Dla większości firm istotnym zagadnieniem jest opracowanie i wdrożenie strategii funkcjonowania, która pozwoli przetrwać na rynku w długim okresie. Nie wszystkie przedsiębiorstwa muszą mieć taką strategię, gdyż na przykład ich model biznesowy jest nastawiony na krótko- lub średnioterminowy horyzont działania. Przykładem może być spółka, która powstaje w celu zdobycia maksymalnego udziału rynkowego, a następnie odsprzedaży całego biznesu innemu inwestorowi. Jednak i taka koncepcja powinna respektować zasady etyki biznesu i zrównoważonego rozwoju.
[srodtytul]To już inny rynek [/srodtytul]
Zdarza się jednak i tak, że nie są respektowane zasady, którymi powinna się kierować firma aspirująca do bycia kolektywnym członkiem społeczności. Ze zjawiskiem szybko rosnących pod względem wartości przedsiębiorstw mieliśmy do czynienia w latach 1998-2001 w erze tak zwanych dotcomów. Ich wartość rosła w oderwaniu od realnie prowadzonego biznesu i wyników operacyjno-ekonomiczych, a inwestorzy w wycenach uwzględniali przyszłe - jak się okazało niepewne - zyski. Kapitał pozyskiwany był przez nowe firmy w sposób bezproblemowy na zasadzie panującej mody (i owczego pędu) na przedrostek "e" w nazwie przedsiębiorstwa. A ponieważ była to wówczas nowość (nawet mówiło się o powstaniu nowej e-gospodarki) niewielu inwestorów wiedziało, jakie pytania należy zadawać i na jakie elementy przedsiębiorstwa zwracać uwagę.
Po tamtych doświadczeniach rynek już nie jest taki sam, zarówno pod względem wprowadzonych regulacji, jak i wiedzy inwestorów - dzisiaj jest oczywiste, że nie można budować przedsiębiorstw w realiach oderwanych od klasycznej ekonomii, a przynajmniej takich, które mają funkcjonować dłużej niż supernowa.
[srodtytul]Same udziały to nie wszystko[/srodtytul]