Leszek Balcerowicz: PiS dopuścił się przestępstwa przeciw rozwojowi

WYWIAD | PROF. DR HAB. LESZEK BALCEROWICZ z byłym ministrem finansów Polski i byłym prezesem NBP rozmawia Grzegorz Siemionczyk

Aktualizacja: 02.05.2018 07:56 Publikacja: 01.05.2018 06:32

Prof. dr hab. Leszek Balcerowicz

Prof. dr hab. Leszek Balcerowicz

Foto: GG Parkiet

W 2015 r. Forum Obywatelskiego Rozwoju opublikowało głośny raport „Następne 25 lat", w którym wyliczało reformy niezbędne do podtrzymania szybkiego tempa rozwoju polskiej gospodarki. Co znamienne, prawie w ogóle nie było w nim mowy o rynku kapitałowym. Czy to oznacza, że potencjał tego rynku we wspieraniu wzrostu gospodarczego został już w Polsce wyczerpany?

Z tego, że w naszych raportach nie ma expressis verbis mowy o rynku kapitałowym nie wynika, że go lekceważymy. Znam opracowania EBC pokazujące, że w Europie gospodarka jest nadmiernie uzależniona od finansowania bankowego, a niedostatecznie od finansowania z rynku kapitałowego. W tym sensie rynek w Polsce trzeba rozwijać, o czym pośrednio mówiliśmy pisząc o konieczności odbudowy kapitałowego filara systemu emerytalnego. Obecny stan jest jednak taki, że dużo większą rolę w finansowaniu przedsięwzięć gospodarczych ma w Polsce sektor bankowy i w pierwszej kolejności należy zadbać o to, aby on działał sprawnie. Polityka rządu PiS idzie w odwrotnym kierunku. Po ostatnich nacjonalizacjach banków po względem udziału kapitału państwowego w sektorze bankowym jesteśmy w pierwszej trójce w krajach postsocjalistycznych, ścigamy się z Rosją.

Obóz rządzący upatruje w tym szansy na zwiększenie poziomu oszczędności krajowych i w efekcie finansowanych ze źródeł krajowych inwestycji, których poziom jest w Polsce chronicznie niski.

W świetle światowych badań istnieje bardzo silny związek między udziałem państwa w bankach a ryzykiem kryzysu. Im więcej kapitału państwowego w bankach, tym większe ryzyko ingerencji politycznej w rozdział kredytów, co się zawsze źle kończy. Przekonała się o tym ostatnio Słowenia. Ogólnie, dla długofalowych perspektyw rozwoju gospodarki liczą się przede wszystkim czynniki instytucjonalne, takie jak udział własności prywatnej, zakres wolności gospodarczej, swoboda konkurencji, poziom regulacji, poziom rządów prawa, działanie aparatu skarbowego itp. Z tej perspektywy kluczowe jest rozróżnienie na kapitał prywatny i państwowy, a nie na krajowy i zagraniczny.

Wspomniał pan o konieczności odbudowy kapitałowego filara systemu emerytalnego. Pracownicze Plany Kapitałowe to właściwy kierunek?

Sądzę, że w porównaniu z wariantem kontynuacji OFE w ich pierwotnym kształcie, PPK to gorsze rozwiązanie. Niezależnie od tego, nic nie odwróci szkód, jakie w systemie emerytalnym wyrządziło obniżenie wieku emerytalnego. To będzie obciążenie dla finansów publicznych rzędu 10 mld zł rocznie, a niski poziom oszczędności w Polsce to w dużej mierze skutek chronicznego deficytu budżetowego. Do tego decyzja o obniżeniu wieku emerytalnego będzie miała fatalny wpływ na poziom zatrudnienia w Polsce, którego zwiększanie powinno być jednym z priorytetów rządu.

Obniżając wiek emerytalny, rząd i prezydent Andrzej Duda zapewniali, że dają Polakom wybór. Nabycie uprawnień emerytalnych nie obliguje przecież do rezygnacji z pracy, tylko daje taką możliwość. Liberałom powinno się to podobać, że każdy może sam zadecydować, czy chce pracować dłużej i mieć później wyższą emeryturę, czy krócej kosztem niższej emerytury...

Rozumny liberalizm sprowadza się do tego, że działając w określonych warunkach, dąży się do zmniejszenia interwencji polityków w gospodarce, czyli do rozszerzenia wolności indywidualnej w ramach rządów prawa. Trzeba więc odnosić się do rozwiązań, które istnieją. A w istniejącym, repartacyjnym systemie emerytalnym istnieje silna zależność między minimalnym wiekiem uprawniającym do emerytury, a faktycznym wiekiem przechodzenia na emeryturę.

Nigdy jednak nie mieliśmy tak dobrej koniunktury na rynku pracy. Rosnące coraz szybciej wynagrodzenia teoretycznie powinny skłaniać ludzi do kontynuacji pracy.

Teoretycznie w PRL mogliśmy pracować lepiej, ale w praktyce obowiązywała zasada, czy się stoi, czy się leży... Gdy istnieją patologiczne bodźce, racjonalnie działający ludzie postępują zbiorowo nieracjonalnie. Moim zdaniem są dwa rodzaje destrukcji. Jeden to fizyczna agresja wobec ludzi, drugi to stwarzanie patologicznych bodźców, które skłaniają racjonalnych ludzi do działania, które wszystkim przynosi szkodę. Z tym właśnie mamy teraz do czynienia. Mamy patologiczne bodźce, skłaniające do wczesnego przechodzenia na emeryturę, zwłaszcza osoby o niskich zarobkach. Dlatego w mojej ocenie obniżenie wieku emerytalnego to jest przestępstwo przeciwko rozwojowi gospodarczemu Polski.

Przejdźmy do spraw bieżących. W ub.r. dług publiczny Polski zmalał nie tylko w stosunku do PKB, ale też w ujęciu nominalnym. Nie licząc 2014 r., gdy rząd PO-PSL umorzył obligacje skarbowe z portfeli OFE, to pierwszy taki przypadek od początku transformacji. Ostrzeżenia, w tym pańskie, że rząd PiS zadłuży Polskę jak nikt przedtem, były na wyrost?

Trzeba odróżnić tendencje, zależne od działania sił systematycznych, od epizodów. Spadek długu publicznego w ub.r. to epizod, którego źródła są jasne. On był związany z umocnieniem złotego, dzięki czemu zmalała dewizowa część długu publicznego, oraz z boomem gospodarczym w Europie, który pomaga nie tylko Polsce, ale też Węgrom i innym krajom. Te czynniki działają niezależnie od polityki PiS, nie mają z nią nic wspólnego. Dość powiedzieć, że w ub.r. 13 państw UE miało nadwyżkę w sektorze finansów publicznych, a my mieliśmy znaczący deficyt mimo doskonałej koniunktury. Finanse publiczne mają to do siebie, że odpowiedzialne ich traktowanie wymaga analizowania ich w perspektywie kilku, kilkunastu lat. Polityka PiS w bez wątpienia przynosi finansom publicznym szkody, a czynniki epizodyczne będą je przejściowo przesłaniały. Na jak długo?

Nie da się ukryć, że rząd zwiększył wyraźnie tzw. sztywne wydatki publiczne. Ale próbuje znaleźć dla nich finansowanie. Uszczelnia system podatkowy, teraz proponuje wprowadzenie podatku solidarnościowego...

Nazwanie tego podatku „solidarnościowym" to jest niegodziwy fałsz. Wiązanie tej daniny z postulatami opiekunów osób niepełnosprawnych to próba zrzucenia na nich odium podwyżki podatków. To jest po prostu podłe. Rząd PiS zwiększył wydatki publiczne o prawie 40 mld zł rocznie i twierdził, że to nie wymaga podnoszenia podatków, wystarczy uszczelnianie. A teraz twierdzi, trzeba zwiększyć podatki, by sfinansować ok 1-2 mld zł wydatków na niepełnosprawnych. Zresztą, wbrew deklaracjom, rząd PiS systematycznie podnosi obciążenia podatkowe, tylko robi to tak, żeby nie było tego widać. To się odbywa przez zamrożenie kwoty wolnej od podatku i jej likwidację dla osób lepiej zarabiających, przez wprowadzenie podatku „bankowego", przez zapowiedziane zniesienie limitu składek na ZUS, które zwiększy obciążenia z tego tytułu o 5,5 mld zł, a także przez zapowiadaną opłatę paliwową itp. Proszę sobie tylko wyobrazić, jak bardzo PiS będzie musiał podwyższać podatki, gdy przyjdzie pogorszenie koniunktury. Skrajna nieodpowiedzialność tego rządu polega na tym, że zachowuje się jak ktoś, kto wygrał los na loterii i swoje wydatki opiera na założeniu, że będzie nadal wygrywał...

Ale innej drogi, niż podnoszenie podatków, chyba nie ma. Wśród polityków panuje przeświadczenie, że programu 500+ cofnąć się nie da, że taki postulat to przepis na polityczną śmierć. Stąd przecież deklaracje PO, że rozszerzy ten program na każde dziecko.

Nie rozumiem, skąd ten defetyzm. Trzeba pokazać ludziom, jaki mają wybór: o ile będzie trzeba podnieść podatki, żeby sfinansować zwiększone wydatki. Część wyborców się zastanowi, czy 500+ w obecnej formie to najlepszy możliwy wariant.

Abstrahując od nazwy podatku „solidarnościowego", nie ma w Polsce potrzeby zwiększenia progresywności systemu podatkowego? W tym momencie on jest nawet degresywny, gdy uwzględni się nie tylko stawki PIT, ale też składki na ubezpieczenia społeczne.

Jako krok w tym kierunku rekomendowaliśmy w FOR znaczące podniesienie kwoty wolnej od podatku. To byłoby z perspektywy społeczeństwa lepsze rozwiązanie, niż znaczące zwiększenie wydatków, m.in. na 500+ i na obniżenie wieku emerytalnego, i próba skompensowania ich podwyżką podatków.

Czy jest cokolwiek, za co liberał mógłby rząd PiS pochwalić? Może tzw. Konstytucja Biznesu, która – jak się zdaje – wychodzi naprzeciw wysuwanym przez FOR postulatom deregulacji gospodarki?

Pan żartuje? Nazwanie jakiejś ustawy „konstytucją" przez partię, która systematycznie gwałci Konstytucję, to jest kpina. Jaka jest wiarygodność takiej ustawy wprowadzanej przez seryjnych gwałcicieli Konstytucji i praworządności? Rząd, który narusza fundamenty porządku prawnego, może złamać każde prawo.

Poza nazwą, ten pakiet ustaw będzie pomocny dla biznesu?

Nie można tej nazwy niewolniczo powtarzać! Powtarzając ją, stajemy się tubą propagandową rządu. Jeśli zaś chodzi o same zapisy, to one w dużej mierze stanowią powtórzenie obowiązujących reguł, takich jak ta, że co nie jest zakazane, jest dozwolone. To jest powtórna sprzedaż już sprzedanych produktów, choć nieszanowanych.

Tzw. Konstytucja Biznesu to nie jedyny pomysł rządu PiS na poprawę warunków prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce. Wcześniej mieliśmy pakiet 100 zmian dla firm, niedawno zaś premier Morawiecki ogłosił projekt obniżenia CIT dla małych firm do 9 proc....

To jest w dużej mierze jak darowanie lodówki Eskimosom. Ogromna większość firm, których ta obniżka ma dotyczyć, nie płaci CIT, tylko PIT na poziomie 19 proc. Poza tym, to jest rozwiązanie, które może paradoksalnie stanowić barierę dla rozwoju firm. Jeśli małe firmy mają przywileje, to wzrost może się im nie opłacać. Wsparcie małych firm powinno polegać właśnie na usuwaniu tych regulacyjnych przeszkód wzrostu. Działając w przeciwnym kierunku rząd być może kalkuluje, że małych firm jest więcej, niż dużych, więc warto zabiegać o głosy tej grupy wyborców. A być może jest to wynik jakiegoś przesądu, że kapitalizm działa lepiej, gdy biznes jest rozdrobniony.

Te działania wpisują się raczej w „patriotyzm gospodarczy" tego rządu. Małe firmy to rodzimy kapitał, a duże to najczęściej kapitał zagraniczny. Rozumiem, że wbrew intuicji do rozwoju małych firm najbardziej przyczyniłoby się pozbawienie ich wszelkich przywilejów?

Nie twierdzę, że trzeba znieść wszelkie ułatwienia dla małych firm, ale nie wolno tworzyć antybodźców dla wzrostu. To działa przeciwko rozwojowi gospodarki, który polega właśnie na tym, że niektóre małe firmy stają się większe. Ten rząd ma jednak to do siebie, że deklaruje jedno, a robi co innego. Weźmy plan Morawieckiego, zakładający zwiększenie stopy inwestycji do 25 proc. PKB. Diagnoza, że poziom inwestycji jest zbyt niski, jest słuszna, ale co z tego, skoro jednocześnie inwestycje tłumi?

W jaki sposób? Stworzył Państwowy Fundusz Rozwoju, który jest dość aktywny, przyjął też projekt zmian w ustawie o specjalnych strefach ekonomicznych, który ma pozwolić na udzielanie ulg podatkowym firmom na obszarze całego kraju. To nie napędzi inwestycji?

Państwowe inwestycje nie zastąpią prywatnych. Przeciwnie, państwowe inwestycje często są źródłem problemów. Albowiem, ich decydenci nie podlegają bodźcom rynkowym i nie ponoszą odpowiedzialności za swoje decyzje. Ponadto inne mechanizmy selekcji sprawiają, że przedsiębiorstwa państwowe przyciągają -średnio rzecz biorąc- gorszych menedżerów, niż prywatne. Jednocześnie zwiększając wydatki publiczne, rząd PiS zmniejsza oszczędności, dostępne firmom prywatnym utrudniając finansowanie ich inwestycji. Do tego prowadzi działania potęgujące ryzyko działalności przedsiębiorstw. Chodzi o systematyczne podkopywanie rządów prawa oraz o ryzyko bezwzględnego postępowania aparatu skarbowego wobec przedsiębiorców w związku z presją na egzekwowanie podatków. Proszę zwrócić uwagę na to, że jak na razie, prywatne inwestycje zagraniczne w Polsce mają lepszą dynamikę, niż prywatne inwestycje krajowe. Być może jest tak, że zagraniczne firmy czują się reprezentowane przez państwo, z którego pochodzą. A polskich firm nie ma kto bronić przed ich własnym państwem.

A może ten niemrawy wzrost inwestycji ma związek z ograniczoną podażą pracy, a nie z niepewnością dotyczącą prawa i z „przykręcaniem śruby" podatkowej?

Poczucie, że ryzyko działalności wzrosło, jest faktem. Gdyby to obniżało inwestycje, byłoby to zgodne z doświadczeniami. Ale trudność ze znalezieniem rąk do pracy też może mieć tu znaczenie. Obniżając wiek emerytalny i wprowadzając 500+ PiS spotęgował problem niedoboru pracowników.

We własnym przekonaniu PiS ten problem rozwiązuje. W końcu 500+ ma zwiększyć dzietność.

Nie ma na świecie przykładów na to, że takie programy, jak 500+, mogą zwiększyć dzietność. Ale nawet gdyby okazało się, że w Polsce to działa, to złagodziłoby problem niedoboru pracowników za 20 - 25 lat. No chyba że przywrócono by pracę dzieci.

CV

Prof. dr hab. Leszek Balcerowicz jest wykładowcą Szkoły Głównej Handlowej oraz założycielem i przewodniczącym rady fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju. Jest autorem reform gospodarczych w Polsce z przełomu lat 80. i 90. XX w. Dwukrotnie, w latach 1989–1991 i 1997–2000, był ministrem finansów i wicepremierem RP. W latach 2000–2007 był prezesem Narodowego Banku Polskiego.

Gospodarka krajowa
Mariusz Zielonka, Konfederacja Lewiatan: Polski eksport zaraz złapie zadyszkę
Gospodarka krajowa
Co nam dała Unia, co jeszcze można poprawić
Gospodarka krajowa
MFW: Polaryzacja światowej gospodarki coraz większa, Polska zieloną wyspą
Gospodarka krajowa
Nie ma chętnych do władz PFR?
Gospodarka krajowa
Zagraniczne firmy już lepiej oceniają Polskę
Gospodarka krajowa
Kamil Sobolewski, Pracodawcy RP: Zbieramy żniwo niedostatku inwestycji