Inwestorzy zastanawiają się nad strukturą portfela na drugą połowę roku. Zwłaszcza po niszczycielskiej pierwszej połowie roku, gdy z trudem można było znaleźć dobrze spisujące się aktywa czy nawet sektory. W tej sytuacji trzeba rozważyć paletę czynników ryzyka, które z punktu widzenia makro być może warto zaakceptować i podjąć.

Na początek ryzyko polityczne. Największym z rynkowego punktu widzenia jest chyba to dotyczące pokusy zagarnięcia „ponadprzeciętnych” zysków spółek z sektora energetycznego czy ogólnie podwyższenia podatków. Do tego trzeba dodać nieco zapomniane, ale cały czas możliwe regulacje skierowane do sektora big tech. Trudno też nie wspomnieć o geopolityce. Na pierwszy plan wysuwa się wojna w Ukrainie i możliwe jej konsekwencje w postaci kryzysu energetycznego oraz żywnościowego. Nieco dalej mamy kwestię Iranu, który raczej idzie w kierunku wsparcia Rosji niż porozumienia z Zachodem, a także ciągle tlącą się zimną wojnę między USA a Chinami. Ostatnie dane dotyczące zachorowań na Covid-19 każą oczywiście wciąż mieć na uwadze ryzyko wywołane kolejną falą zakażeń i związanych z nią obostrzeń.

Z punktu widzenia makroekonomicznego ze względu na wysoką inflację mamy ryzyko, moim zdaniem niemałe, przedobrzenia w zaostrzaniu polityki monetarnej. Mocny dolar, możliwy kryzys energetyczny i żywnościowy mogą znacząco odbić się na krajach rozwijających się oraz tych określanych mianem frontier.

Jednocześnie warto pamiętać o funkcjonujących w gospodarce automatycznych mechanizmach „wygładzających”. Spowolnienie gospodarcze, a tym bardziej recesja, skutkuje przy wysokich cenach wyraźnie słabnącym popytem konsumpcyjnym i inwestycyjnym. Jeżeli dodamy do tego narosłe zapasy półproduktów oraz wyrobów gotowych, to – nie jest to obecnie popularne słowo – mamy istotny czynnik deflacyjny.

Ryzyko inflacyjne i podwyżki stóp procentowych wypchnęły rentowności rządowych obligacji na dawno niespotykane globalnie poziomy, a ryzyko dalszego spowolnienia, coraz bardziej widoczne choćby w wycenach surowców, sugeruje szczyt inflacji i spadek rentowności. Widać to po spadających od marca w Stanach Zjednoczonych oczekiwaniach inflacyjnych zarówno w ujęciu rocznym, jak i pięcio- i dziesięcioletnim. Taki obraz sytuacji pozwala śmielej zerkać w kierunku ryzyka stopy procentowej, a mimo istotnej przeceny wstrzymać się z ekspozycją zarówno na szeroki rynek akcji, jak i długu korporacyjnego.