Cena ropy oddaje część wyraźnych zwyżek z początku kwietnia za sprawą gasnących obaw o jej podaż na Bliskim Wschodzie oraz pojawienie się większych obaw związanych z potencjalnym popytem na ten surowiec na świecie.

Na Bliskim Wschodzie sytuacja stała się nerwowa po irańskim ataku dronowym na Izrael, który wywołał strach przed bardziej stanowczą odpowiedzią Izraela i rozprzestrzenieniem się konfliktu na kraje ościenne. Pojawiły się pytania o potencjalne dodatkowe sankcje ze strony Zachodu, które mogłyby być nałożone na Iran, czyli państwo będące jednym z kluczowych producentów ropy w OPEC. Wiele wskazuje, że przynajmniej na razie dodatkowe sankcje są mało prawdopodobne. Iran i tak w ostatnich latach musiał znacząco obniżyć produkcję, a takie kraje jak np. USA mają świadomość, że zaostrzenie sankcji odbiłoby się echem w innych krajach, mogłoby wywołać reakcję Rosji czy Chin.

Z kolei obawy dotyczące popytu na ropę naftową są uzasadnione. O ile niedawno opublikowana dynamika PKB w Chinach zaskoczyła na plus, o tyle już pozostałe wskaźniki, w tym dynamika produkcji przemysłowej, rozczarowały, co świadczy wciąż o niepewnej sytuacji gospodarczej Państwa Środka. W USA o słabym popycie na ropę świadczą chociażby dane dotyczące jej zapasów. W poprzednim tygodniu wzrosły one bardziej od rynkowych oczekiwań.