W czwartek Komisja Europejska przedstawiła nowe prognozy gospodarcze dla państw UE. Niemal bez wyjątku są one bardziej optymistyczne od poprzednich, z lipca br. Wtedy ekonomiści KE oceniali, że PKB strefy euro powiększy się w tym roku o 1,7 proc., a w 2018 r. – o 1,8 proc. Obecnie spodziewają się tempa wzrostu na poziomie odpowiednio 2,2 i 2,1 proc. W 2019 r. spadnie ono do 1,9 proc. „Europejską gospodarkę napędza solidny wzrost konsumpcji prywatnej oraz ożywienie gospodarcze na świecie. Wzrost inwestycji też odżywa" – napisała KE w komunikacie.

W jej ocenie PKB Polski urośnie w tym roku o 4,2 proc., a nie o 3,5 proc., jak sądziła w lipcu. To będzie najlepszy wynik od 2011 r., ale sześć gospodarek UE (m.in. Irlandia i Czechy) rozwija się jeszcze szybciej. W 2018 r. tempo wzrostu polskiej gospodarki ma spaść do 3,8 proc., zamiast do 3,2 proc., a w 2019 r. do 3,5 proc.

KE zakłada, że wzrost konsumpcji w Polsce wyhamuje w 2018 r. do 3,7 proc., z 4,9 proc. w tym roku. Tego efektu nie skompensuje przyspieszenie wzrostu inwestycji z 4,2 do 7,9 proc. To nie jest scenariusz powszechnie akceptowany przez ekonomistów. Wielu z nich uważa, że wysoka dynamika konsumpcji może się jeszcze utrzymać.

KE doceniła działania polskiego rządu na rzecz uszczelnienia systemu podatkowego i mocno zrewidowała przewidywania dotyczące deficytu sektora finansów publicznych. Zarówno w tym, jak i w przyszłym roku ma on wynieść 1,7 proc. PKB, a w 2019 r. – 1,9 proc. PKB. W lipcu KE oczekiwała w latach 2017–2018 deficytu rzędu 2,9 proc. PKB.

O tym, że poprawa stanu finansów publicznych nie jest w ocenie KE jedynie skutkiem nadspodziewanie dobrej koniunktury, świadczy to, że zrewidowała też szacunki tzw. strukturalnego deficytu. W 2017 r. ma on wynieść 2,1 proc. PKB, zamiast 3,2 proc. PKB, a w kolejnych latach stopniowo rosnąć do 2,5 proc. PKB.