GetBack narzucił sobie zbyt wysokie tempo

Gościem Andrzeja Steca w poniedziałek w Parkiet TV był Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.

Publikacja: 23.04.2018 17:00

GetBack narzucił sobie zbyt wysokie tempo

Foto: parkiet.com

Chciałbym poruszyć kilka tematów, jednak nie sposób nie zacząć od GetBacku. Przecież jeszcze kwartał temu cały rynek finansowy piał z zachwytu nad tą spółką. Gdzie leży przyczyna jej problemów?

W zeszłym roku spółka kupiła portfele wierzytelności o wartości 1,9 mld zł. Zakupy finansowała głównie z emisji obligacji. Koszt tych obligacji łącznie z kosztami emisji można szacować na około 10 proc. Pytanie, czy jakakolwiek firma wytrzymałaby taką strategię. Czyli przyczyną jest zbyt agresywna strategia rozwoju firmy.

I analitycy czy firmy ratingowe nie mogły tego przewidzieć?

Wydaje mi się, że skala zakupów była większa, niż wszyscy zakładali, choć należałoby to jeszcze sprawdzić w raportach analityków. Tak wysokie tempo rozwoju można porównać do biegacza. Gdy bierze on udział w maratonie i na którymś okrążeniu ma zbyt wysokie tempo, to zaczynają się problemy. To właśnie jest głównym powodem kłopotów GetBacku.

30 kwietnia ma się pojawić raport roczny windykatora wraz z opinią biegłego rewidenta. Czego się pan w nim spodziewa?

Według naszej analitycznej wiedzy sprawozdanie za zeszły rok powinno być dobre. Natomiast dziś sytuacja spółki jest, jaka jest. W związku z tym do końca nie wiadomo, jak zareaguje audytor.

Fundusze Quercusa nie mają już obligacji GetBacku, ale co może pan powiedzieć wszystkim innym posiadaczom obligacji spółki?

Przede wszystkim chciałbym potwierdzić, że nasi klienci nie mają już powodów do obaw, bo nie mają ekspozycji na obligacje GetBacku. Taką informację przekazaliśmy już 3 kwietnia, choć słabo się ona przebija do świadomości naszych klientów. Ja oraz inni akcjonariusze Quercusa wzięliśmy koszty tej operacji na siebie. A jeśli chodzi o obligatariuszy GetBacku, to powinniśmy zaczekać na to, co zrobi nowy zarząd wraz z Abrisem odnośnie do planu wyjścia z tej sytuacji. Mam nadzieję, że ten plan będzie przedstawiony w najbliższych dniach.

Wątek GetBacku ma znaczenie dla naszych akcjonariuszy. Kurs Quercusa bardzo mocno spadł, moim zdaniem kilka razy więcej niż powinien, biorąc pod uwagę ekspozycję spółki na tę całą sytuację. W tej chwili według mojej najlepszej wiedzy akcjonariusze muszą szacować straty na kilkanaście milionów złotych. Z kolei kapitalizacja Quercusa spadła w kwietniu o 100 mln zł. Jest to zdecydowanie przereagowanie i prosiłbym zarówno obligatariuszy GetBacku, jak i naszych akcjonariuszy, aby nie panikowali.

Nie obawia się pan, że część akcjonariuszy może mieć panu za złe, że przerzucił pan na nich odpowiedzialność z klientów TFI?

Proszę pamiętać, że jesteśmy na rynku kapitałowym długo – z Quercusem 10 lat, a ogólnie 22 lata. Analizowaliśmy przypadki dwóch innych TFI, które miały podobne wyzwania w 2009 i 2012 r. Każdy może sprawdzić, co się wówczas działo i jakie straty ponieśli klienci, jak panicznie reagowali i ile pieniędzy wycofali z funduszy. Jestem przekonany, że podjęliśmy dobrą decyzję. Oczywiście krótkoterminowo oznaczało to presję na kurs Quercusa. Wierzymy natomiast, że długoterminowo jest to decyzja jak najbardziej pozytywna dla udziałowców. Nie jest to powód do chwały, ale zachowaliśmy się w sposób odpowiedzialny. Przypomnę, że w poprzednich dwóch przypadkach instytucje spowodowały straty klientów od kilku do kilkunastu procent na poszczególnych funduszach.

A jak pan ocenia zachowanie organów państwowych w sprawie GetBacku?

Wolałbym na to pytanie nie odpowiadać.

Przejdźmy zatem do wyników Quercusa. Zysk netto za I kwartał okazał się niższy niż w 2016 r.

Mieliśmy 6,3 mln zł zysku netto, czyli 12 proc. mniej niż przed rokiem, ale jest to zgodne z oczekiwaniami analityków. Wpływ na spadek zysku miały mniejsze aktywa pod zarządzaniem. W marcu szczególnie doświadczyliśmy odpływów, po tym jak zaczęły się pojawiać informacje o problemach, przed którymi stoi GetBack. Natomiast pozytywnym elementem jest to, że w I kwartale wyniki inwestycyjne zaczęły się poprawiać oraz że wygenerowaliśmy potencjalne success fee na poziomie 3,7 mln zł, które nie jest wliczone w wyniki za I kwartał. Wyniki oceniam jako mieszane.

W co dziś Polacy powinni lokować kapitał?

Na to pytanie mógłbym opowiadać bardzo długo, bo tak naprawdę każdy inwestor jest inny. A jeśli chodzi o giełdy, to szczyty na rynkach obserwowaliśmy w styczniu i lutym. Od tamtej pory było trochę nerwowej atmosfery, a kwiecień przyniósł uspokojenie. Być może było tak, że styczeń i luty to były szczyty hossy, ale o tym dowiemy się dopiero za kilka miesięcy. Ktoś może zapytać, czy wobec tego trwa już bessa. Z nią mamy do czynienia, kiedy od szczytu indeksy spadną o 20 proc., a tak jeszcze się nie stało. Jesteśmy zatem gdzieś pomiędzy, chyba że styczniowo-lutowe szczyty zostaną poprawione w ciągu kilku miesięcy. My podchodzimy dość ostrożnie do rynków akcji, należy pamiętać, że rynek byka trwa dziewięć lat, w związku z tym nie jest to najmłodsza hossa. Zakładamy raczej, że krótkoterminowo sytuacja nie będzie taka zła, ale na II połowę roku rekomendujemy inwestorom ostrożność. Na rynku polskim wchodzimy w okres żniw dywidendowych. Wiele spółek płaci 8–10 proc. dywidendy, więc jest w czym wybierać. Wyceny wielu firm nie są wysokie. Ale wiadomo, że jeśli za oceanem w II połowie roku zaczęłyby się spadki, to niestety wszystkie rynki będą w jakimś stopniu cierpieć.

Fundusze inwestycyjne
Okres nadzwyczajnej rentowności firm dobiegł końca
Fundusze inwestycyjne
Wyniki funduszy inwestycyjnych. Polskie akcje w czołówce. Miesiąc złota i srebra
Fundusze inwestycyjne
Maciej Kik, Generali Investments TFI: Dziś także mniejsze spółki przyciągają globalne fundusze
Fundusze inwestycyjne
Hossa w Hongkongu. Chińskie akcje znów rozbudzają wyobraźnię
Fundusze inwestycyjne
Przypływ niosący spółki wzrostowe trafił na falochron
Fundusze inwestycyjne
Bardzo blisko przesilenia na rynku obligacji skarbowych