Trend following, czyli podążaj za trendem

Każdy rynek ma swoją charakterystykę i specyfikę. Rozpoczynając inwestowanie, powinniśmy zidentyfikować, czy dominuje na nim duża zmienność, czy też jej nie ma, zbadać, czy mamy do czynienia z konsolidacją czy też z wyraźnym trendem, jak np. na rynku złota od kilku miesięcy

Publikacja: 14.01.2010 12:55

Wykres dzienny W20PLN

Wykres dzienny W20PLN

Foto: XTB - Trader

Duża część profesjonalnych inwestorów koncentruje uwagę na instrumentach, w których dominują wyraźne trendy zarówno wzrostowe, jak i spadkowe. Takie podejście to trend following. W przypadku tej strategii zadaniem uczestnika rynku jest zidentyfikowanie korekty w większej skali (minimum dziennej), zaczekanie na jej koniec i na przykład na mniejszej skali dołączenie się do nowo tworzącego się impulsu, zgodnego z dotychczasowym trendem.

To podejście bazuje na ciągłości danej tendencji na rynku, czyli na wzrostach lub spadkach, co jest spójne z jednym z aksjomatów analizy technicznej (rynek podlega trendom). Ta wiara pozwoliła Edowi Saykocie, Richardowi Denisowi i wielu innym inwestorom dojść do ogromnych fortun. Żaden z nich się nie zastanawiał, dokonując transakcji, gdzie może się skończyć trend, za to każde cofnięcie wykresu wykorzystywali do otwierania nowych pozycji zgodnie z wyznaczoną tendencją.

[srodtytul]Strategia przynosi efekty[/srodtytul]

Niektórzy z listy najlepszych inwestorów (publikowanej co miesiąc na stronie http://www.xtb.pl/strona.php?info=1632) stosują podobne podejście. Przykładem może być inwestor JM, który w listopadzie osiągnął 353-proc. stopę zwrotu na kapitale. W tym miesiącu zdecydował o zamknięciu kilku pozycji na instrumencie W20PLN (odpowiednik kontraktu terminowego na WIG20), które otworzył w wakacje. Wystarczy spojrzeć na wykres (nr 1), aby się przekonać, że zanim WIG20 dotarł do aktualnych poziomów (2.500 pkt), to wcześniej mieliśmy kilka korekt, które znacząco wpływały na papierowe zyski JM.

Aby stosować metodę podążania za trendem, nie potrzeba wyrafinowanych metod, wystarczy logiczne podejście. W analizach i komentarzach, a nawet książkach często mówi się o trendzie i o tym, jak go wyznaczać. Trudno jest jednak znaleźć jedną wyczerpująca definicję, która jednoznacznie by wskazała, jaki trend panuje aktualnie na danym rynku. To, co chyba najistotniejsze, to precyzyjne określenie, kiedy dany trend się skończył, a zaczął nowy. Trend najczęściej opisywany jest jako pewna tendencja notowań papierów wartościowych, która trawa od kilku dni do kilku lat.

[srodtytul]Korekta po impulsie wzrostowym[/srodtytul]

Spójrzmy na wykres [link=http://www.parkiet.com/galeria/14,2,887487.html](rys. 1)[/link], który jest typowym przedstawicielem trendu wzrostowego. Strzałki wskazują dołki, czyli wsparcia, oraz szczyty, czyli opory. Te punkty na wykresie ceny są szczególnie istotne, gdyż reprezentują konsensus pomiędzy kupującymi i sprzedającymi.

Cechą charakterystyczną trendu wzrostowego jest fakt, że po impulsie wzrostowym następuje korekta, która jest krótsza pod względem długości (według skali ceny) od impulsu. Kolejny impuls z kolei jest dłuższy od korekty przynajmniej jednym najmniejszym kwotowaniem. Z tego można wysnuć wniosek, że trend wzrostowy to seria coraz wyższych szczytów i większych dołków (podsumowując – na wykresie nr 2 każda strzałka jest wyżej niż poprzednia). W trendzie spadkowym analogiczniemusi wystąpić seria coraz niższych szczytów i dołków [link=http://www.parkiet.com/galeria/14,3,887487.html](rys. 2)[/link].Na podstawie tych prostych definicji można wskazać, że najskuteczniejszą strategią w trend following’u są „kup/sprzedaj i trzymaj”.

[srodtytul]Kiedy zamknąć transakcję?[/srodtytul]

Dla przykładu weźmy inwestora, który startuje z kwotą 50 tys. zł. Po kilku tygodniach na otwartej pozycji jego saldo wskazuje 80 tys. zł. Ma on możliwość zamknięcia transakcji i wypłacenia 30 tys. zł, konsumując zysk. W ten sposób zamyka sobie furtkę, którą oferuje trend following, czyli by mieć więcej, to trzeba oddać część „papierowego” zysku rynkowi, aby zweryfikować siłę trendu i jego potencjał. Inwestor musi zakładać, że z 30 tys. zł zysku na otwartej pozycji odda część po to, aby za chwilę zyskać kolejne 30 tys. zł. Podejście „pozwól rosnąć swoim zyskom” oferuje największe zyski z inwestycji, ale jest bardzo trudne z punkt widzenia psychologii, bo wymaga od inwestora oddania części zarobku nieprzewidywalnej przyszłości.

Należy zastanowić się jednak, co będzie bardziej dokuczliwe dla tego inwestora. Jeśli zamknie pozycję przy stanie rachunku 80 tys. zł (i zarobi 30 tys. zł), lecz rynek wzrośnie pięcio-, sześciokrotnie, ale już bez jego udziału. Czy może to, że na chwilę „odda” rynkowi części zysku, aby w konsekwencji zamknąć transakcję z saldem stanowiącym wielokrotność początkowej inwestycji? Jesse Livermore (bohater książki Edwina Lefevre’a „Wspomnienia gracza giełdowego”) dobrze to ujął, wskazując, że duże pieniądze są w dużych swingach (ruchach cenowych).Koncepcja „kup i trzymaj” podlega trudnej próbie, kiedy rynek wchodzi w fazę bessy czy też głębszej korekty.

Szczególnie, gdy notowania ekstremalnie szybko przybierają na wartości, a potem bańka inwestycyjna pęka i giełdy spadają bez opamiętania. Zastanówmy się, jak najlepiej bronić otwartej pozycji? Kiedy stwierdzić, że trend się skończył, albo że mamy do czynienia z większą korektą? Powróćmy do naszej definicji trendu, która mówiła, że wzrosty są wtedy, gdy mamy serię coraz wyższych szczytów i coraz większych dołków. Definicja ta ma swoje podwaliny w fakcie, że ruch korekcyjny nie może być dłuższy niż poprzedzający go impuls, co ściśle wiąże się z faktem, że uaktywnienie się popytu na jakimś poziomie cenowym w trendzie wzrostowym oznacza wyczerpanie siły podaży. To doprowadza nas do wniosku, że dołki – wsparcia są nienaruszalne we wzrostowej tendencji, a tym samym mogą być dobrym punktem obrony dla pozycji otwartej z duchem trend following’u.

[srodtytul]Konsumujemy 50–70 proc. trendu[/srodtytul]

Prześledźmy [link=http://www.parkiet.com/galeria/14,4,887487.html](rys. 3)[/link], jak koncepcję podążania za trendem można wykorzystać w praktyce. Jeżeli przy cenie 1.7052 na rynku GBP/USD zakończyła się korekta nieregularna (według klasyfikacji Elliota), to od tego poziomu rozpoczyna się nowy impuls. Pozycję otworzymy najprostszą metodą, czyli na wybicie szczytu pierwszego impulsu w mniejszej skali po cenie 1.7937.

Najbezpieczniejszym punktem obrony (ustawienia zlecenia ograniczającego stratę) będzie koniec korekty nieregularnej. Można także wykorzystać wsparcie wynikające z mniejszej skali, czyli dołek poprzedzający bezpośrednio impuls wybijający wspomnianą cenę (1.7937). Wraz z rozwijającym się trendem przestawiamy kolejno zlecenie broniące naszego zysku na kolejne dołki, aby pozwolić rosnąć zyskom. Ostatni stop loss (nr 5) na końcu korekty czeka na narysowanie przez rynek funta brytyjskiego do dolara amerykańskiego kolejnej korekty.

Przesunięcie poziomu obrony na wyższy poziom może nastąpić dopiero wtedy, gdy mamy pewność, że dołek danej korekty jest jej końcem, a to ma miejsce z chwilą powstania nowego szczytu. Schemat ten się powiela tak długo, aż ruch rynku w kierunku spadkowym (w tym przypadku) będzie dłuższy od impulsu, co spowoduje automatyczne zamknięcie pozycji przez zlecenie obronne. Jednocześnie wybicie tego poziomu wskazuje na potencjalną słabość rynku, ale ostatecznym testem będzie brak nowego szczytu [link=http://www.parkiet.com/galeria/14,4,887487.html](rys. 3)[/link].

Takie podejście do inwestycji pozwala na uczestniczenie w dominującej części trendu i gwarantuje zyski stanowiące średnio 50–70 proc. długości całego ruchu impulsowego [link=http://www.parkiet.com/galeria/14,5,887487.html](szary obszar na rys. 4)[/link]. Pozostała część to:¶ zapłata za informację o możliwości dołączenia się do nowego impulsu¶ zapłata za informację o zakończeniu trendu.

[srodtytul]Obligatoryjne ucinanie strat[/srodtytul]

Należy zwrócić uwagę, że inwestorzy grający z trendem nie są jego twórcami, ale bezwiednie podążają za rozwijającą się strukturą i opuszczają go, widząc jego słabość. Dość istotne okazuje się tutaj zastosowanie w praktyce starej maksymy giełdowej „ucinaj straty, a pozwalaj rosnąć zyskom”. Nie jest to łatwa zasada do konsekwentnego zastosowania przez inwestorów. Ucinanie strat jest obligatoryjne, aby chronić swój kapitał, czyli najcenniejsze dobro inwestora. Akceptowalny poziom straty doświadczonych inwestorów mieści się w przedziale 1–5 pkt proc. w stosunku do posiadanego kapitału.

Statystyki pokazują, że im mniejszy poziom strat tym lepsze wyniki można osiągnąć na transakcjach wykorzystujących trend following. Druga część starej maksymy wspomina o maksymalizacji zysku, który można osiągnąć tylko poprzez pozwolenie na swobodny rozwój trendu. Warto jednak wykorzystać mechanizm bronienia otwartej pozycji poprzez ustawianie zleceń obronnych na ostatnich dołkach we wzrostach lub szczytach podczas spadków. Profesjonalni inwestorzy korzystają jeszcze z udogodnień instrumentów pochodnych, w które wpisana jest dźwignia finansowa, co zwielokrotnia możliwości zarabiania.

Do tej grupy z całą pewnością zaliczyć można Warrena Buffetta z jego funduszem Berkshire Hathaway. Jedna z przewodnich zasad, którą się kieruje ten inwestor to kupowanie akcji, aby zachować je na zawsze. Inni jemu podobni, jak Bill Dunn, osiągali średnio roczne stopy zwrotu na poziomie 24 proc. przez dziesięciolecia i zarządzają miliardowymi funduszami.

Co ciekawe, podążając za trendem, nie ma potrzeby zgłębiać tajników analizy fundamentalnej danej spółki, nie trzeba sprawdzać, czy zarząd wywiązuje się ze swoich obowiązków, bo widać to w cenie, która jest wypadkową funkcjonowania danego podmiotu. Jeżeli dana spółka systematycznie zyskuje na wartości i widać siłę tych zwyżek, to należy się do nich tylko dołączyć na pierwszej korekcie.

Jeżeli kondycja firmy będzie słaba, to będzie to miało odzwierciedlenie w cenie akcji, bo zarząd widząc, co się może stać, będzie wyprzedawał posiadane walory. Dobrym przykładem jest tutaj Enron, który pokazując super wyniki, zbankrutował, a notowania spółki w drastycznym tempie spadły do kilku centów z poziomu 80 USD. I nawet wtedy byli inwestorzy, którzy chcieli akumulować walory Enronu, bo wierzyli, że spadki są chwilowe.

[srodtytul]Obiektywizm w inwestowaniu[/srodtytul]

Na rynkach walutowych analiza fundamentalna jest jeszcze trudniejsza, bo musimy zająć się badaniem całej gospodarki danego regionu np. USA, aby określić siłę lub słabość amerykańskiej waluty, regionu Unii Europejskiej, czy aby określić potencjał wynikający ze wspólnej waluty euro. W obu tych przypadkach gospodarki to skomplikowany system naczyń połączonych, włącznie z nieprzewidywalnymi decyzjami polityków. Należy też pamiętać, że ekonomia jest nauką humanistyczną i dane zdarzenie może zostać przez jednego analityka zinterpretowane jako pozytywne zjawisko, które umocni istniejącą tendencję, a inny stwierdzi, że ten odczyt ma negatywny oddźwięk.

Ten subiektywizm nie pomaga w inwestowaniu, ale w obu przypadkach odnośnikiem będzie cena, od której wszystko się zaczyna i na niej się kończy. Zaczyna, bo bez względu na podejście do inwestycji otwarcie nowej transakcji będzie odnoszone do aktualnej ceny. To z kolei wpłynie na jej zmianę i podjęcie decyzji przez innych uczestników rynku o dołączeniu się od trendu. Obiektywizm w inwestowaniu można osiągnąć, stosując restrykcyjne reguły bazujące na wartościach, które są bezdyskusyjne. Taką wartością jest cena, bo ona jest wypadkową prawa podaży i popytu, a tym samym wszystkich uczestników rynku, i to na niej należy się skupić, aby osiągnąć systematyczne zyski.

Każdy inwestor patrzy na rynek z perspektywy swoich doświadczeń, a to nie musi iść w zgodzie z koncepcja podążania za trendem. Weźmy taki oto przykład: ¶ aktualna cena danego instrumentu to 10 zł¶ minimalna historyczna cena to 1 zł¶ maksymalna wartość notowań to 20 złPatrząc na wykres powyżej, z którego wynika, że cena w szybkim tempie urosła od 10 zł do 1000 zł, odpowiedz sobie na pytanie: jaką pozycję należy zawrzeć, na spadki czy na wzrosty? Ważne, aby odpowiedź była intuicyjna – niejako pierwsza myśl, która przyszła do głowy. To ćwiczenie przeprowadzam na każdym szkoleniu z inwestorami i 90 proc. uczestników podaje odpowiedź, że chciałoby zawrzeć pozycje sprzedaży.

Podsumowując, nasz mózg podpowiada nam, aby grać przeciw trendowi, co jest sprzeczne z prezentowanym tutaj podejściem „gry z trendem”. Znając swoje możliwości i ograniczenia, możesz dojść do wniosku, że warto poczekać na korektę i jej koniec po to, aby dołączyć się do trendu wzrostowego. Jeżeli ruch rynku był szybki i kurs urósł do wartości blisko 1000 zł, to po korekcie prawdopodobnie wzrośnie drugie tyle, bo popyt jest dominującą siłą napędową. Można byłoby się pokusić tutaj o przytoczenie starej giełdowej maksymy „kupuj tanio, sprzedaj drogo”, ale czy ona ma sens z punktu widzenia trend followingu?

Skoro cena jest już wysoko, bo urosła do wartości 100 razy większej, to znaczy, że jest już drogo – więc zawieranie transakcji w myśl tej maksymy nie jest możliwe. Może warto by maksymę zmodyfikować do postaci „kupuj drogo i sprzedaj jeszcze drożej”, otwierając sobie drogę do nieograniczonych zysków, czego sobie i tobie czytelniku życzę.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty