Przy tym pojawia się wiele porównań i poszukiwań analogii z 2009 r., który, być może, wcale nie powinien być okresem referencyjnym dla tego typu rozważań. Dlaczego? Przede wszystkim wzrosty z 2009 r., poza niewielką poprawą fundamentów gospodarki, były dodatkowo wzmacniane euforią inwestorów związaną z wdrożeniem QE oraz naturalnym odreagowaniem rynku po 18 miesiącach bessy, która szczególnie szybkiego tempa nabrała w swojej końcowej fazie po upadku Lehman Brothers. Wówczas, szczęśliwie dla nas, polska gospodarka uniknęła recesji, a tempo wzrostu PKB tylko przez jeden kwartał zeszło poniżej 1 proc.

A z jaką sytuacją mamy do czynienia dziś? Gospodarka od kilku kwartałów wytracała tempo wzrostu, a przez trzy ostatnie kwartały obserwowaliśmy dynamikę PKB na poziomie poniżej 1 proc. W międzyczasie RPP zakończyła 14-miesięczny cykl obniżek stóp procentowych do najniższego historycznie poziomu. Cykl tradycyjnie spóźniony, bo już nie pierwszy raz zwyciężyła w Radzie doktrynalność walki z inflacją. Wyprzedzający realną gospodarkę rynek akcji ruszył do góry, zakłócany jedynie chwilowymi turbulencjami. Ostatnio dane makro zaczęły stopniowo się poprawiać, jak również powoli rośnie optymizm konsumentów i przedsiębiorców. Od strony produktów finansowych widać, że zatrzymał się napływ środków do depozytów bankowych, a wolny kapitał zaczyna poszukiwać wyższych stóp zwrotu. Już samo spojrzenie na rynek funduszy inwestycyjnych powoduje, że trudno nie mówić o deja vu. Spadki rentowności obligacji spowodowały, że w strukturze aktywów funduszy „klasycznych" (akcji, mieszane, dłużne) ponownie po 10 latach dominują rozwiązania bezpieczne, ale dla nich dobry czas już się skończył. Od kilku miesięcy, chociaż na razie dość nieśmiało, inwestorzy kierują się w stronę funduszy akcji.

To wszystko świetnie wpisuje się w historyczny scenariusz, ale ten z... 2003 r. Więc co dalej? Prawdopodobne utrzymanie przez najbliższe kilka, kilkanaście miesięcy stóp procentowych na niskich poziomach powinno być czynnikiem wspierającym koniunkturę gospodarczą i poprawiającym fundamenty przedsiębiorstw. Jeżeli nie nastąpi „przegrzanie" giełdowej koniunktury bądź nie wystąpią inne nieprzewidziane czynniki, może się okazać, że hossa zagości na naszym parkiecie na dłuższy czas. Pytanie, czy inwestorzy będą umieli z niej rozsądnie skorzystać...