Czy Bernanke rozczaruje?

Poniedziałkowe zwyżki na giełdach są interpretowane jako oczekiwanie na nowe działania Fedu, który ma jednak ograniczone pole manewru

Aktualizacja: 26.02.2017 16:48 Publikacja: 23.08.2011 00:59

Szef Fedu Ben Bernanke zapewnia, że jego instytucja ma jeszcze amunicję do zwalczania kryzysu.

Szef Fedu Ben Bernanke zapewnia, że jego instytucja ma jeszcze amunicję do zwalczania kryzysu.

Foto: Bloomberg

Kluczowym wydarzeniem dla inwestorów z całego świata będzie zaplanowane na piątek wystąpienie Bena Bernankego, szefa Fedu, na sympozjum w Jackson Hole. Ma on tam przedstawić wizję polityki amerykańskiego banku centralnego na nadchodzące miesiące. Inwestorzy liczą przede wszystkim, że zasugeruje rozpoczęcie nowej rundy ilościowego rozluźniania polityki pieniężnej (QE3). Część analityków wskazuje jednak, że nowa runda QE może się mocno różnić od poprzednich i być słabszą odpowiedzią na kryzys.

Subtelniejsza opcja

Quantitative Easing polega na skupowaniu przez Fed obligacji (głównie skarbowych) z rynku wtórnego. To ma za zadanie obniżyć ich rentowność i przez to zwiększyć dostępność kredytu w gospodarce. Elektroniczne pieniądze tworzone przez bank centralny na potrzeby tej operacji trafiają do banków i funduszy, które dzięki temu mają więcej środków na inwestowanie – co często prowadzi do wzrostu cen akcji i surowców. „Druk" nowego pieniądza przeciwdziała też deflacji i prowadząc do osłabienia dolara, zwiększa konkurencyjność amerykańskiego eksportu. Podczas QE1 (między grudniem 2008 r. a marcem 2010 r.) Fed skupił z rynku papiery warte 1,7 bln USD, a w czasie QE2 (listopad 2010 r. – czerwiec 2011 r.) warte 600 mld USD. Czy teraz będzie podobnie?

Według analityków Barclaysa obecna bardzo niska rentowność amerykańskiego długu sugeruje, że rynek spodziewa się zakupów przez Fed obligacji wartych 500–600 mld USD. Barclays wskazuje jednak, że inwestorów może spotkać zawód, gdyż Rezerwa Federalna dużo ostrożniej podchodzi obecnie do QE niż rok temu. Argumentami za dalszą rundą ilościowego rozluźniania polityki pieniężnej są zwalniający wzrost gospodarczy oraz kiepska sytuacja na rynku akcji. Jednakże przeciw QE jest trzech szefów regionalnych oddziałów Fedu – w 2010 r. QE2 przegłosowano jednogłośnie. O ile rok temu zmartwieniem Bernankego była deflacja, to teraz ruchy Fedu ogranicza przyspieszająca inflacja.

Czytaj i komentuj: Fed nie ma cudownej recepty

Fed ma jednak też do wyboru kilka opcji mniej radykalnych niż QE3. Bernanke zapowiedział w lipcu, że jego instytucja może reinwestować pieniądze uzyskane z długu skupionego na rynku w obligacje o dłuższym okresie zapadalności, co zmniejszyłoby rentowność amerykańskiego długu. Mogłaby też obniżyć oprocentowanie nadobowiązkowych rezerw banków komercyjnych w Fedzie (wynoszące 0,25 proc.), by skłonić je do zwiększenia akcji kredytowej. Inną opcją jest deklaracja, że w długim terminie Fed nie będzie zmniejszał zaangażowania na rynku.

– Fed niedawno zapowiedział, że chce utrzymać główną stopę procentową w pobliżu zera do połowy 2013 r. Bernanke może wygłosić podobnie mocne deklaracje co do innych narzędzi. Gdyby zapowiedział, że nie zmniejszy wielkości swojego portfela i zwiększy w nim ilość obligacji długoterminowych, dobrze wpłynęłoby to na ich rentowność i zmniejszyło koszty pozyskiwania kapitału dla sektora prywatnego – uważa Steve Wieting, ekonomista z Citigroup.

– Bernanke może być bardzo powściągliwy. Rok temu w Jackson Hole nie obiecał przecież wyraźnie QE2, tylko je zasugerował, a już to doprowadziło do zwyżek na giełdach. Tymczasem aż do października wypracowywał koncepcję i rozważał wszystkie za i przeciw – przypomina Michael Hanson, ekonomista z Bank of America Merrill Lynch.

Oczekiwanie na euforię

Większość analityków jest zgodna, że QE3 może w krótkim i średnim terminie doprowadzić do zwyżek na giełdach. Przecież w zeszłym roku już same sugestie Bernankego o dalszym rozluźnianiu polityki pieniężnej zakończyły korektę na  parkietach i rozpoczęły hossę, w ramach której indeks S&P 500 zyskał, do szczytu z kwietnia 2011 r., blisko  30?proc.

– Potrzebujemy dodatkowych działań Fedu. Myślę, że QE2 dobrze wpłynęło na rynki, więc trzeba rozpocząć QE3 – twierdzi Barton Biggs, szef nowojorskiego funduszu hedgingowego Traxis Partners.

– Rynki już oczekują QE3 i jest to czynnik dobrze wpływający na nastroje inwestorów. W zeszłym roku już same domysły dotyczące dalszej rundy ilościowego rozluźniania polityki pieniężnej doprowadziły do zwyżek na giełdach. Tym razem może być podobnie. Jeśli jednak Bernanke rozczaruje w Jackson Hole, będziemy mieć do czynienia w krótkim terminie z dalszymi spadkami – mówi „Parkietowi" James Shugg, ekonomista z Westpac Banking Corp.

Część ekspertów jest jednak sceptyczna co do długoterminowych skutków QE3 dla rynków. Wskazują m.in. na niebezpieczeństwo, że kolejna runda ilościowego rozluźniania polityki pieniężnej doprowadzi do  zbyt szybkiego wzrostu cen surowców, co uderzy w wyniki wielu spółek.

– QE2 dobrze przysłużyło się rynkowi akcji, ale jestem rozczarowany tym, jak mały wpływ miało na wzrost gospodarczy w USA. Teraz może być podobnie. Indeksy giełdowe będą pewnie przez jakiś czas rosły, ale gdy Fed skończy QE3, zacznie się korekta. Możliwe również, że zwyżki na giełdach w trakcie trwania tego programu przyhamują np. z powodu kiepskich prognoz wyników spółek. Mamy obecnie zbyt wiele czynników ryzyka, m.in. kryzys w strefie euro – wskazuje Doug Cliggot, strateg ds. amerykańskiego rynku akcji w banku Credit Suisse.

Opinie

Mark Mobius zarządzający funduszami Templeton Asset Management

Rynki akcji odbijają się obecnie, skacząc po dnie, po tym jak straciły kilkanaście procent w ostatnich czterech tygodniach. Spodziewam się, że zaczną zyskiwać, gdy inflacja przyspieszy. Amerykańska Rezerwa Federalna nie rezygnuje przecież z podtrzymywania gospodarki poprzez drukowanie pieniędzy i skupowanie obligacji Departamentu Skarbu USA. Dla inwestujących na giełdzie sytuacja staje się dobra, gdyż ludzie w końcu zrozumieją, że by ochronić się przed inflacją będącą skutkiem zwiększenia się podaży pieniądza w USA, będą musieli inwestować w akcje. Spodziewamy się więc wzrostu cen surowców i kupujemy akcje spółek surowcowych. To okazja. Przy zwiększonej płynności w systemie finansowym ceny surowców będą utrzymywane na wysokich poziomach. Trend jest wyraźny – w górę.

Jarosław Niedzielewski zarządzający, Investors TFI

Jestem sceptycznie nastawiony do wszelkich mechanizmów luzujących. Po jakimś czasie rynek przyzwyczaja się do programów ratunkowych i każda kolejna odsłona ma mniejszy pozytywny oddźwięk. Bardzo silny wpływ na rynek i gospodarkę miał pierwszy program QE. Drugi zaczął się we wrześniu 2010 r. i oddziaływał tylko kilka miesięcy. W przypadku rynków emerging markets (głównie Indii, Brazylii) już w październiku zaczęła się przecena. Polski rynek zachowywał się relatywnie silnie, ale nasza gospodarka reaguje na światową koniunkturę z opóźnieniem. Dlatego może się okazać, że trzeci program luzowania monetarnego nie wpłynie pozytywnie na ekonomię, biorąc pod uwagę złe wskaźniki makro. Z drugiej strony, nowe środki mogą jednak trafić na GPW po tym, jak indeksy straciły 30 proc. Warunkiem jest to, że po tym, jak mieliśmy krach, nie będzie recesji.

Bernd Weidensteiner ekonomista, Commerzbank, Frankfurt

Prawdopodobieństwo ogłoszenia QE3 szacuję na 50 proc. Myślę, że Ben Bernanke będzie w Jackson Hole grał na czas, nie dając inwestorom jasnej odpowiedzi na ważne pytania. Ważne będzie natomiast posiedzenie Komitetu Otwartego Rynku Fedu zaplanowane na 20 września. Będą już wtedy dane z rynku pracy w sierpniu, co mocno wpłynie na decyzję w sprawie QE3. Możliwe, że na razie Fed zdecyduje się na reinwestowanie pieniędzy w obligacje o długim okresie zapadalności. Będzie to miało jednak bardzo umiarkowany wpływ na rynki i na gospodarkę. Skutki ewentualnego QE3 są obecnie trudne do  przewidzenia. QE1 oraz QE2 nie przyspieszyły ożywienia gospodarczego, ale poprawiły płynność na rynku akcji oraz nastroje inwestorów. Tak więc QE3 może również zwiększyć popyt na akcje na światowych rynkach.

Robert Carnell główny międzynarodowy ekonomista, ING Bank, Londyn

Nie spodziewałbym się, że Bernanke zapowie w Jackson Hole nową rundę QE. W komunikacie po  ostatnim posiedzeniu Komitetu Otwartego Rynku Fedu wskazał przecież wyraźnie, że QE był instrumentem mającym zapobiec deflacji, a teraz niebezpie- czeństwem jest inflacja. Aby została ogłoszona nowa runda ilościowego rozluźniania polityki pieniężnej, rynki akcji muszą tracić przez dłuższy czas, a wzrost gospodarczy i inflacja poważnie zwolnić. Nie wykluczam, że te warunki zostaną spełnione później i Fed, na przykład w listopadzie, ogłosi QE3. Bernanke prawdopodobnie zasugeruje w piątek, że Fed podejmie takie działania jak np. reinwestowanie pieniędzy w obligacje o dłuższym terminie zapadalności. Nie spodziewałbym się jednak, by taki program w znaczący sposób wpłynął na gospodarkę albo na rynki finansowe.

Goldman tnie prognozy PKB

Analitycy banku Goldman Sachs obniżyli prognozy wzrostu gospodarczego USA. Spodziewają się, że amerykański PKB wzrośnie w 2011 r. o 1,5 proc. Poprzednia prognoza mówiła o 1,7 proc. Przewidują teraz, że wzrost w III kwartale wyniesie 1 proc., a w IV 1,5 proc. Wcześniej prognozowali po 2 proc. dla obu kwartałów. Goldman Sachs jest już kolejnym dużym bankiem, który rewiduje w dół prognozy gospodarcze Stanów Zjednoczonych. Wcześniej zrobiły to między innymi:?Credit Suisse, Citigroup, JPMorgan Chase oraz Morgan Stanley.

Gospodarka światowa
Analitycy korygują prognozy wyników w górę. Byczy sygnał z Wall Street
Gospodarka światowa
Notowania Novavaksu, partnera polskiego Mabionu o 99 proc. w górę
Gospodarka światowa
Kraj, który wpadł w pajęczą sieć oligarchy związanego z Moskwą
Gospodarka światowa
Wielka Brytania wyszła z recesji. Gospodarka na drodze do trwałego wzrostu
Gospodarka światowa
Wielka Brytania: Rynek wypatruje cięcia
Gospodarka światowa
Bank Anglii zapowiada obniżkę stóp. Rekord na giełdzie w Londynie