Najlepsze produkty to te, które są tanie

Grzegorz Chłopek: obserwujemy rozjazd między rynkami, który rzadko się zdarza

Publikacja: 12.09.2017 06:00

Gościem Andrzeja Steca w poniedziałkowym Parkiet TV był Grzegorz Chłopek, szef największego w kraju

Gościem Andrzeja Steca w poniedziałkowym Parkiet TV był Grzegorz Chłopek, szef największego w kraju PTE, Nationale-Nederlanden.

Foto: Archiwum

Jak ocenia pan obecną sytuację na giełdach w Polsce i na świecie? Mamy hossę czy już bańkę?

To zależy od rynku. Na początek porównajmy sytuację giełd w Polsce oraz w Stanach Zjednoczonych. Na parkiecie za oceanem trwa dziewiąty rok zwyżek. Niewątpliwie jeśli jakiś rynek długo rośnie, to trzeba się zastanowić, czy nie jest już za wysoko. Ja bardzo często odnoszę się do wskaźnika ceny do wartości księgowej, gdyż on najlepiej pokazuje inwestorom długoterminowym to, jak rzeczywiście spółki wypracowują zyski oraz jak te zyski są następnie zatrzymywane czy wypłacane w formie dywidendy. A w okresie ostatnich 26 lat giełda amerykańska charakteryzuje się wzrostem wartości księgowej średnio o 8 proc. rocznie. Przy obligacjach, które dają średnio około 5 proc. rocznie, pokazuje to, że premia za ryzyko kapitałowe dla inwestorów długoterminowych wynosi około 3 pkt proc. Obecnie amerykańska NYSE jest powyżej mediany, czyli około 75 proc. czasu w minionych 26 latach giełda ta spędziła na wycenach niższych, a zaledwie 25 proc. na wyższych.

To sygnał ostrzegawczy?

W jakimś sensie tak. Ale dla mnie ta informacja jest ważna także z innego powodu. Myśląc racjonalnie, giełda amerykańska, zakładając inwestycję długoterminową oraz że te wyceny wrócą do punktu równowagi, pozwoli na wzrost o około 5 proc. w skali roku. Jest to niezbyt atrakcyjny poziom. Podobną sytuację mamy w Polsce. U nas w ostatnich 15 latach wartość księgowa spółek rosła średnio, łącznie z wypłaconymi dywidendami dla indeksu WIG, ponad 10 proc. Wycena obecnie jest też powyżej punktu mediany, aczkolwiek ta różnica nie jest aż tak istotna jak na giełdzie za oceanem. Dopiero ostatnio obserwujemy na naszym rynku dynamiczne zwyżki. Przykładając podobne oczekiwania do wzrostu wskaźnika wartości księgowej sięgającego rocznie 8 proc., mogę oczekiwać, że wzrost giełdy będzie nieco niższy, ponieważ w tej chwili jesteśmy około 5 proc. ponad punktem mediany. Czyli w ciągu najbliższych pięciu lat oczekuję 7-proc. średniej stopy zwrotu.

Czy jest szansa, że zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Polsce przedsiębiorstwa wykażą takie wyniki finansowe, że wartość księgowa się skoryguje na plus, jeśli chodzi o wyceny?

Zawsze jest taka szansa. Jeśli gospodarka będzie się poprawiać, to niewątpliwie wyceny mogą pójść w górę. Pytanie, czy te oczekiwania nie są już w cenach. Patrząc jednak na ostatnie pięć lat, zarówno w USA, jak i w Polsce, czyli analizując wzrost wartości księgowej dla indeksów S&P 500 i WIG, jesteśmy zdecydowanie poniżej długoterminowego trendu. W Polsce jest nawet poniżej 8 proc., który to poziom jest neutralny dla dojrzałych rynków. Więc z tego punktu widzenia wnioskuję, że spółki mają jeszcze dużo do nadrobienia. Przez długi czas polska giełda była wyceniana nisko, było to związane ze słabą efektywnością spółek. W ostatnich ośmiu miesiącach mamy dużą poprawę. Może dojdziemy do 7–8 proc. na koniec roku, co i tak jest zdecydowanie wyżej niż ostatnie cztery lata. Ale nadal nie są to tak wysokie zwyżki jak w latach 2002–2011. Głównym czynnikiem, który napędzał wówczas zyski spółek, było oczywiście wejście do Unii Europejskiej. Obecnie jesteśmy już bardziej zbliżeni do rynków dojrzałych.

Skoro rynki akcji wysyłają takie sygnały, to może warto się przenieść z częścią kapitału na rynek obligacji? Choć tu z kolei rentowności są najniższe w historii.

Pierwszym krokiem, jaki zawsze należy wykonać, jest oszacowanie swojego potencjału. Oczywiście dla inwestorów indywidualnych ten potencjał, gdybyśmy nie mieli żadnych kosztów np. w funduszach inwestycyjnych, sięgałby 5 proc. w skali roku dla rynku amerykańskiego i 7 proc. dla polskiego. Wciąż jest to więcej, niż dają obligacje. Obligacje w Stanach Zjednoczonych, i to jest drugi sygnał ostrzegawczy, są na bardzo niskich poziomach. Wręcz zaskakująco niskich w relacji do tego, czego oczekiwaliśmy na początku roku. Było to związane z oczekiwaniami wzrostu inflacji, który nie wystąpił. Obserwujemy rozjazd między rynkami, który rzadko się zdarza, ale wprawia w pewną konfuzję wszystkich zarządzających, bo z jednej strony rynki akcji mają coraz wyższe notowania, natomiast rentowności obligacji są na zaskakująco niskich poziomach i to nie współgra z normalną teorią, co wskazywałoby, że któryś z rynków się niewątpliwie myli. Pytanie który.

Myśląc o emeryturze, kiedy, ile i gdzie odkładać pieniądze?

Kiedy? Mówi się, że najlepszy moment był wczoraj. Czas jest największym sprzymierzeńcem dla kogoś, kto odkłada na emeryturę czy w ogóle długoterminowo. Aby poznać siłę procentu składanego, warto uświadomić sobie, że jeśli chcemy odłożyć jakąś kwotę w ciągu 40 lat, osoba, która przesunie tę decyzję o 10 lat, będzie musiała odkładać dwa razy więcej, niż osoba, która chce to zrobić w 40 lat. Przy oszczędzaniu na emeryturę mamy dwóch największych wrogów: inflację, w tym koszty związane z posiadaniem jednostek funduszy, oraz czas, w którym oszczędzamy. Cel musi być jasno określony na samym początku. Ogólnie mówiąc, najlepszymi produktami są te, które są tanie. Stąd polecam przeszukać produkty, które nie mają zaszytych opłat sięgających 3 proc., gdyż wówczas zjadają w zasadzie całą premię za ryzyko, o której wcześniej mówiliśmy. Tutaj warto wykonać ukłon w stronę osób, które projektują pracownicze programy kapitałowe, bo rzeczywiście tam limit opłaty za zarządzanie jest, zdaje się, na najniższym możliwym poziomie, wynoszącym 0,6 proc. Dla porównania OFE mają w tej chwili efektywnie około 0,45 proc. w skali roku. Zatem większość zysków trafia na konta klientów. Z drugiej strony czynnikiem, który może nam na koniec zabrać część środków, są podatki. Warto więc wybrać produkty, które pod tym względem są efektywne. Najprostsze z nich to IKZE, gdyż mamy możliwość odliczenia od podstawy opodatkowania i każda osoba, nawet wliczając to, że na koniec będzie podatek ryczałtowy około 10 proc., zyska co najmniej 8 proc. PAAN

Finanse
Trudny spadek po GNB
Finanse
Roszady w rejestrze shortów
Finanse
ZBP: Kredyt „Mieszkanie na start” wcale nie taki atrakcyjny
Finanse
Sławomir Panasiuk zamienia KDPW na GPW
Finanse
WIG20 obchodzi 30 urodziny. W ostatnich latach przeżywał prawdziwą huśtawkę nastrojów
Finanse
Szansa na małą dywersyfikację oszczędności emerytalnych