W dokumencie czytamy m.in. „(...) Wymieniono instytucje finansowe, które mają zostać odpowiednio powiadomione o właściwości prawnej podmiotu priorytetowego ze sprawy pod kryptonimem Ikar".
Plichta wskazuje, że akcja pod kryptonimem „Ikar" doprowadziła do wypowiedzenia Amber Gold wszystkich rachunków bankowych (ostatniego w czwartek) i uniemożliwiła założenie nowych rachunków.
Od wypowiedzenia umów przez banki rozpoczęły się problemy Amber Gold z terminowym spłacaniem lokat, a nawet wypłatą pensji pracownikom, zarówno Amber Gold, jak i OLT. Spółka twierdzi, że nie ma technicznej możliwości wypłaty pieniędzy z depozytów swoich klientów. ABW stanowczo zaprzeczyła, aby dokument przedstawiony przez Plichtę był prawdziwy, i złożyła w prokuraturze okręgowej w Warszawie zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa polegającego na fałszerstwie.
Przestraszeni klienci o zaistniałą sytuację obwiniają nadzór bankowy. – Dlaczego nikt wcześniej głośno nie mówił o tym, że działalność firmy jest najprawdopodobniej nielegalna? Reklamy Amber Gold były wszędzie, a państwo zaczęło interesować się sprawą dopiero teraz, kiedy mleko już się wylało? – skarży się klient firmy.
To, że nadzór zrobił za mało, żeby nie dopuścić do nieregulowanej działalności Amber Gold, przyznają ludzie związani z rynkiem finansowym. – Można było przeprowadzić kontrolę i zarzucić spółce oszustwo. Mówienie o tym, że nie było takich instrumentów prawnych, to wymyk. Można było ostrzec przed tą firmą Polaków. Tylko nie było woli ani chęci – mówi nam osoba z rynku.