Rok mgły

Mgła – to pojęcie zdominowało 14. Europejskie Seminarium Prezesów największych europejskich koncernów, które w czerwcu odbyło się w Paryżu.

Aktualizacja: 19.02.2017 03:52 Publikacja: 05.07.2012 10:58

Rok mgły

Foto: Archiwum

Bez dobrej diagnozy kuracja może okazać się chybiona i zamiast leczyć, pogłębi chorobę.

Mgła – to pojęcie zdominowało 14. Europejskie Seminarium Prezesów największych europejskich koncernów, które w czerwcu odbyło się w Paryżu. Ta doroczna, jedna z najważniejszych konferencji elity menedżerskiej Starego Kontynentu (organizowana przez Exane BNP Paribas) zawsze jest doskonałym barometrem badania poziomu rynkowego entuzjazmu. Tym razem było go naprawdę niewiele. Zaledwie szczypta. Widać to było już w temacie spotkania: „Gonienie wzrostu w trudnym środowisku".

W paryskim spotkaniu brali udział prezesi firm europejskich, ale działających na globalnym rynku – m.in. banków BNP Paribas, HSBC, firm paliwowych Statoil oraz Total, a także Volkswagena, Fiata, PSA, Michelina, Siemensa, Deutsche Telekomu – i tylko dlatego spotkanie nie było całkowicie wyprane z optymizmu. Bo choć w odniesieniu do naszego kontynentu cały czas podkreślano, że problemy dotyczą krajów Południa, chwalono za to gospodarki północnoeuropejskie, a więc krajów skandynawskich, Niemiec, Europy Środkowej, w tym przede wszystkim Polski, to niestety dominowało przekonanie, że nie równoważy to złych wiatrów wiejących znad Morza Śródziemnego. Wiatrów, które obniżą tegoroczny produkt krajowy brutto całego kontynentu.

Pesymizm dotyczący Europy pogłębia jeszcze przekonanie szefów największych europejskich koncernów – podczas obrad wyraził to dosłownie Joe Kaeser, wiceprezes Siemensa – o niezrozumieniu przyczyn kryzysu przez większość polityków Starego Kontynentu. A bez dobrej diagnozy, kuracja może się okazać chybiona i zamiast leczyć, pogłębi chorobę europejskiej ekonomii.

Tym bardziej że najważniejszych europejskich menedżerów niepokoją zmiany przywództwa w najważniejszych państwach świata. Niedawno nowy lokator zamieszkał w Pałacu Elizejskim, wcześniej zmienili się premierzy we Włoszech i Hiszpanii, w Grecji trwa prawdziwa polityczna telenowela, która wcale nie musi się zakończyć – jak w produkcjach Hollywood – happy endem. A co ważniejsze, czekają nas wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych i wymiana rządzącej ekipy w Chinach. Choć w rozważaniach na temat tej ostatniej kwestii dominował w Paryżu optymizm, oceniano bowiem, że władzę obejmą nowi, pragmatyczni przywódcy. Młodsi, doskonale wykształceni i co dla globalnej gospodarki najistotniejsze – z dużym apetytem na szybki i spektakularny sukces.

Jeśli w minorowych tonach oceniano ekonomię naszej części świata, to gospodarczy establishment bardziej optymistycznie patrzył na inne regiony świata. Choć trudno uznać, że gospodarka amerykańska kwitnie, to jednak na ogół zgadzano się, że wkroczyła ona na ścieżkę wzrostu. Umiarkowanie dobrze oceniono także perspektywy dla ekonomii południowoamerykańskiej. Dobre oceny zbiera za to Azja. Kraje południowo-wschodniej części tego kontynentu radzą sobie bardzo dobrze i wszyscy spodziewają się, że jest to trend wieloletni. Dobre oceny dominują także w odniesieniu do Chin, choć spowolnienie jest widoczne i będzie na świecie odczuwalne. Ale dajcie Europie takie spowolnienie! O ile do tej pory Chińczycy pędzili z prędkością 180 km/h, to teraz przyhamowali do 120 km/h. Nadal więc szybko posuwają się do przodu, podczas gdy w bolidzie z napisem „Europa" włączył się wsteczny bieg.

W tym roku w Paryżu dominowało przekonanie, że globalną gospodarkę spowiła gęsta mgła, która będzie ograniczała widoczność przez najbliższy rok. We mgle odpowiedzialny kierowca zdejmuje nogę z gazu i tą zasadą będą się kierowali w najbliższych miesiącach szefowie europejskich koncernów. A to odbije się przyhamowaniem inwestycji kapitałowych.

Bardzo ciekawy, bo aktualny dla naszej części świata, wątek paryskiego spotkania dotyczył kryzysu azjatyckiego z połowy 1997 roku. Państwa azjatyckie nie były wprawdzie związane unią walutową podobną jak strefie euro, ale waluty niektórych z nich były ściśle powiązane z dolarem (tzw. pegged). Po wybuchu kryzysu niektóre z nich z tego parytetu zrezygnowały i choć przeszły potężne załamanie, to jednak w tych krajach trwało ono krótko. W Korei Południowej produkt krajowy brutto osiągnął poziom 1997 roku już w 2000 roku, podczas gdy w Hongkongu, który utrzymał parytet do dolara, trwało to aż do roku 2005. Warto odrobić tę lekcję.

Artur Gromadzki, Autor pełni funkcję Chief Investment Officer – Global Equities w Caspar Asset Management. Do niedawna był starszym wiceprezesem Capital International Research, wiceprezesem Capital International Limited i zarządzającym funduszami Capital Group.

Felietony
Wielka batalia małych spółek
Felietony
Przyszłość rynków kapitałowych w świetle planów Eurogrupy a perspektywa Polski
Felietony
Strategiczny błąd Fedu?
Felietony
O nożach, fundacjach rodzinnych i...
Felietony
Większy kawałek świata
Felietony
Kara goni karę