Michał Szałas: Jak nie dać się uwieść fałszywym okazjom

– Za każdym biznesem stoją ludzie, niezależnie od tego, w którym kraju zarejestrowana jest firma – mówi Michał Szałas, adwokat i były prokurator ds. przestępstw gospodarczych. Jego dwie rady to: wyrzucić foldery reklamowe i nie inwestować w biznesy, których nie rozumiemy.

Publikacja: 27.11.2023 18:45

Gościem Aleksandry Ptak-Iglewskej w programie „Prosto z Parkietu” byl adwokat Michał Szałas z kancel

Gościem Aleksandry Ptak-Iglewskej w programie „Prosto z Parkietu” byl adwokat Michał Szałas z kancelarii Szałas Legal, b. prokurator ds. przestępstw gospodarczych.

Foto: parkiet.tv

Napisał pan ostatnio w artykule, że przy czytaniu ofert zachęcających do inwestowania należy wyrzucić broszury marketingowe do kosza. Jak wobec tego czytać oferty inwestycyjne, na co należy zwracać uwagę?

To zdecydowanie pierwsza i być może najważniejsza rada, jakiej chciałbym udzielić. Jeśli mówimy o inwestycjach – czy to crowdfundingowych, czy o oszukańczych propozycjach, przygotowanych tak, by szybko upaść, marketing jest zawsze na świetnym poziomie. To nie są ulotki czy słabe strony internetowe, to piękne foldery z wizualizacjami przedstawiające tętniące życiem nieruchomości. Gdy je oglądamy, chcemy znaleźć się w tym miejscu, wypić tę whisky, zamieszkać w tym kurorcie. Jako prokurator takich spółek widziałem bardzo dużo. Nawet doświadczeni uczestnicy rynku finansowego mający pieniądze, z sukcesami w wielu dziedzinach życia, na pytanie, dlaczego zainwestowali akurat w tę nieruchomość, odpowiadali, że pewnie ich nie zrozumiem, ale tam były takie piękne foldery. Dlatego moja pierwsza rada zawsze brzmi, by wyrzucić wszystkie materiały marketingowe do kosza.

A jeśli już wyrzucimy foldery marketingowe, to na jakie informacje, także te dostępne publicznie, jak KRS czy sprawozdania finansowe, powinniśmy zwrócić uwagę?

Pamiętajmy, że za każdym biznesem stoją ludzie, niezależnie od tego, w którym kraju zarejestrowana jest firma. Więc jeśli chcemy zainwestować większą sumę, jeśli to nie jest drobna inwestycja okazjonalna, to warto sprawdzić w KRS zarząd, udziałowców, beneficjentów rzeczywistych. Warto poświęcić godzinę, dowiedzieć się, jacy ludzie stoją za spółką. I jeśli dalibyśmy im do ręki pieniądze, gdybyśmy ich spotkali na ulicy, w biurze, to inwestujmy. Ale jeśli tych ludzi nie poznamy, nie wzbudzą naszego zaufania bądź nie wiemy, kto stoi za spółką, to jest znak ostrzegawczy. Pamiętajmy, że to, że coś się dzieje w internecie, a nawet, że to doradcy inwestycyjni – nawet z domu maklerskiego – i mają świetne materiały, to nie zmienia faktu, że za biznesem stoją ludzie i to ich wiarygodność musimy ocenić

Na które informacje ze sprawozdania finansowego pan, jako prokurator, zwracałby uwagę?

Tu nie ma prostej odpowiedzi, spółki oferujące inwestycje często są spółkami celowymi, często są założone niedawno, więc możemy nie znaleźć ich sprawozdań w KRS, albo mają niewielki kapitał zakładowy, w całości finansowany dłużnie. Ale jeżeli widzimy strukturę spółki, która np. oferuje budowę sieci hoteli, jej kapitał wynosi 5–10 tys. zł, a inwestycja w całości jest finansowana pożyczkami, także od podmiotów powiązanych, ewentualnie nie widzimy w sprawozdaniu sposobu finansowania inwestycji i bieżącej działalności, to zastanówmy się, czy nie lepiej z tej inwestycji zrezygnować. Duża część inwestycji w nieruchomości jest realizowana przez spółki celowe, które mają ograniczać odpowiedzialność spółki matki i to może być normalny biznes, ale jeśli spółka nie ma środków na prowadzenie działalności, w całości jest finansowana pożyczkami od podmiotów powiązanych, co widać w sprawozdaniach, albo jest sztucznie wyjmowana ze struktury spółki giełdowej lub grupy kapitałowej, z których co najmniej jedna spółka jest na giełdzie, by nie publikować raportów – to jest pytanie, czy spółka nie została przygotowana w ten sposób po to, by jeśli coś pójdzie nie tak, biznes stojący za tą spółką celową nie stracił środków. Jeśli mamy transakcję dwustronną, a jedna strona w pełni chroni swoje środki, to znaczy, że to ta druga strona jest obarczona większym ryzykiem ich utraty.

Jakie sytuacje nazwałby pan czerwonymi flagami?

Bardzo niepokojącym sygnałem jest, jeżeli akcję marketingową prowadzi inny podmiot, a spółką operacyjną, z którą zawieramy czynność prawną, jest inny. Spotkałem się z tym niejednokrotnie na rynku nieruchomości, rynku condohoteli czy kurortów wakacyjnych. Jedna spółka była właścicielem gruntu, na którym ma powstać hotel, z inną podpisujemy umowę, generalny wykonawca jest inną spółką, a czwarta ma być operatorem hotelu. Jeśli coś pójdzie nie tak, to pytanie brzmi, z kim zawarliśmy umowę.

Zdarzają się oferty inwestycji w biznesy związane z nową gospodarką, internetem, technologiami, kryptowalutami, działkami na Marsie. Jak oceniać takie oferty dla odważnych?

To świetne pytanie, bo moją drugą radą obok wyrzucenia materiałów marketingowych jest – nie inwestuj w coś, czego nie rozumiesz. To uniwersalna rada, jeśli nie wiesz dokładnie, skąd mają się wziąć pieniądze, które zarobisz, w jaki sposób ta spółka ma zarabiać, jeśli nie jesteś w stanie swojej żonie, mężowi, dzieciom wytłumaczyć, dlaczego ten biznes ma przynieść zysk, to dobry sygnał, by w tę inwestycję nie wchodzić. Dobrym przykładem są tokeny. Niewiele osób rozumie funkcjonowanie blockchaina. Na pytanie, co właśnie kupiłeś, inwestor rzadko potrafi udzielić odpowiedzi. Mało projektów tokenizacyjnych, nawet polskich, jest emitowanych zgodnie z prawem polskim. Pół biedy, jeśli to prawo unijne. Ale jeśli to prawo szwajcarskie, gruzińskie czy indonezyjskie, to próba odzyskania pieniędzy jest trudna.

Inwestycje
Kacper Nosarzewski, 4CF: W poszukiwaniu czarnych łabędzi
Inwestycje
Amerykańskie akcje większy zysk przynoszą w okresie od listopada do kwietnia
Inwestycje
Czy warto pozbywać się akcji w maju?
Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego
Inwestycje
Niemiecki DAX wraca do walki o 18 000 pkt