Drugi tydzień maja, dość nieoczekiwanie, okazał się bardzo udany dla dużych spółek. Indeks WIG20 wzrósł bowiem o ponad 4 proc., oddalając się od wsparcia 2200 pkt i wracając nad 2300 pkt. Patrząc na wykres z szerszej perspektywy, nietrudno dostrzec, że zarysowuje się na nim formacja podwójnego dna. Owe denka tworzą lokalne minima z końca marca (2192 pkt) oraz ostatniego wtorku (2210 pkt). Szczyt je oddzielający znajduje się przy 2350 pkt i należy go traktować jako poziom sygnalny. Jeśli więc kurs WIG20 przebije ten opór, będzie to teoretyczna aktywacja formacji, co zgodnie z teorią oznacza zapowiedź zwyżki. Jej zasięg można szacować na 2500 pkt, co wynika z odległości między szczytem i denkami. Wyjście tak wysoko miałoby bardzo pozytywną, techniczną wymowę. Dlaczego? Otóż, po pierwsze, kurs pokonałby średnie kroczące z 50 i 200 sesji. Po drugie, udałoby się domknąć spadkową lukę z początku lutego. I właśnie dlatego pozwoliłem sobie napisać w tytule, że w tworzącej się na wykresie WIG20 formacji można pokładać spore nadzieje na zmianę układu sił, przynajmniej w segmencie spółek o największej kapitalizacji. Promyk nadziei pojawił się też w piątek na wykresie mWIG40. Indeks długą białą świecą pokonał bowiem linię trendu spadkowego, poprowadzoną po lokalnych szczytach z marca i kwietnia. Najbliższym oporem jest teraz 4678 pkt i dopiero pokonanie tej bariery potwierdzi piątkowy sygnał kupna.

Kiepsko mają się natomiast najmniejsze spółki. Indeks sWIG80 pozostaje w wyraźnym trendzie spadkowym, podtrzymując sekwencję coraz niższych szczytów i dołków. W czwartek kurs dotarł do poziomu 13 389 pkt, a więc znalazł się najniżej od 17 listopada ubiegłego roku. Na wykresie nie widać na razie sygnałów zmiany trendu. Być może mobilizująco podziała na byki bliskość ważnego wsparcia. Mowa o poziomie 13 700 pkt, który w listopadzie 2017 r. przez cztery sesje z rzędu skutecznie odpierał ataki podaży, by ostatecznie zainicjować silne odbicie i ruch w górę o blisko 1500 pkt. Zgodnie z jedną z naczelnych zasad analizy technicznej historia na wykresach lubi się powtarzać, więc nie można wykluczyć, że i maluchom uda się odreagować trwające spadki.

Wiele zależeć będzie oczywiście od nastrojów na rynkach zagranicznych. W ostatnim czasie Warszawa była mocno dodatnio skorelowana z Wall Street. W minionym tygodniu S&P500 zyskał 2,5 proc., pokonał lokalne maksimum 2717 pkt, otwierając sobie drogę do 2800 pkt. W kierunku szczytu hossy powoli zmierza też niemiecki DAX. Licząc od marcowego dołka (11 726 pkt), indeks ten zyskał już 11 proc. Do wspomnianego szczytu brakuje mu jeszcze 4,6 proc. Jeśli zagranica będzie kontynuować zwyżki, to powinno to działać mobilizująco, przynajmniej na duże spółki z GPW.

[email protected]