Eurokryzys w nas samych

Od miesięcy firmy takie jak GlaxoSmithKline i WPP wycofują nadwyżki gotówki z Europy kontynentalnej. Nie świadczy to o przesadnym zaufaniu do strefy euro.

Aktualizacja: 18.02.2017 11:12 Publikacja: 05.06.2012 01:05

Eurokryzys w nas samych

Foto: Bloomberg

Kto jednak chce się ścierać z wściekłymi akcjonariuszami w sytuacji, gdy sprawy idą w najgorszym możliwym kierunku. Firmom trudno ocenić tak wielkie zagrożenia i podjąć racjonalne decyzje.

Nasze „intuicyjne przeczucia są wciąż główną metodą oceny ryzyka" – napisała dwójka psychologów Paul Slovic i Ellen Peters w artykule opublikowanym w 2006 r. „Większość analiz codziennych zagrożeń jest wykonana szybko i budowana na podstawie uczuć wynikających z bieżącego stanu ducha".

Baruch Fischhoff pomagał firmom nuklearnym i amerykańskiemu Departamentowi Bezpieczeństwa Wewnętrznego w zrozumieniu analizy ryzyka. – Ludzie zazwyczaj robią to, co dla nich naturalne, sięgając albo do przeszłości, albo do tego, co robią inni – twierdzi.

Biznes przeżywał już podobne kryzysy za granicą i teraz stosuje podobne metody w Europie – transferuje pieniądze do kraju pochodzenia, ogranicza zapasy, tnie koszty i przygotowuje się na spadek sprzedaży. Jeżeli Europa wpadnie w długotrwały kryzys, te kroki zostaną zwielokrotnione.

Tak sektor korporacyjny radził sobie z podobny kryzysami w Rosji w 1998 r., w Azji w 1997 r. i w Ameryce Łacińskiej przez kilka dziesięcioleci. Dodajmy do tego upadek Związku Radzieckiego w 1991 r., zamieszki w Chinach w 1989 r. i globalny kryzys naftowy w latach 70. XX wieku.

– Prawdopodobieństwo upadku strefy euro jest bliskie zera – mówi Ian Bremmer, prezes think-tanku Eurasia Group. – Kraje, o których mówimy w kontekście kryzysu strefy euro, są generalnie stabilne.

Dlaczego więc firmy mimo to uciekają? Naukowcy przedstawiają wiele wyjaśnień.

Psycholog Daniel Kahneman pisze, że ludzka natura ma naturalną skłonność do „przeszacowywania naszej zdolności?przewidywania przyszłości, a w związku z tym do nadmiernego optymizmu". Do tego dochodzi jeszcze fizjologia. John Coates i Joe Herbert zmierzyli poziom kortyzolu – hormonu wydzielanego w sytuacji stresowej – wśród londyńskich dilerów. Poziom kortyzolu wzrasta, kiedy mózg wyczuwa niepewną sytuację. Zauważyli, że jeżeli kortyzol utrzymuje się na podwyższonym poziomie przez dłuższy okres, może zakłócić racjonalny proces decyzyjny i „stworzyć tendencję do szukania zagrożeń i ryzyka tam, gdzie ich nie ma". Dziś sytuacja w Europie niewątpliwie podnosi biznesmenom poziom kortyzolu w mózgu.

Katastrofa gospodarcza w Europie jest mało prawdopodobna, choć zaniepokojenie w niektórych kręgach sugerowałoby co innego. Być może sprawy nie wyglądają tak źle, jak ludzie sądzą. Tłum. TK

Gospodarka światowa
Chiński rząd będzie kupował puste mieszkania?
Gospodarka światowa
Gospodarka Niemiec będzie rosła wolniej
Gospodarka światowa
S&P500 z szansą na 5,8 tys. pkt. Doda skrzydeł GPW?
Gospodarka światowa
PKB Japonii skurczył się w pierwszym kwartale
Gospodarka światowa
Inflacja nie przeszkadza giełdom w biciu rekordów
Gospodarka światowa
Inflacja USA nie sprawiła przykrej niespodzianki inwestorom