Na Wall Street wciąż jest wiele okazji

Rozmowa z Chrisem Morahanem, strategiem inwestycyjnym amerykańskiego rynku akcji w BlackRock

Aktualizacja: 25.02.2017 20:17 Publikacja: 05.05.2011 02:09

Na Wall Street wciąż jest wiele okazji

Foto: Archiwum, Szymon Łaszewski SL Szymon Łaszewski

[b]Od początku roku indeks S&P 500 zyskał już 8 proc. Do ostatniej jego poważnej korekty doszło wiosną ub.r. Jak długo taka niezakłócona tendencja wzrostowa na Wall Street może się utrzymać? [/b]

Od początku hossy w marcu  2009 r. S&P?500 zyskał już o 100 proc. Ta liczba budzi podejrzenia, że akcje w USA?muszą być bardzo drogie. Ale my wierzymy, że na amerykańskim rynku wciąż jest wiele okazji. W tym samym czasie, gdy S&P?500 podwoił swoją wartość, amerykańskie spółki wyraźnie poprawiły wyniki. Wyceny akcji są więc niemal takie same, jak dwa lata temu –wynoszą czternastokrotność prognozowanych zysków.

[b]Nie dostrzega pan żadnych czarnych chmur na horyzoncie?[/b]

Oczywiście istnieje kilka czynników ryzyka. Jednym z nich jest drożejąca ropa naftowa. Jeśli jej ceny będą nadal szybko zwyżkowały, uderzą w siłę nabywczą konsumentów. Zagrożeniem jest także wzrost cen innych surowców, zarówno rolnych jak i przemysłowych.

[b]Jaki wpływ na koniunkturę na Wall Street będzie miało planowane przez Rezerwę Federalną na czerwiec zakończenie drugiej rundy ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE2)? Wielu analityków twierdzi, że to ono napędzało hossę w USA.[/b]

Zakończenie tego programu jest powszechnie oczekiwane, więc wydarzenie to jest już uwzględnione w wycenach akcji. W ostatnim komunikacie Fed dał zresztą do zrozumienia, że po zakończeniu QE2 polityka pieniężna pozostanie łagodna.

Na notowania akcji ujemnie mogłaby dopiero wpłynąć podwyżka stóp procentowych. Ale z drugiej strony, taka podwyżka oznaczałaby, że gospodarka USA jest już silna, co inwestorzy mogliby odebrać pozytywnie.

Należy też pamiętać, że amerykańskie spółki 40 proc. przychodów uzyskują za granicą. Niektóre z nich mogą więc poprawiać wyniki, nawet gdy Fed stanie się mniej przyjazny. Przecież zaostrzanie polityki pieniężnej w USA nie sprawi, że w Chinach czy Polsce ludzie przestaną kupować produkty Apple’a.

[b]Czy to oznacza, że dziś najbardziej atrakcyjnymi dla inwestorów amerykańskimi spółkami są te, które koncentrują się na zagranicznych rynkach?[/b]

Najatrakcyjniejsze są spółki, które mają zdywersyfikowaną geograficznie strukturę przychodów. Takie firmy mogą sprzedawać swoje produkty, nawet gdy w którymś z regionów świata koniunktura się pogorszy. Oprócz Apple’a, są to m.in. Coca-Cola i Caterpillar. Spółki skoncentrowane wyłącznie na rynku amerykańskim uważamy za mniej atrakcyjne, bo gospodarka USA?rozwija się obecnie w tempie 2–3 proc. rocznie.

[b]Amerykańskim eksporterom pomaga deprecjacja dolara. Ale coraz częściej słychać głosy, że jest ona niepokojąco gwałtowna.[/b]

Bez dwóch zdań jednym z czynników, które sprawiają, że zwyżki na Wall Street przewyższają tempo wzrostu gospodarki USA, jest deprecjacja dolara. Pomaga ona spółkom, które dużo eksportują, czyniąc ich produkty atrakcyjniejszymi w oczach zagranicznych nabywców. Ale w pewnym momencie deprecjacja dolara będzie miała negatywny wpływ na gospodarkę USA oraz stosunek inwestorów do amerykańskich rynków.

[b]Większość spółek z S&P?500 już podała wyniki za I kwartał. Ich zyski w tym okresie wzrosły znacznie bardziej, niż oczekiwali analitycy. Taka sytuacja powtarza się już od kilku kwartałów. Dlaczego analitycy są tacy ostrożni w swoich prognozach?[/b]

To dobre pytanie. Według mnie, analitycy są wciąż zaniepokojeni zbliżającym się zakończeniem QE2. Wielu z nich sądzi też najwyraźniej, że stopa bezrobocia w USA?jest wciąż zbyt wysoka, aby spółki mogły konsekwentnie poprawiać wyniki. Nie doceniają wzrostu produktywności firm ani tego, jak zwiększyły one swoją ekspozycję na zagraniczne rynki.

Ale z naszej perspektywy to, że analitycy permanentnie niedoszacowują poprawy wyników spółek, jest korzystnym zjawiskiem. Efekt zaskoczenia – gdy wyniki okazują się lepsze od prognoz – sprzyja zwyżkom notowań akcji. Gdy wszyscy staną się optymistami, a oczekiwania pod adresem spółek będą wysokie, będzie to sygnał, że na rynku jest już niewiele okazji inwestycyjnych.

[b]Czyli to, że ostatnio nastroje na Wall Street się pogarszają, na co wskazuje cotygodniowa ankieta Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, uważa pan za pozytywny sygnał?[/b]

Wśród amerykańskich inwestorów wciąż przeważa niechęć do rodzimego rynku akcji. W latach 2008–2010 zainwestowali oni dużo w obligacje. Ale papiery te oferują dziś bardzo niskie stopy zwrotu, podczas gdy spółki poprawiają wyniki i dają wysokie stopy dywidendy. Pieniądze powoli zaczynają więc wracać na rynek akcji. A gdy ten proces będzie nabierał rozmachu, akcje będą drożały.

[b]Średnio analitycy spodziewają się, że do końca roku S&P?500 zyska zaledwie 4 proc. Pan jest większym optymistą?[/b]

My koncentrujemy się na  poszczególnych spółkach i nie stawiamy takich prognoz. Ale jeśli nie dojdzie do nieprzewidywalnych wstrząsów, takich jak skok cen ropy, nie widzę powodu, aby akcje drożały wolniej, niż spółki zwiększają zyski. A te rosną w tempie dwucyfrowym.

[b]Dziękuję za rozmowę. [/b]

Gospodarka światowa
Hossa wymusza podwyżki prognoz
Gospodarka światowa
Kolejne cięcie stóp w Budapeszcie. Silniejszy forint pozwala luzować
Gospodarka światowa
Ceny producentów w Niemczech spadły 10 miesiąc z rzędu
Gospodarka światowa
Węgry z kolejną obniżką stóp. Forint mocniejszy, inflacja stabilna
Gospodarka światowa
Wolta znanego stratega. Na Wall Street pozostał tylko jeden duży niedźwiedź
Gospodarka światowa
Wielka tajemnica chińskiego budżetu. Chińskie zbrojenia doganiają USA