Atak przed przedawnieniem

Gdy właśnie urzędnik szykuje się do kontroli, nasza czujność jest uśpiona.

Publikacja: 12.06.2018 05:00

Robert Morawski specjalista ds. podatków

Robert Morawski specjalista ds. podatków

Foto: Archiwum

W ostatnich latach nasiliła się praktyka kontrolowania podatników przed upływem terminu przedawnienia. Niskie stopy procentowe to także kłopot dla fiskusa, który musi zarabiać jak najwięcej, również wtedy, gdy odsetki od zobowiązań podatkowych – stanowiące wielokrotność jednej ze stóp NBP – są na minimalnym poziomie. Dlatego strategia wyczekiwania z kontrolą podatkową stała się swoistą regułą działania urzędników.

Zarówno podatnicy, którzy płacą w trakcie roku zaliczki na podatek, jak i ci wyliczający daninę do zapłaty wyłącznie na koniec roku, liczą na to, że ktoś ich zeznania sprawdza od samego początku. Ci pierwsi wierzą, zwłaszcza jeśli urząd zwraca coś w kilka tygodni po złożeniu zeznania, że zanim nadpłata wpłynie na ich konto bankowe, urząd skarbowy zaakceptował wyliczenia i sprawa staje się zamknięta. Nic bardziej mylnego... Zwrot nadpłaty poprzedza jedynie kontrola formalna, głównie wartości uiszczonych zaliczek, a potem samego zeznania. Na kontrolę merytoryczną powinniśmy się przygotować z dużym „wyprzedzeniem".

Oczywiście podobnie jest z tymi, którzy deklarują podatek samodzielnie, a jego należna kwota jest wpłacana jednorazowo, równolegle ze składanym zeznaniem. Jeśli na przykład jesteśmy inwestorem giełdowym i sami składamy PIT-38, najwięcej kłopotów możemy mieć wtedy, gdy korygowaliśmy koszty – kontrola raczej będzie. Nie wcześniej, lecz później. I tak, jak napisałem w tytule, atak nastąpi tuż przed upływem przedawnienia.

Upływ przedawnienia jest dla podatnika szczególnym procesem. Już w następnym roku po zakończeniu roku podatkowego nie bardzo pamiętamy, jakich operacji dokonywaliśmy. Potem jest złożenie zeznania, wydanie z siebie odprężającego „uff!" i z miesiąca na miesiąc nasza świadomość na temat tego, co wpisaliśmy w przychodach, kosztach, ulgach i innych rubrykach, maleje. Coś uzupełniliśmy na podstawie informacji telefonicznej, coś dodaliśmy po konsultacjach ze znajomymi. Kwoty ściągnięte z internetu zniknęły z historii wyszukiwania, a interpretacje się zmieniły o sto osiemdziesiąt stopni. Gdy właśnie urzędnik szykuje się do kontroli, nasza czujność jest uśpiona.

I właśnie urzędnikom o to chodzi. Może czegoś nie odtworzymy, może nie mamy kopii dokumentów. Może każą nam załatwić w banku jakieś zaświadczenie, a tam dowiemy się, że okres archiwizacji minął. Denerwujemy się, wpadniemy w panikę – czuliśmy się zwycięzcami, wyliczając mniejszy podatek lub konsumując zwróconą nadpłatę, więc łatwo nas będzie zaskoczyć fiskalnym kontratakiem.

Gdybyśmy mogli jeszcze utworzyć na to jakąś rezerwę, oprocentowaną według tej samej stawki co zaległość podatkowa... O przepraszam, to jakaś kpina! Przecież nie jesteśmy fiskusem. Nikt nam takiego oprocentowania nie zapisze w ustawie!

Felietony
Jak wspominam debiut WIG20
Felietony
Wszystko jest po coś i ma znaczenie
Felietony
Znieczulica regulacyjna
Felietony
DORA – kluczowe wyzwania w zakresie odporności cyfrowej instytucji finansowych
Felietony
Przekształcenia transgraniczne w świetle regulacji
Felietony
Nie piszemy już listów. Warto przynajmniej czytać niektóre