Wykorzystać boom

Jeśli ceny osiągną nieracjonalny pułap, inwestorzy zagraniczni jako pierwsi opuszczą nasz rynek i sprowadzą go do uzasadnionych poziomów

Publikacja: 25.01.2006 07:41

Towarzystwa funduszy inwestycyjnych podsumowały ostatnio swoje osiągnięcia w minionym roku i zaprezentowały plany na rok kolejny. Jedne i drugie są imponujące. Aktywa w 2005 r. zwiększyły się z 37,5 mld do 61,3 mld zł. W bieżącym, według danych Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami, możemy spodziewać się wzrostu o kolejne 15-20 miliardów. W następnych latach też można oczekiwać wzrostu, gdyż relacja oszczędności w funduszach do ogółu oszczędności gospodarstw domowych jest wciąż dużo niższa niż w krajach Europy Zachodniej czy USA. Należy wziąć też pod uwagę około 12 miliardów złotych, które wpłyną do otwartych funduszy emerytalnych, a także potencjalne inwestycje innych instytucji finansowych, inwestorów indywidualnych i - oczywiście - kapitał zagraniczny.

Kolejny raz powraca pytanie: czy tak ogromny napływ pieniędzy nie wywinduje cen spółek do abstrakcyjnych poziomów, z których, wcześniej czy później, spadną z wielkim hukiem, zniechęcając do giełdy na dłuższy czas wielu inwestorów. W tym, przede wszystkim, oszczędzających za pośrednictwem funduszy. Taki scenariusz jest, oczywiście, możliwy - historia zna niejeden bąbel spekulacyjny - ale nie obawiałbym się przesadnie jego zaistnienia. Polski rynek nie znajduje się w próżni. Mimo pewnych ograniczeń w przepływie kapitału, np. dotyczących otwartych funduszy emerytalnych, polska giełda jest tylko jednym z wielu miejsc do lokowania pieniędzy. Jeśli ceny osiągną nieracjonalny pułap, zagraniczni inwestorzy jako pierwsi opuszczą nasz rynek i sprowadzą go do uzasadnionych poziomów. Podobnie zresztą może zachować się polski kapitał, który zacznie szukać atrakcyjniej wycenionych aktywów najpierw w regionie, a potem dalej w świecie. Krótko mówiąc, znaczne przewartościowanie aktywów na otwartym rynku lokalnym, wynikłe z nadwyżki kapitału nad możliwościami jego efektywnego zainwestowania, jest możliwe, ale raczej krótkotrwałe.

Warto jednak zastanowić się nad nieco innym zagadnieniem. Mianowicie, jak wykorzystać boom w funduszach inwestycyjnych i emerytalnych. Jak wykorzystać ogromne zainteresowanie naszym regionem zagranicznych inwestorów dla dobra polskiej gospodarki. Odpowiedź jest prosta. Należy robić wszystko, aby lokalny rynek kapitałowy był zdolny do absorpcji tego kapitału.

Zalety sprawnie działającego rynku kapitałowego są znane. Przede wszystkim jest to efektywne miejsce alokacji kapitału, a od strony firm, możliwość jego gromadzenia. Spółka z upublicznieniem godzi się na pewne niedogodności związane głównie z wyższymi kosztami funkcjonowania oraz częściowym odkryciem przed konkurencją. Ale w zamian zyskuje reklamę, reputację i skłania do większej mobilizacji zarządy, których poczynania weryfikowane są przez profesjonalnych inwestorów i media. Nie bez znaczenia jest też możliwość tworzenia planów motywacyjnych, powiązanych ze zmianą wartości rynkowej firmy.

Jeśli więc rządowi decydenci podzielają ten pogląd, nie powinni zwlekać z dalszą prywatyzacją majątku przez giełdę. Dzięki temu do gospodarki wpłynie więcej kapitału. W przeciwnym wypadku te same pieniądze zasilą gospodarkę węgierską, niemiecką, brytyjską czy amerykańską. Nie stanie się zresztą z tego powodu tragedia: jeśli inwestycja będzie trafna, przyniesie jego beneficjentowi (np. polskiemu właścicielowi jednostek funduszu inwestycyjnego czy emerytalnego) korzyść. Będzie jednak lepiej, jeśli możliwie duża część pieniędzy zostanie ulokowana w kraju. Warunkiem jest, aby wybór wynikał z przesłanek czysto ekonomicznych, bo tylko wtedy może być optymalny.

Zatem warto prywatyzować i upubliczniać wszystko, co się do tego nadaje. Szkoda, że obecna, skomplikowana sytuacja temu nie sprzyja. Załogi wykorzystują ją do blokowania procesu lub, w najlepszym przypadku, wymuszania księżycowych pakietów socjalnych, na które tak naprawdę zrzucają się pozostali podatnicy poprzez niższe wpływy do budżetu ze sprzedaży majątku. Podsumowując, fundusze, zgodnie z interesem oszczędzających, zainwestują tam, gdzie będą widzieć najlepsze możliwości do zarobienia pieniędzy. Warto stworzyć warunki, aby jak najwięcej miały ich w Polsce.

Traci np. branża energetyczna, która po prywatyzacji bez wątpienia przyspieszyłaby inwestycje umożliwiające konkurowanie po nieuchronnej liberalizacji rynku w przyszłości.

Tekst jest wyrazem osobistych poglądów.

Dyrektor inwestycyjny

Pioneer Pekao

Investment Management

Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski
Gospodarka
Czy i kiedy RPP wróci do obniżek stóp?
Gospodarka
Złe i dobre wieści przed COP 28