Skup miał ruszyć w poniedziałek, ale projekt zaczął się od opóźnień – po południu Eskimos poinformował, że listę kilkudziesięciu partnerów, którzy będą w terenie skupowali owoce od rolników – opublikuje na swojej stronie we wtorek. Spółka przeznaczy na jabłka nawet 125 mln zł – ma skupić nawet 500 tys. ton jabłek, a cenę kilograma owoców ustalono na 0,25 zł. Firma uzyska na ten cel od państwa gwarancje kredytowe.

Eskimos został przedstawiony jako firma, która sama wystąpiła z propozycją skupu jabłek. Wywołało to zdziwienie Krajowej Unii Producentów Soków, która zrzesza 70 proc. przetwórców w Polsce. KUPS twierdzi, że sam zgłaszał chęć przeprowadzenia takiego skupu przed sezonem, a interwencja w trakcie sezonu wprowadzi tylko zamieszanie. Jeden z ekspertów branży komentuje jednak nieoficjalnie, że to właśnie przetwórcy są obwiniani przez resort o narzucanie tak niekorzystnych cen rolnikom.

Nie są też znane kryteria wyboru spółki. – Nie znamy mechanizmu, według jakiego został wyłoniony podmiot odpowiedzialny za skup, firma Eskimos. Nie znamy szczegółów planowanego przedsięwzięcia ani zasad, według których skup będzie prowadzony – informuje KUPS. Witold Boguta, prezes Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw, przyznaje, że jest potrzeba zdjęcia pół miliona ton jabłek dla stabilizowania rynku, jednak skup nie jest pomysłem optymalnym, ponieważ przerobione na koncentrat jabłka pozostaną na rynku spożywczym. – Pytanie, na ile wpłynie to na funkcjonowanie rynku koncentratu i jego ceny w przyszłości – mówi Boguta. Uważa, że najlepiej byłoby przeznaczyć nadmiar jabłek na cele nieżywnościowe, czyli na biogaz albo alkohol. Do chwili oddania tekstu do druku Eskimos i Ministerstwo Rolnictwa nie odpowiedziały na pytanie o sposób wyboru firmy do współpracy i wynagrodzenie.