobre wyniki, to zainteresowanie faktycznie wzrosło. Jest to też naturalny proces, szczególnie że mieliśmy do czynienia z wyższą inflacją. Dzięki zaś temu, że WIBOR utrzymywał się na stosunkowo wysokim poziomie, my też byliśmy w stanie generować stopy zwrotu, które biły inflację. Też pokazujemy, że nasze wyniki nie są przypadkowe, tylko mają charakter długoterminowy. To przekłada się na wzrostowy trend zainteresowania tym rynkiem i produktem.

Aby w Polsce dotrzeć do szerszego grona odbiorców, istotna jest też sieć sprzedaży, a jeśli chodzi o fundusze, to w naszym przypadku są to jednak grupy bankowe. To jest dla was trudność?

Faktycznie, bankowa sieć sprzedaży obsługuje większą część rynków. Jest też duża grupa pośredników i dystrybutorów, którzy są poza bankami i mamy z nimi dobre relacje. To właśnie przekłada się też na większe zainteresowanie naszym produktem. Rozumiemy, że banki są konserwatywne i potrzebują dłuższego czasu na akceptację bardziej ryzykownych produktów. Mamy jednak doświadczenie rynkowe i zakładamy, że potencjalnie jest to już czas, by banki zajęły się też dystrybucją naszych produktów.

Szukacie projektów nie tylko w Polsce, ale też na innych rynkach Europy Środkowo-Wschodniej. Kierunek ten będzie rozwijany?

Polska jest największym rynkiem, ale interesujemy się też innymi krajami i widzimy zainteresowanie spółek z tych rejonów Polską, szczególnie kiedy potrzebują one większych kapitałów. Jesteśmy dla nich naturalnym partnerem.

Inwestycje
Kacper Nosarzewski, 4CF: W poszukiwaniu czarnych łabędzi
Inwestycje
Amerykańskie akcje większy zysk przynoszą w okresie od listopada do kwietnia
Inwestycje
Czy warto pozbywać się akcji w maju?
Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego
Inwestycje
Niemiecki DAX wraca do walki o 18 000 pkt