Zimowa olimpiada w Pjongczang. Biatlonistka Laura Dahlmeier zdobywa kolejne medale

Laura Dahlmeier to jedna z największych gwiazd zimowych igrzysk w Pjongczangu. Niemiecka biatlonistka zdobyła w Korei już trzy, w tym dwa złote, medale. I nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Kibice i sponsorzy są zachwyceni.

Publikacja: 17.02.2018 10:07

24-letnia Niemka już przeszła do historii. Jest pierwszą biatlonistką, która podczas jednych igrzysk wygrała sprint i bieg pościgowy. Dorzuciła do tego brąz w rywalizacji indywidualnej na 15 km.

Nic dziwnego, że sztab reprezentacji pilnuje, by niczego jej nie brakowało i czuwa nad jej spokojem, ograniczając kontakty z mediami do minimum. Pozasportowych obowiązków i tak ma więcej niż na mistrzostwach świata. – Wywiady, dekoracje, wizyty w tzw. Niemieckim Domu. Staram się skupić wyłącznie na najważniejszych rzeczach – tłumaczy Dahlmeier.

Herbata z węglowodanami

Radzić sobie musi tylko z przenikliwym mrozem i wiatrem, potrafiącym wypaczyć wyniki. Ale i na to znalazła sposób. – Pijemy grzane wino, to dobre na kostki... Oczywiście żartuję. Wymyśliliśmy herbatę wzbogaconą węglowodanami – opowiadała dziennikarzom.

Alkohol nie wchodzi w grę, choć nie ukrywa, że po zdobyciu pierwszego złota w sprincie świętowała do rana z Andreasem Wellingerem, który tego samego dnia został mistrzem olimpijskim na normalnej skoczni. – Nie boję się o swoją regenerację. Wielokrotnie już udowodniłam, że jestem w stanie dojść do siebie w ciągu jednego, dwóch dni – podkreśla pani Laura.

Trudno zresztą powiedzieć, że zarwała noc, bo niemieckie biatlonistki, podobnie jak wielu innych sportowców z Europy, dostały polecenie, by nie przestawiać się na czas koreański. Zawody odbywają się wieczorem, Dahlmeier i jej koleżanki kładą się więc do łóżek o drugiej, trzeciej w nocy i mogą sobie pozwolić na wstawanie o dziesiątej, jedenastej. W ich pokojach zainstalowano nawet żarówki imitujące światło dzienne.

Mocna głowa

Medale Dahlmeier w Pjongczangu nie są żadnym zaskoczeniem. Kto choć trochę interesuje się sportami zimowymi, ten wie, że rok temu Laura z mistrzostw świata w Hochfilzen wróciła z pięcioma złotymi medalami (nie udało się tylko w sprincie – srebro), zdobyła też Kryształową Kulę za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Wie również, że tajemnica jej sukcesu tkwi w perfekcyjnym strzelaniu.

– Robi to świetnie nawet pod presją – mówi jedna z jej głównych rywalek, reprezentująca Słowację Rosjanka Anastazja Kuzmina. A były biatlonista Michael Greis dodaje, że wielką siłą Dahlmeier jest psychika, umiejętność odcięcia się od otoczenia i koncentracji na każdym strzale z osobna. – Jest w tym doskonała. Wie, kiedy trzeba zaryzykować, a kiedy odpuścić. Potrafi odpoczywać i się relaksować. To dlatego jest w stanie podejmować trudne decyzje podczas największych imprez. Zwycięstwami w sprincie i biegu pościgowym zdjęła z siebie presję, która spoczywała na niej po niezwykle udanych mistrzostwach świata. Laura to fenomen – przekonuje Greis, dziś ekspert Eurosportu.

Wielki plac zabaw

Greis jest w wąskiej grupie biatlonistów, którzy podczas jednych igrzysk stawali trzykrotnie na najwyższym stopniu olimpijskiego podium. Sztuki tej dokonali jeszcze Norweg Ole Einar Bjoerndalen i jego małżonka, Białorusinka Daria Domraczewa. Jeśli Dahlmeier wygra którąś z pozostałych konkurencji, dołączy nie tylko do tego elitarnego grona, ale też zostanie pierwszą sportsmenką od zjednoczenia Niemiec, która z igrzysk (zimowych lub letnich) wróciła z trzema medalami z najcenniejszego kruszcu.

W sobotę weźmie udział w biegu ze startu wspólnego, we wtorek prawdopodobnie w sztafecie mieszanej, a dwa dni później w sztafecie kobiet. Złoto w tej ostatniej konkurencji jest prawie pewne. Niemki zdominowały Puchar Świata. Siedem z ośmiu ostatnich startów kończyło się ich zwycięstwem. Gdy zabrakło Dahlmeier, w styczniu tego roku, zajęły w Oberhofie drugą pozycję.

– Przed czterema laty nie dysponowaliśmy tak szeroką kadrą jak teraz. Mamy sześć zawodniczek, z których każda może być na szczycie – twierdzi trener Gerald Hoenig. Franziska Hildebrand, Vanessa Hinz, Franziska Preuss, Maren Hammerschmidt i Denise Herrmann stawały już na podium zawodów międzynarodowych.

Z Soczi Niemki wróciły bez choćby jednego medalu. Dahlmeier pojechała tam po naukę. – Wszystko było dla mnie nowe, interesujące. Czułam się, jakbym była na wielkim placu zabaw – wspomina. Poprawiała się ze startu na start. W sprincie zajęła 46. miejsce, w biegu pościgowym była 30., w indywidualnym – 13. Sztafetę razem z koleżankami ukończyła na 11. pozycji, w rywalizacji mieszanej reprezentacja Niemiec została zdyskwalifikowana.

Wczesna emerytura

Dahlmeier była skazana na narty. Co innego mogła robić dziewczyna, która urodziła się w Garmisch-Partenkirchen? Chyba tylko, jak jej rodzice – utytułowani kolarze górscy – jeździć rowerem. Kto jednak wie, jak potoczyłaby się kariera Laury, gdyby zamiast biatlonowych tras wybrała alpejskie stoki.

Niemieccy kibice na jej wyczyny patrzą z podziwem, ale i z niepokojem. Przed igrzyskami udzieliła wywiadu, w którym powiedziała, że w przypadku sukcesu w Pjongczangu nie będzie kontynuować kariery za wszelką cenę i może pójść w ślady Magdaleny Neuner. Jej wielka poprzedniczka przeszła na sportową emeryturę w wieku 25 lat. Zabrakło jej motywacji, chciała poznać normalne życie.

– Poza biatlonem mam jeszcze kilka innych rzeczy, które naprawdę kocham – zaznacza Laura. Jedną z nich jest wspinaczka. W zeszłym roku zdobyła szczyty Taulliraju i Alpamayo (prawie 6 tys. m n.p.m.) w peruwiańskiej Kordylierze Białej, stanowiącej część Andów.

Nie zamieni się z Lewandowskim

Biatlonistów ciężko szukać w czołówkach najhojniej opłacanych sportowców, w Pucharze Świata najlepsi są w stanie zarobić w sezonie między 100 a 200 tys. euro, do tego dochodzą oczywiście pieniądze od sponsorów, Dahlmeier ma ich aż 18 – najważniejszym jest firma Viessmann, producent systemów grzewczych. Ale młoda Niemka zapewnia, że finanse nigdy nie były głównym powodem, dla którego zakładała na nogi narty i zawieszała na ramieniu karabin.

– Nie żyję w luksusie. Nie jestem typem kobiety, która po wygranej od razu biegnie na zakupy. Nie wydaję na głupoty, staram się oszczędzać, bo wiadomo, że kariera sportowca nie trwa długo. Mieszkam z rodzicami, to świetne rozwiązanie, bo mogę z nimi spędzać wspólnie czas i jeść posiłki – mówi Laura, która na co dzień służy w austriackim wojsku (jest sierżantem).

W jednym z wywiadów została zapytana, czy zamieniłaby się miejscami z Robertem Lewandowskim. – Ani na sekundę. Gwiazdy piłki nie mają żadnej prywatności. Wchodzą do supermarketu i cały sklep wariuje. Cieszy mnie, gdy ludzie wiwatują na mój widok i się mną interesują, ale nie wiedzą o mnie wszystkiego. Wyznaczyłam granicę, poza którą nie mają wstępu – opowiada Dahlmeier.

Może jednak jej apetyt na wygrywanie nie osłabnie tak szybko i za cztery lata zobaczymy ją na olimpijskich trasach w Pekinie?

[email protected]

Parkiet PLUS
100 lat nie kończy historii złotego, ale zbliża się czas euro
Parkiet PLUS
Szukajmy spółek, ale też i inwestorów
Parkiet PLUS
Wynikowi prymusi sezonu raportów
Parkiet PLUS
Dobrze, że S&P 500 (trochę) się skorygował po euforycznym I kwartale
Parkiet PLUS
Złoty – waluta, która przetrwała największe kataklizmy
Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?