Szlak handlowy, który mógł połączyć Buddę z Jezusem

Wymiana gospodarcza pomiędzy Imperium Rzymskim a indyjskimi królestwami była bardzo intensywna, a w ślad za towarami przemieszczały się idee. To, zdaniem części religioznawców, może tłumaczyć liczne podobieństwa między buddyzmem a chrześcijaństwem.

Publikacja: 24.12.2022 08:13

Chrystus Pantokrator to często występujący w sztuce bizantyńskiej wizerunek Jezusa, władcy i sędzieg

Chrystus Pantokrator to często występujący w sztuce bizantyńskiej wizerunek Jezusa, władcy i sędziego Wszechświata. Jezus na tych przedstawieniach wykonuje charakterystyczny gest, w którym niektórzy dopatrują się podobieństwa z gestami wykonywanymi przez Buddę na wielu zabytkach sakralnych.

Foto: Shutterstock

Fot. CloudOnePhoto/shutterstock

Podobieństwa między Buddą i Jezusem od dawna fascynują religioznawców. Nie da się bowiem ukryć, że obaj założyciele wielkich religii mieli pewne bardzo zbieżne fragmenty swoich nauk. „Błogosławieni jesteście ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże” – mówił Jezus (Łk 6,20). „Żyjmy najbardziej szczęśliwie, nic nie posiadając” – powiedział Budda (Dhammapada 15:4). Obaj posługiwali się w swoich naukach podobnymi przykładami. Na przykład ewangeliczna przypowieść o wdowim groszu ma swój buddyjski pierwowzór. Obaj dokonywali cudów. Budda chodził po wodzie tak jak Jezus, a jeden z jego uczniów w chwili zwątpienia zaczął tonąć, podobnie jak św. Piotr. Obaj mieli 12 uczniów, z których jeden okazał się zdrajcą. Zarówno narodziny Buddy, jak i Jezusa zostały zapowiedziane i towarzyszyły im cudowne okoliczności. Obaj zaczęli głosić publicznie nauki w wieku około 30 lat, a wcześniej byli kuszeni przez demony. Oczywiście pomiędzy ich naukami i żywotami można też znaleźć poważne różnice. Istniejące podobieństwa są jednak tak wielkie, że rodzą pytania o wpływie buddyzmu na wczesne chrześcijaństwo. Czy jednak pomiędzy starożytną Palestyną, będącą częścią Imperium Rzymskiego, a starożytnymi Indiami mogły istnieć jakieś związki? Jak najbardziej one istniały. Oba kraje prowadziły ze sobą dosyć intensywny handel, a wraz z handlem w obie strony przenoszone były idee.

Faktorie handlowe

„Indie, Chiny i Półwysep Arabski zabierają naszemu imperium 100 milionów sestercji rocznie, według konserwatywnych szacunków. Tyle nas kosztują nasze luksusy i nasze kobiety” – skarżył się w I w. n.e. Pliniusz Starszy, rzymski przyrodnik. Handel między Rzymem a krainami Wschodu musiał być więc wówczas bardzo intensywny. Cały czas znajdowane są jego ślady. Rzymskie monety odkrywane w Indiach czy w Afganistanie nie dziwią archeologów, podobnie jak to, że indyjscy władcy z tamtych czasów czasem przedstawiali się na swoich monetach w stylu podobnym do rzymskich cesarzy. Indyjscy kupcy docierali na Zachód z przyprawami, cukrem, tkaninami, barwnikami czy z kością słoniową. W rzymskich willach znajdowano mozaiki przedstawiające egzotyczne zwierzęta sprowadzane z Indii. Już wówczas dochodziło więc do pewnej formy „globalizacji” handlowej.

Wymiana towarowa pomiędzy Indiami i Rzymem prowadzona była dwoma głównymi szlakami. Droga lądowa prowadziła przez Afganistan i Persję do Syrii, w dużej części wzdłuż Jedwabnego Szlaku z Chin. Dużo większe znaczenie miał jednak szlak morski prowadzący z zachodniego wybrzeża Indii do Egiptu. W końcówce I w. przed Chrystusem 120 statków rocznie wypływało do Indii z portu Myos Hormos położonego nad Morzem Czerwonym. Rzymscy kupcy zakładali też własne placówki w portach południowych Indii oraz Sri Lanki, na terenach zamieszkiwanych przez Tamilów. Istniały też handlowe placówki indyjskie na terenie Imperium Rzymskiego. Szczególnie mocno były one widoczne w Egipcie.

Szlakami handlowymi transportowano nie tylko towary i kapitał. Przemieszczały się też nimi idee. Wśród kupców z Indii, którzy zamieszkali na terenach podległych Rzymowi, byli również buddyści. W egipskiej Aleksandrii archeologowie odkopywali później nagrobki z buddyjskim symbolem Koła Dharmy. Na Zachód przybywali też mnisi buddyjscy. Do Syrii oraz Egiptu wysłał ich w III w. jako misjonarzy indyjski cesarz Aśoka. Wzdłuż Jedwabnego Szlaku zachowały się stelle z jego edyktami, nakazującymi głosić nauki buddyjskie obcym ludom. Po drodze, na terenie Afganistanu, znajdowały się buddyjskie królestwa założone przez Greków – weteranów kampanii Aleksandra Wielkiego. Wiadomo również, że między 22 r. p.n.e. i 13 r. n.e. do cesarza Oktawiana Augusta przybyło poselstwo od indyjskiego króla zwanego przez Rzymian „Porusem”. Jeden z uczestników tego poselstwa, buddyjski mnich, spalił się publicznie w Atenach, by zademonstrować siłę swojej wiary. Czy jest więc możliwe, by Jezus i apostołowie również mieli okazję spotkać buddyjskich misjonarzy?

Czytaj więcej

Jak buddyjska swastyka trafiła na rosyjskie banknoty?

Tajemniczy klasztor

Filon z Aleksandrii, filozof pochodzenia żydowskiego, żyjący na przełomie I w. p.n.e. i I w. n.e., w jednej ze swoich prac opisywał sektę, którą nazywał „terapeutami”. Mieli oni żyć w okolicach Aleksandrii, w wiosce przy brzegach jeziora Mareotis. Żyli oni we wspólnocie przypominającej klasztorną, praktykowali ubóstwo i wegetarianizm. Mieli swoje święte pisma, które studiowali, a modlili się dwa razy dziennie. Dla Greków, Rzymian i Żydów taka wspólnota była czymś dziwnym i niezwykłym. Filon niestety nie napisał, w co wierzyli owi „terapeuci”. W latach 90. XX w. językoznawca i zarazem religioznawca Zacharias Thundy postawił jednak tezę, że Filon przekazał nazwę tej wspólnoty w zniekształconej formie. Zniekształconej, dlatego że oryginalna była trudna do wymówienia przez Greków. Brzmiała ona bowiem „therawada”. Pochodziła ona z języka palijskiego i oznacza „doktrynę starszych”. To nazwa najstarszego odłamu buddyzmu, dominującego obecnie m.in. na Sri Lance i w krajach Azji Południowo-Wschodniej. To tradycja silnie oparta na życiu monastycznym. To właśnie misjonarzy z tego odłamu buddyzmu wysłał do Egiptu cesarz Aśoka.

Czy coś jednak mogło ich łączyć ze środowiskiem, w jakim przebywał Jezus? Możliwe „brakujące ogniwo” w tej historii mogło być w klasztorze żydowskiej sekty esseńczyków w Qumran. Owo stronnictwo religijne istniało od 152 r. p.n.e. do 70 r. n.e., a historycy spierają się, co do jego wpływu na wczesne chrześcijaństwo. Niektórzy nawet spekulują, że Jezus mógł przebywać wśród esseńczyków. O samych esseńczykach wciąż niewiele jednak wiadomo, a przechowywane przez nich zwoje z żydowskimi tekstami religijnymi nie musiały w pełni odzwierciedlać ich wierzeń. Wielką anomalią w ich przypadku było już samo to, że wybrali monastyczny styl życia – coś wcześniej niespotykanego w religii żydowskiej.

Co jednak miałoby łączyć esseńczyków z misjonarzami buddyjskimi? Filon z Aleksandrii twierdził, że byli oni odłamem... terapeutów. „Poza tym Filon utrzymuje, że esseńczycy w Syrii i w Palestynie są tożsami z magami w Persji oraz z gimnosofistami w Indiach! Gimnosofistami nazywano mędrców indyjskich, nie uwzględniając przy tym podziału na braminów i buddystów. Terapeuci utrzymywali kontakt z esseńczykami, przynajmniej w sferze duchowej. (...) Podobieństwo ideałów esseńskich do buddyjskich jest tak uderzające, że powstało już wiele książek szukających odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób myśl buddyjska dotarła do żydowskich esseńczyków. Jeśli przyjmiemy osąd Filona, to przyczynili się do tego terapeuci. Teolog Adolf Hilgenfeld już w XIX w. widział w postawie esseńczyków „religię żydowską zapłodnioną przez zoroastrianizm oraz uniwersalistyczne cechy buddyzmu”; w jego pojęciu była to doskonała gleba, „na której powinno wzejść ziarno światowej religii chrześcijańskiej” – pisali Elmar Gruber i Holger Kersten w książce „Pra-Jezus. Buddyjskie źródła chrześcijaństwa”.

W tej teorii jest wciąż zbyt wiele białych plam i zwykłych spekulacji. Faktem są jednak szerokie powiązania pomiędzy Imperium Rzymskim a Indiami. Powiązania obejmujące również transfer idei religijnych. Transfer, który mógł przyczynić się do tego, że w starożytnej Palestynie, miejscu zdominowanym przez bardzo rygorystyczną, etnocentryczną religię żydowską, powstała wiara głosząca braterstwo wszystkich ludzi. Nowa uniwersalistyczna religia, która zmieniła historię Zachodu mocniej niż buddyzm historię Wschodu.

Parkiet PLUS
Czy chińska nadwyżka jest groźna dla świata?
Parkiet PLUS
Usługa zarządzania aktywami klientów to nie kiosk z pietruszką
Parkiet PLUS
„Sell in May and go away” – ile w tym prawdy?
Parkiet PLUS
100 lat nie kończy historii złotego, ale zbliża się czas euro
Parkiet PLUS
Dobrze, że S&P 500 (trochę) się skorygował po euforycznym I kwartale
Parkiet PLUS
Szukajmy spółek, ale też i inwestorów