Bezpieczniejsza GPW

Rok temu na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie doszło do manipulacji kursem kontraktów terminowych na WIG20 - uważa znaczna część uczestników rynku. Niestety, nie stwierdziła tego jeszcze prokuratura. Sprawdziliśmy, co przez ostatnich 12 miesięcy zmieniło się na GPW i czy inwestorzy mogą czuć się bezpieczniej.

Publikacja: 04.02.2005 06:38

Wydarzenia z 4 lutego ubiegłego roku przelały czarę goryczy. Wcześniej na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie wprawdzie zdarzały się nie podyktowane niczym spadki lub wzrosty kursów, ale wiele wskazywało, że były to pomyłki maklera lub inwestora. Stratę pieniędzy w wyniku takich działań łatwiej było przełknąć, niż w sytuacji gdy wszystko sugeruje manipulację. Po sesji 4 lutego inwestorzy oczekiwali, że GPW zdecyduje się na anulowanie transakcji. Władze giełdy nie podjęły takiej decyzji, mimo że w przypadku podobnych zdarzeń, na takie działania decydowały się największe giełdy terminowe świata (Chicago Mercantile Exchange - CME, Chicago Board of Trade - CBOT oraz Eurex). Jedyny argument przemawiający za utrzymaniem wyników sesji mówi, że cała sprawa mogłaby mieć teraz znacznie mniejszą rangę (nikt by nie stracił pieniędzy), a prokuratura mogłaby być bardziej skora do umorzenia śledztwa. Tymczasem wiele wskazuje jednak na to, że już w tym miesiącu pojawią się akty oskarżenia.

Giełda zmienia zasady obrotu

Dość szybko po 4 lutego GPW zdecydowała się na wprowadzenie kilku zmian do regulaminu i szczegółowych zasad obrotu. Dotyczyły one większości instrumentów notowanych na warszawskim parkiecie. Polegały na zmniejszeniu dopuszczalnego zakresu zmian cen w trakcie jednej sesji oraz w niektórych przypadkach ograniczały wolumen zlecenia. Czy takie decyzje mogą zapobiec kolejnym próbom manipulacji lub zwykłym błędom? Niestety, nie, ale w znacznym stopniu ograniczają one efekty niepożądanych zleceń. Należy wyraźnie zaznaczyć, że działania GPW w zakresie obostrzania reguł obrotu są ograniczone. Kolejne regulacje mogą w wyraźny sposób utrudnić handel, co z kolei może wpłynąć na zmniejszenie aktywności inwestorów. Patrząc przez pryzmat zabezpieczeń czysto technicznych, można więc stwierdzić, że "4 lutego" może się powtórzyć. Giełda zrobiła dużo by zminimalizować ewentualne szkody, ale całkowite wyeliminowanie ryzyka manipulacji jest niemożliwe.

Jeden z ważniejszych kroków, jakie GPW może jeszcze zrobić dla poprawy bezpieczeństwa obrotu, to wprowadzenie klarownych reguł anulowania transakcji. Reszta należy do nadzorcy rynku i wymiaru sprawiedliwości.

Transakcje, których być

nie powinno

Anulowanie transakcji nie może być powszechnym zjawiskiem. Nadużywanie tej możliwości będzie tak samo szkodliwe dla rynku, jak przeregulowanie. Zdarzają się jednak sytuacje, gdy w wyniku błędu wysokie straty ponosi duża część uczestników. Wtedy uczciwym rozwiązaniem wydaje się anulowanie transakcji. Jak jednak pokazały wydarzenia z 4 lutego, bez czytelnych zasad przeprowadzania takiej operacji wydaje się ona niemożliwa. Dlatego w 2004 roku giełda rozpoczęła konsultacje dotyczące stworzenia procedury anulowania transakcji. Jej projekt jest na internetowych stronach GPW. Po analizie tego dokumentu można stwierdzić, że w bardzo dużej części projekt GPW jest porównywalny z regułami obowiązującymi na największych giełdach terminowych świata.

Warto zastanowić się jednak nad jednym punktem. Mówi on o tym, że aby transakcje mogły być anulowane, potrzebna jest zgoda wszystkich członków giełdy, którzy brali w nich udział. Chodzi tu nie tylko o biura maklerskie, ale także np. o banki, które mogą działać na giełdzie na rachunek własny. Wyobraźmy sobie sytuację, że członek giełdy, działając na rachunek własny (czy to w roli animatora rynku, czy zwykłego inwestora) zarobi na takim wydarzeniu. Pojawia się wtedy zagrożenie, że przy wydawaniu zgody na anulowanie transakcji zadecydują względy czysto ekonomiczne i zgody nie będzie. Z projektu procedury wynika, że wystarczy jedna odmowa i cofnięcie operacji staje się niemożliwe. Dlatego warto rozważyć dodanie dwóch punktów do procedury. Jeden zakładałby przekazanie do publicznej wiadomości informacji o członkach giełdy, którzy wyrazili zgodę i jej nie wyrazili. Poszkodowani inwestorzy mają prawo wiedzieć, jaką decyzję podjęło ich biuro maklerskie. Drugi punkt powinien pozostawić giełdzie możliwość anulowania transakcji, nawet w sytuacji, kiedy nie wszyscy członkowie wyrażą na to zgodę. Interes poszczególnych uczestników rynku nie zawsze bowiem pokrywa się z interesem całego rynku. Dziwić może więc uzależnianie, ujmując to górnolotnie, dobra ogółu od decyzji jednostki.

W procedurze nie ma też informacji, jak będzie traktowany brak odpowiedzi ze strony członków giełdy. Wprawdzie giełda chce ich regulaminowo zobowiązać do wyrażenia woli, ale to wcale nie znaczy, że wszyscy się takiemu nakazowi podporządkują. W związku z powyższym w omawianym dokumencie powinien się znaleźć zapis interpretujący brak wyrażenia woli. Najlepiej jako zgodę na anulowanie transakcji.

Komisja walczy o uprawnienia

Największy wpływ na poziom bezpieczeństwa obrotu giełdowego ma postawa Komisji Papierów Wartościowych i Giełd oraz wymiaru sprawiedliwości. Komisja badając wydarzenia z 4 lutego działała skutecznie. Doprowadziła do blokady rachunku, na którym wylądowały zyski z "przekrętu". Zawiadomiła prokuraturę i współpracowała z nią przy prowadzeniu śledztwa. Maciej Kujawski, rzecznik prokuratury okręgowej, w jednej z wypowiedzi dla PARKIETU bardzo pozytywnie ocenił pomoc otrzymaną od nadzorcy rynku.

4 lutego obnażył jednak ograniczone możliwości działania, jakie w takich sytuacjach ma Komisja. Sama nie mogła zablokować rachunku inwestycyjnego największego beneficjenta nadzwyczajnych zmian kursu kontraktu, podejrzewanego o udział w manipulacji. Wysłała więc w tej sprawie prośbę do Generalnego Inspektora Informacji Finansowej. Ograniczenia prawne nie pozwoliły jednak tej instytucji spełnić prośby Komisji. Podstawę do blokady dał dopiero wniosek z DI BRE.

Dlatego też Komisja stara się o rozszerzenie swoich uprawnień. Dokładnie mają one być określone w nowej ustanie o nadzorze rynku, nad którą właśnie trwają prace. Ma się w niej znaleźć zapis, który między innymi nada przewodniczącemu KPWiG uprawnienia do blokady rachunku na okres nie dłuższy niż 48 godzin. Będzie mogła ją przedłużyć prokuratura. W tym wypadku mowa o okresie trzech miesięcy, a w uzasadnionych przypadkach nawet dłuższym.

Mobilizacja wymiaru

sprawiedliwości

Działania GPW i KPWiG w celu zwiększenia bezpieczeństwa obrotu idą na marne, gdy przestępstwa na rynku kapitałowym nie są odpowiednio traktowane przez wymiar sprawiedliwości. Trudno podliczyć ilość spraw skierowanych przez Komisję do prokuratury, które są umarzane albo się przedawniają. Uczestnicy rynku narzekają na przewlekłość działania Temidy. Pojawiają się też zarzuty o niewystarczającym zrozumieniu tematu przez sędziów czy prokuratorów.

Wiele wskazuje jednak na to, że tym razem prokuratura okręgowa stanie na wysokości zadania. Jej rzecznik Maciej Kujawski po raz kolejny zapowiedział, że jeżeli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego (np. nie pojawią się nowe dowody), to do końca lutego powinny zostać sformułowane akty oskarżenia o manipulację kursem i działania na szkodę domu maklerskiego. Osobno będzie też prowadzone drugie śledztwo. Jego szczegółów rzecznik na razie nie chce ujawniać, ale nie ukrywa, że będzie ono dotyczyć prania pieniędzy. W tej sprawie zostało już skierowane pismo z prośbą o pomoc prawną do Szwajcarii. - Nitki prowadzą właśnie do tego kraju - powiedział Kujawski.

Kalendarium afery 4 lutego

8 stycznia 2004 r. - załamanie notowań kontraktu terminowego

- 15.49: w ciągu kilku sekund marcowa seria futures na WIG20 spada o 9% i zatrzymuje się na dolnych widełkach. Przecenę uruchomiło duże zlecenie stop-loss. Dzieło dokończyły aktywujące się kolejne zlecenia typu stop-limit i stop-loss.

To wydarzenie mogło zrodzić w głowie "tajemniczego inwestora" (dalej "TI") pomysł na łatwe zarobienie pieniędzy.

8 stycznia - 3 lutego 2004 r.

- TI przekonuje do swojego pomysłu Arkadiusza O. (byłego pracownika Centrum Operacji Kapitałowych Banku Handlowego, który uchwałą KPWiG z 13 sierpnia 2002 roku został zawieszony w uprawnieniach maklera pap. wart. w związku z nienależytym wykonywaniem zawodu i naruszeniem przepisów prawa) i Rafała G. (byłego pracownika Centrum Operacji Kapitałowych Banku Handlowego i obecnego w omawianym okresie pracownika Bankowego Domu Maklerskiego PKO BP).

- Zarejestrowana na brytyjskich Wyspach Dziewiczych spółka Cagliari (dalej: "Inwestor") otwiera rachunek inwestycyjny w Domu Inwestycyjnym BRE Banku. Pełnomocnikiem spółki jest Arkadiusz O.

- Na rachunek wpływa około 3,8 mln zł. Pochodzi z kredytu poręczonego przez TI.

- Arkadiusz O. ustala plan działania z Rafałem G. (oprócz wspólnej przeszłości zawodowej łączy ich także pasja do samochodów sportowych).

4 lutego 2004 r.

9.10-9.45:

- Inwestor otwiera 100 krótkich pozycji po kursie 1618 pkt.

- Inwestor składa zlecenie otwarcia 1000 pozycji długich po kursie 1464 pkt (10% poniżej kursu odniesienia).

- Inwestor składa trzy zlecenia otwarcia łącznie 2000 pozycji krótkich po kursie 1786-1788 pkt (10% powyżej kursu odniesienia).

15.00-15.15:

- W arkuszu zleceń marcowej serii futures na WIG20 pojawia się zlecenie na kilkadziesiąt tysięcy kontraktów z limitem zbliżonym do kursu rynkowego. Składa je pracownik DM BPH. Po chwili zostaje wycofane. Można przypuszczać, że pracownik biura współpracował z głównymi bohaterami afery. Najprawdopodobniej zlecenie zostało złożone w celu "przetestowania" Warsetu, czy da się wprowadzić taką dyspozycję.

- Inwestor składa trzy zlecenia otwarcia - łącznie 500 pozycji krótkich po kursie 1658-1750 pkt.

15.16-15.19:

- Rafał O. (z BDM PKO BP) wykorzystuje uprawnienia kolegi z biura i wprowadza bezpośrednio do Warsetu zlecenie sprzedaży 4000 kontraktów po każdej cenie - PKC (zlecenie nie ma pokrycia). Rozpoczyna się przecena, która znosi kurs z 1634 pkt do 1526 pkt (-6,6%). Za mało, by mogło się zrealizować zlecenie kupna 1000 kontraktów (złożone przez Inwestora w porannej części sesji).

- Natychmiast po pierwszym zleceniu Rafał O. wprowadza drugie, tym razem kupna, ale też PKC i też na 4000 pochodnych. Notowania gwałtownie rosną z 1526 pkt do 1788 pkt (+17,2%). Realizuje się większość (1898 kontraktów) zleceń sprzedaży Inwestora złożonych w porannej części sesji po średnim ważonym kursie 1769 pkt.

- Notowania wracają z 1788 pkt do 1634 pkt (-8,6%).

15.20:

- BDM PKO BP zwraca się z wnioskiem do GPW o anulowanie transakcji (giełda nie wyraziła zgody).

- KPWiG i GPW rozpoczynają analizowanie całego wydarzenia.

15.38-16.10:

- Inwestor zamknął 989 pozycji krótkich (z posiadanych blisko 2000).

Po sesji

- KPWiG rozpracowuje sytuację (kontaktuje się z DI BRE w sprawie Inwestora oraz z BDM PKO BP). Straty inwestorów oszacowano na 5,44 mln zł (najwięcej, 2,84 mln, stracił BDM PKO BP). Okazuje się, że na całym zajściu najwięcej zarobił Inwestor (spółka Cagliari) - około 2,57 mln zł). Powstaje podejrzenie manipulacji. Komisja rozpoczyna działania mające na celu zablokowanie rachunku (wysyła pismo do GIIF).

5 lutego 2004 r.

Rano

- Rachunku nie można zablokować z przyczyn prawnych.

- Inwestor zamyka zdecydowaną większość krótkich pozycji.

- DI BRE po rozmowach z KPWiG wysyła zawiadomienie do GIIF.

Południe

- GIIF blokuje rachunek (na którym znajduje się niewielka liczba krótkich pozycji oraz niecałe 5,5 mln zł).

- Komisja wysyła zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do prokuratury.

Po 5 lutego 2004 r.

- KPWiG oraz GPW rozpoczynają kontrole w biurach maklerskich.

- Funkcjonariusze ABW zatrzymują Arkadiusza O. i Rafała G.

- Prokuratura stawia im zarzuty, że działając w porozumieniu dopuścili się przestępstwa, polegającego na sztucznym podwyższeniu i obniżeniu ceny kontraktów terminowych na indeks WIG20, a także, że dopuścili się oszustwa na szkodę Bankowego Domu Maklerskiego PKO BP.

- Komisja nakłada na PKO BP jako podmiot prowadzący działalność maklerską, karę pieniężną w wysokości 400 tys. złotych za naruszenie przepisów prawa, nieprzestrzeganie zasad uczciwego obrotu oraz naruszenie interesów zleceniodawców. Ma to związek z wydarzeniami z 4 lutego 2004 r.

- Mija blokada rachunku w DI BRE (nie można jej przedłużyć). Inwestor wypłaca pieniądze, pozostaje bezkarny.

- Komisja nakłada na DI BRE Banku karę w wysokości 100 tys. zł za naruszenie istotnych przepisów prawa, zasad uczciwego obrotu i interesów zleceniodawcy. Kara została nałożona za brak nagranych dyspozycji telefonicznych klientów, potwierdzanie dyspozycji klientów przez drugiego pracownika, pomimo ich braku, wystawianie zleceń klientów w sposób niezgodny z przepisami prawa. Ma to związek z wydarzeniami z 4 lutego 2004 r.

- Komisja nakłada na Bank BPH karę w wysokości 175 tys. zł za istotne naruszenie przepisów prawa (przekazanie do realizacji na giełdę zlecenia bez należytego zabezpieczenia na rachunku klienta, przyjmowanie zleceń od osób nieuprawnionych oraz bez należytej identyfikacji klienta). Dotyczy to m.in. gigantycznego zlecenia na kilkadziesiąt tysięcy kontraktów złożonego 4 lutego.

4 lutego 2005 r.

- Prokuratura wciąż prowadzi śledztwo.

Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski
Gospodarka
Czy i kiedy RPP wróci do obniżek stóp?
Gospodarka
Złe i dobre wieści przed COP 28