Czy warto pozbywać się akcji w maju?

Okres od maja do października nie musi oznaczać strat dla posiadaczy akcji. Nie jest jednak tak udany pod względem stóp zwrotu, jak miesiące zimowo-wiosenne.

Publikacja: 29.04.2024 06:00

Czy warto pozbywać się akcji w maju?

Foto: AdobeStock

Dobrze znane wśród inwestorów powiedzenie zachęcające do sprzedaży akcji w maju i powrót na rynek dopiero w październiku nie do końca znajduje potwierdzenie na warszawskiej giełdzie.

Maj wcale nie taki słaby

Interpretując zasadę „sell in May and go away” w sposób dosłowny, należy w maju akcje sprzedać i odkupić je po wakacjach, ponieważ powinny one wówczas być tańsze. W ciągu ostatnich ponad 20 lat na GPW ta zasada była zawodna. W czasie od maja do października zdecydowanie łatwiej było bowiem na naszej giełdzie o zyski niż o straty. W tym okresie, w ciągu ostatnich 20 lat, zaledwie siedmiokrotnie WIG znalazł się pod kreską, z czego aż cztery razy taka sytuacja miała miejsce w latach 2018–2023.

Historia pokazuje, że zasada „sell in May…” może się okazać zawodna, jeśli nie weźmiemy pod uwagę koniunktury panującej na rynku akcji. W 2023 roku wyjście z rynku w maju nie było dobrym posunięciem, bo od maja do października indeks WIG zyskał blisko 14 proc. Warto jednak zauważyć, że koniunktura sprzyjała posiadaczom akcji przez cały poprzedni rok. Indeks szerokiego rynku zyskał prawie 37 proc. Także w poprzednich latach zasada ta nie działała, gdy mieliśmy do czynienia z rynkiem byka na krajowym parkiecie. Najlepszym przykładem są lata 2009, 2013 czy 2021, w których interesujące nas sześć miesięcy roku przyniosło inwestorom ponadprzeciętny zarobek. W każdym z tych przypadków na rynku mieliśmy hossę, które objęła lata 2009–2011, 2012–2015 i okres pandemicznego odbicia 2020–2021.

Z danych jasno więc wynika, że nie opłaca się pozbywać akcji w maju, jeśli trwa hossa. Zupełnie odwrotnie należało postąpić w przypadku okresów dekoniunktury giełdowej. Sprzedaż akcji w maju i przebywanie poza rynkiem do jesieni pozwalało uniknąć sporych strat, co sprawdziło się w czasie bessy w 2022 r. czy 2015 r. (duże zmiany na krajowej scenie politycznej), a także podczas krachu wywołanego bankructwem banku Lehman Brothers w 2008 r. czy załamaniu na giełdach w 2011 r.

Co nas czeka w 2024 r.?

Twierdzenie „sprzedaj w maju i wróć po wakacjach” może okazać się przydatniejsze, gdy nie będziemy go brać dosłownie, lecz jako wskazówkę, że półrocze trwające od maja do października jest na giełdzie statystycznie słabsze od pozostałych sześciu miesięcy, choć niekoniecznie przynosi straty. Widać to dobrze, jeśli porównamy oba te okresy. O ile średnia stopa zwrotu indeksu WIG w latach 2001–2023 w okresie od maja do października wyniosła przeciętnie 3,8 proc. na plusie, o tyle okres listopad–kwiecień dawał już średnio blisko 6 proc. zysku.

Czytaj więcej

Amerykańskie akcje większy zysk przynoszą w okresie od listopada do kwietnia

Czego w takim razie możemy spodziewać się w 2024 roku? Trzeba zauważyć, że hossa na krajowym rynku akcji jest już w dość zaawansowanej fazie. Krajowe indeksy już od 18 miesięcy poruszają się w trendzie wzrostowym i nie brakuje opinii wśród analityków, że jej potencjał zaczyna się wyczerpywać, co może zachęcać inwestorów do realizacji zysków. Mniej optymistycznie na najbliższe miesiące patrzy m.in. Marcin Materna, szef zespołu analityków BM Banku Millennium DM. – Wyceny banków, które są głównym motorem hossy, znajdują się już na takich poziomach, że trudno znaleźć dla nich uzasadnienie, jeśli zakładamy spadki stóp procentowych w ciągu dwóch lat. Spółki państwowe, co pokazuje ostatnio sektor energetyczny czy surowcowy, nie będą też paliwem do zwyżek. W tej sytuacji skłaniałbym się do obstawienia, że w tym roku maj może wyznaczyć koniec obecnego etapu hossy – uważa.

Zdaniem Piotra Kaźmierkiewicza, analityka BM Pekao, trudno sobie wyobrazić kontynuację hossy w Warszawie bez adekwatnego ruchu na rynkach bazowych. – Dlatego by odpowiedzieć na pytanie o sens sprzedaży akcji w maju należałoby najpierw zastanowić się nad szansą kontynuacji hossy w USA. Po II wojnie światowej statystycznie najgorszy moment do rozpoczęcia rocznej inwestycji w amerykańskie akcje (S&P 500) przypada na 5 maja. Blisko 1/3 takich inwestycji kończy się stratą, a przeciętny wynik (mediana) to raptem 6,5 proc. vs. 10,7 proc. dla całego okresu analizy. Później jest już tylko lepiej, a ostatniego dnia października – najlepiej. Rozpoczęta wówczas inwestycja historycznie przynosiła zwykle 12,3 proc. zysku w rok przy znakomitym odsetku pozytywnych zwrotów ponad 75 proc. Gdyby zatem literalnie kierować się powyższą statystyką, posiadanie w okresie od maja do końca października amerykańskich akcji (ale też, przez korelację, zapewne i akcji krajowych) wydaje się mało atrakcyjnym pomysłem – wskazuje.

Jednocześnie zauważa, że problemem tak tworzonych zestawień jest jednak brak uwzględnienia tła inwestycyjnego, jak chociażby zmian w polityce monetarnej w USA. – Gdyby do statystyki dołożyć warunek, że sprawdzamy tylko okresy, kiedy Fed decyduje się łagodnie obniżać stopy (a tak wygląda obecnie konsensus, nawet jeśli pierwsza obniżka miałaby nastąpić dopiero we wrześniu), to średnia stopa zwrotu z S&P 500 od maja do października to blisko 3 proc. przy 3/4 dodatnich wskazań. Nie byłby to zatem zły wynik, mając na uwadze to, gdzie obecnie znajdują się indeksy z Wall Street – zauważa ekspert BP Pekao.

Czy jest więc szansa , że dla krajowych akcji okres ten również mógłby być udany? – Wiele na to wskazuje. Od strony analizy technicznej indeksy pozostają przy maksimach trendu, co pozwala przypisać większe prawdopodobieństwo jego kontynuacji niż zmiany. Pozytywnie na sentyment wpływa także perspektywa rekordowych dywidend z krajowych spółek, które zasilą konta inwestorów instytucjonalnych. Co ciekawe, to właśnie maj będzie miesiącem kumulacji wypłat dywidend (blisko 4 mld zł). I choć same przepływy z ubiegłorocznych zysków nowego impulsu hossy nie zrobią, to ich ogromna wartość powinna stanowić solidny bufor bezpieczeństwa przed wystąpieniem głębszej korekty na GPW – przekonuje Kaźmierkiewicz.

Inwestycje
Piotr Kaźmierkiewicz, BM Pekao: Najciekawsza część hossy przed nami
Inwestycje
Dorota Sierakowska, DM BOŚ: Złoto z perspektywą na kolejne rekordy
Inwestycje
Kacper Nosarzewski, 4CF: W poszukiwaniu czarnych łabędzi
Inwestycje
Amerykańskie akcje większy zysk przynoszą w okresie od listopada do kwietnia
Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego