Potencjał najmłodszych rynków niewykorzystany

Rynki graniczne, mniej rozwinięte niż wschodzące, ale nadające się do inwestowania, miały się wyróżnić już w 2010 r. Tak się jednak nie stało. Optymistyczne prognozy mogą spełnić w tym roku

Aktualizacja: 27.02.2017 03:15 Publikacja: 05.02.2011 02:51

Grzegorz Siemionczyk

Grzegorz Siemionczyk

Foto: GG Parkiet

Na pierwszy rzut oka ubiegły rok należał do tzw. rynków granicznych, uboższych krewnych dobrze znanych inwestorom rynków wschodzących. Skupiający 26 takich giełd indeks MSCI Frontier Markets zyskał niemal 19 proc. Dla porównania – analogiczny wskaźnik rynków wschodzących MSCI Emerging Markets zyskał około 16 proc., a dojrzałych MSCI World niespełna 10 proc. Mimo to ubiegłoroczna koniunktura na najmłodszych giełdach, biorąc pod uwagę oczekiwania, pozostawiała wiele do życzenia. Już rok temu wskazywano, że indeksy rynków wschodzących i dojrzałych w pierwszym roku hossy odrobiły dużą część kryzysowych strat, a ponieważ objęte nimi spółki nie poprawiały wyników równie szybko, ich wskaźniki (cena do zysku) przewyższyły wieloletnią średnią. W tej sytuacji wydawało się, że kapitał skieruje się na rynki graniczne, które w 2009 r. ledwie drgnęły i wydawały się ekstremalnie tanie. Ten scenariusz się nie sprawdził. Dziś MSCI FM do maksimum sprzed bessy nadal brakuje 84 proc., podczas gdy indeksy rynków dojrzałych i wschodzących od szczytów dzieli odpowiednio 26 i 16 proc.

[srodtytul]Europejskie „maluchy” w ogonie[/srodtytul]

Dlaczego „rynki wschodzące jutra”, jak się niekiedy określa najmłodsze giełdy, jako grupa nie odrobiły zapóźnienia? Wyjaśnienia można szukać w ich różnorodności, która sprawia, że zbiorcze indeksy słabo oddają panującą na nich koniunkturę. Choć przesadą są żarty, jakoby do worka z napisem „frontier markets” wrzucano wszystkie kraje, które mają giełdę, a nie pasują do innej kategorii, rzeczywiście są one znacznie bardziej zróżnicowane niż rynki wschodzące. Wśród 32 państw figurujących w indeksie rynków granicznych MSCI lub alternatywnym indeksie FTSE jest aż 13 takich, które należą tylko do jednego z nich. A w wypadku 23 krajów, które jedna lub druga z tych spółek uważa za wschodzące, są zaledwie trzy sporne. Rozbieżności te wynikają z definicji rynków granicznych jako takich, które są dostępne dla zagranicznych inwestorów, ale ich kapitalizacja i płynność nie wystarczają, aby zaliczyć je do grona rynków wschodzących. Te kryteria mogą spełniać z jednej strony kraje ludne, lecz ubogie, a z drugiej państwa dość zaawansowane gospodarczo, ale o niewielkiej populacji i niskiej liczbie akcji w wolnym obrocie. I tak, w indeksie MSCI FM obok siebie figurują należąca do strefy euro Estonia, podnosząca się z kolan Argentyna, zamożne dzięki ropie kraje arabskie i otwierające się na świat azjatyckie i afrykańskie giganty, jak Nigeria, Pakistan i Bangladesz. Ogromne różnice w charakterze rynków granicznych sprawiły, że w 2010 r. jedne wciąż były pogrążone w recesji lub stagnacji (Chorwacja, Rumunia, Bułgaria), inne należały zaś do najbardziej dynamicznych gospodarek świata (Katar, Liban, Nigeria). W efekcie zarówno wśród 10 giełd o najwyższych w 2010 r. stopach zwrotu, jak i tych, które odnotowały największe spadki, połowę stanowiły parkiety graniczne. W pierwszej grupie wyróżniła się Sri Lanka, gdzie akcje podrożały o 96 proc., a także Ukraina, Estonia. Wszystkie te giełdy były też w czołówce rok wcześniej. Pokazuje to – podobnie zresztą jak to, iż MSCI FM nie dogonił w 2010 r. MSCI EM – że w ubiegłym roku bardziej opłacało się podążać za trendem, niż stawiać na giełdy, które w pierwszym roku hossy były maruderami. Dowodzi tego także przypadek Bangladeszu – od umownego początku bessy na światowych giełdach w październiku 2007 r. akcje podrożały tam o ponad 160 proc., a także Argentyny – tam zwyżka przekroczyła 50 proc. Na drugim biegunie znalazły się bałkańskie rynki graniczne – Bułgaria, Serbia, Słowenia i Chorwacja – wyceny akcji są tam wciąż o ponad 55 proc. niższe niż przed bessą. Krajom tym szkodziła dotychczas pogłębiona przez kryzys zadłużeniowy dekoniunktura w Europie Zachodniej, z którą ich gospodarki są silnie powiązane.

[srodtytul]Aktywa na późną fazę hossy [/srodtytul]

Innym powodem, dla którego „wschodzące rynki wschodzące” nie spełniły pokładanych w nich nadziei, jest strategia inwestorów instytucjonalnych. – Rynki graniczne są zawsze mniej płynne, mają więc wśród ogółu rynków charakterystykę podobną do charakterystyki małych spółek na poszczególnych parkietach. Gdy do funduszy napływa dużo kapitału, a tak wciąż działo się w ubiegłym roku, to w pierwszej kolejności lokują one te środki w najbardziej płynne aktywa. Dopiero później wybierane są rynki mniej płynne. Szczególnie że wejście na rynki graniczne wymaga dalszej perspektywy niż kilka miesięcy – tłumaczy Andrzej Błachut, szef działu rynków wschodzących w spółce Swiss & Global, która zarządza funduszami szwajcarskiego banku Julius Baer. – Do rynków granicznych inwestorzy najczęściej przekonują się dopiero, gdy dobra koniunktura na pozostałych rynkach utrzymuje się przez dłuższy czas. Mimo trwającego od dwóch lat trendu wzrostowego brak przesłanek do istotnego angażowania się na rynkach granicznych, które z natury są mało płynne. Zmieni się to wraz z ustaniem obaw o wzrost gospodarczy na świecie, a inwestorom skończą się pomysły inwestycyjne na łatwiej osiągalnych rynkach – wtóruje mu Marek Buczak, zarządzający z Quercus TFI. Wiele wskazuje na to, że ten rok będzie dla giełd granicznych lepszy niż ubiegły. Argumenty, które już rok temu dawały powody do nadziei, dziś brzmią jeszcze bardziej przekonująco. – W trzecim roku wzrostowego cyklu na światowych giełdach można oczekiwać poprawy notowań tych aktywów, które zyskują popularność w późnej fazie cyklu, w tym rynków granicznych – twierdzi Andrew Howell, ekspert ds. frontier markets w Citigroup. Co będzie zachęcało inwestorów do zwiększenia zaangażowania na rynkach granicznych? Przede wszystkim perspektywy tych gospodarek. Tempo wzrostu gospodarczego państw objętych indeksem MSCI FM będzie zbliżone do krajów z MSCI EM. W obu grupach mediana prognozowanych przez MFW na 2011 r. stóp wzrostu PKB wynosi 4,3 proc., przy czym wynik pierwszej grupy wciąż będzie ograniczała dekoniunktura w krajach południowej Europy. Wobec tego mniejsze dotychczas zwyżki pierwszego z tych indeksów sugerują, że wyceny akcji na rynkach granicznych są atrakcyjniejsze niż na rynkach nieco starszych.

Największym zagrożeniem dla najmłodszych rynków wydaje się inflacja. Jak wynika z danych Citigroup, średnio w państwach klasyfikowanych jako frontier markets wynosi ona dziś 6,8 proc., w porównaniu z 6 proc. na rynkach wschodzących. – Dynamice cen wciąż daleko do poziomu z 2008 r., gdy wynosiła średnio 15 proc. W minionym roku w większości krajów inflacja wzrosła, ale do poziomu, który w historycznej perspektywie jest rozsądny – uspokaja Howell. – Poprawa koniunktury na danym rynku uruchamia zresztą zwykle samonapędzający się proces poprawy fundamentów, gdy waluta się umacnia, inflacja spada, a stopy procentowe pozostają niskie, co z kolei wspiera argument o inwestycyjnej atrakcyjności tego rynku – dodaje analityk Citigroup.

[srodtytul]Azjatyckie rynki faworytami[/srodtytul]

– Analizując rynki graniczne, nie powinno się ich wrzucać do jednego worka, tylko rozpatrywać „case by case” – zaleca jednak Marek Buczak, nawiązując do wspomnianej niejednorodności tej grupy parkietów. Atrakcyjność poszczególnych giełd zależy m.in. od przyjmowanego horyzontu inwestycyjnego. – W indeksie MSCI FM jest dużo krajów eksportujących ropę naftową, oprócz państw z Bliskiego Wschodu są to np. Kazachstan i Nigeria. Jeśli surowiec ten będzie dalej drożał, rynki te zyskają. A biorąc pod uwagę to, że gospodarka amerykańska zaczyna ruszać, a rynki wschodzące mimo podwyżek stóp procentowych wciąż szybko rosną, presja na wzrost cen surowców jest wyraźna – wskazuje Błachut. Jednak drożejąca ropa będzie czynnikiem negatywnie wpływającym na koniunkturę na innych rynkach granicznych. W dalszym terminie to przed nimi jednak wydają się otwierać lepsze perspektywy. – W średnim ciekawe będą europejskie frontier markets. W 2010 r. gospodarki te wciąż się kurczyły, a punkt zwrotny powinien przypaść na połowę bieżącego roku. Wówczas też nastąpi zmiana percepcji tych rynków. A wyceny są tam obecnie bardzo niskie – tłumaczy ekspert Swiss & Global. Istotnie, bułgarski indeks Sofix musiałby się więcej niż potroić, aby wrócić do poziomu z jesieni 2007 r. Rumuński BET musiałby się niemal podwoić. – Te kraje przypominają mi Polskę z lat 2003–2004 i mogą doświadczyć takiego samego przyspieszenia – dodaje. – Z państw europejskich duży potencjał ma Rumunia, jednak kraj ten potrzebuje jeszcze trochę czasu, aby wyjść z kłopotów, w jakie wpadł podczas kryzysu. Wyceny, szczególnie na bazie historycznych wyników spółek, są tam dość atrakcyjne. Osobiście jednak nie sądzę, aby Rumunia mogła kiedykolwiek powtórzyć sukces Polski – studzi entuzjazm Buczak. Według niego w dłuższym czasie najbardziej perspektywiczne rynki graniczne to azjatyckie, szczególnie Wietnam, Pakistan i Bangladesz. – Są to kraje o korzystnej demografii, niskich kosztach pracy, które w najbliższych latach mają szansę przeżyć duży napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Aby tak się stało, potrzebna jest jednak stabilizacja polityczna – tłumaczy. Tego samego zdania jest Błachut. – W Chinach bardzo szybko rosną koszty pracy. Godzina pracy przy produkcji odzieży sięga tam już 1 USD, podczas gdy w 0,22 USD w Bangladeszu, do 0,50 USD na Sri Lance. Chiny muszą więc przechodzić na produkcję o wyższej wartości dodanej, a azjatyckie rynki graniczne przejmują rolę producenta najtańszych produktów – zauważa. Howell wymienia wśród faworytów Nigerię, Argentynę i Kazachstan. Temu ostatniemu sprzyjają bogate i łatwo dostępne złoża surowców, w tym uranu, na który popyt rośnie w związku z rozkwitem energetyki atomowej. Pierwsze dwa napędzać zaś mają przemiany polityczne i poprawiająca się struktura gospodarki. Z tych samych powodów dobrze wypaść może Kenia – dodaje Andrzej Błachut.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty