Od spowolnienia wzrostu wydatków przez przestawianie się na tańsze marki aż po oszczędzanie pieniędzy coraz bardziej widoczny jest wpływ rosnącej inflacji na finanse gospodarstw domowych. Krajowy Urząd Statystyczny poinformował w czwartek, że wzrost sprzedaży detalicznej w minionym kwartale spadł do 1,8 proc. w stosunku rocznym i był najmniejszy od prawie czterech lat.

W lipcu sprzedaż detaliczna zwiększyła się o 0,3 proc. w porównaniu z czerwcem, kiedy wzrost okazał się taki sam po skorygowaniu pierwotnych danych z 0,6 proc. Cały lipcowy wzrost to skutek większego popytu w supermarketach, bo sprzedaż żywności podskoczyła o 1,5 proc. po spadku o 1,1 proc. w poprzednim miesiącu. Ale w niemal wszystkich innych asortymentach towarów odnotowano w lipcu spadek sprzedaży.

Mniejsza sprzedaż detaliczna to pierwsza oznaka ubożenia Brytyjczyków. W II kwartale ich realne dochody spadły o 0,5 proc., bo inflacja rosła szybciej niż płace. Ponad połowa gospodarstw domowych w ankiecie Nielsena odpowiedziała, że starają się obniżać koszty utrzymania. To największy odsetek od dwóch lat.

Stosunkowo wysoka inflacja na Wyspach – w maju 2,9 proc., a w czerwcu i lipcu 2,6 proc. – to skutek przede wszystkim osłabienia kursu funta po przegłosowaniu w referendum wyjścia z Unii Europejskiej. Słaby kurs sprzyja eksporterom, ale i oni nie są pewni, jak długo to potrwa. W ankiecie przeprowadzonej w 3,5 tys. firm 68 proc. eksporterów wyraziło obawy o kształtowanie się kursów walutowych. Ponad jedna trzecia ma wątpliwości związane z wysoką inflacją, a 40 proc. spodziewa się wzrostu cen ich wyrobów w tym roku. Brytyjska Izba Handlu prognozuje zwiększenie eksportu w tym roku o 3,1 proc. i o 2,9 proc. w 2018 r.