Dokonująca się na świecie zmiana modelu gospodarczego przebiega we względnie wolnym tempie, umożliwiającym przystosowanie się do nowych okoliczności nawet na rynkach, gdzie nie ma problemu z powszechnym niedostatkiem nieruchomości mieszkalnych, a co dopiero w Polsce, gdzie w pełni funkcjonalnych mieszkań – odpowiadających rosnącym aspiracjom wzbogaconego społeczeństwa – jak dotąd brakowało, tak wciąż brakuje i długo jeszcze będzie brakować. Obecnie nie ma ryzyka wystąpienia nadpodaży mieszkań na wynajem. Przy czym, dzięki udanemu wejściu Polski do Unii Europejskiej i osiąganym przez polskie przedsiębiorstwa sukcesom w tejże Unii, mamy i długo jeszcze będziemy mieli faktyczny przyrost dobrze wykwalifikowanej, ambitnej i wysoko mierzącej kadry pracowniczej, nie mówiąc już o przedsiębiorcach – a to optymalni klienci dla właścicieli mieszkań na wynajem. Każda rozwijająca się osoba, patrząca w przyszłość, nie chcąc się uzależniać ani od konkretnej nieruchomości, ani tym bardziej od kredytującego ją banku, w pierwszej kolejności będzie zainteresowana niezobowiązującym w dłuższej perspektywie wynajmem, a dopiero kiedy nic odpowiedniego nie znajdzie, przyjrzy się ofertom mieszkań na własność. Takie osoby nie traktują mieszkań inwestycyjnie, a typowo instrumentalnie, jako przejściowe miejsce do spania, przechowywania posiadanego, często ograniczonego do niezbędnego minimum, dobytku, czy wreszcie czegoś na kształt azylu do regeneracji sił.

Nieruchomości wymagają długoterminowego podejścia, umiejętności przewidywania zachowania innych wzajemnie od siebie niezależnych podmiotów w bardzo odległej perspektywie. Inwestycje charakteryzują się wieloletnimi horyzontami realizacji, często niemożliwymi do jednoznacznego określenia terminami zwrotu inwestowanego kapitału z uwagi na znaczne uzależnienie procesu inwestycyjnego od decyzji administracyjnych, co zwłaszcza w Polsce uniemożliwia precyzyjne prognozowanie. Ponadto, nie dysponujemy wciąż pełnym pokryciem kraju planami zagospodarowania przestrzennego. Wszystko to sprawia, że rynek nieruchomości jest w naszym kraju przewidywalnie nieprzewidywalny – pomimo iż wszyscy mamy świadomość panującego wokół chaosu i nadmiernego uzależnienia procesów inwestycyjnych od uznaniowych decyzji administracyjnych, to jednak potrafimy się w takich chaszczach poruszać, mając do czynienia trochę z ogrodem w stylu angielskim, niby nieuporządkowanym, a może jedynie mającym sprawiać takie wrażenie, żeby pielęgnujący go ogrodnicy (w istocie urzędnicy) mogli nami manipulować według swego uznania. Ale ponieważ wszyscy nauczyli się dobrze funkcjonować i sprawnie odnajdywać właściwe ścieżki i unikać zwisających gałęzi, przeto nie mają powodów do obaw, a co najmniej takich, które kazałyby im po takim ogrodzie nadmiernie kluczyć, zawracać czy przeskakiwać ze ścieżki na ścieżkę. Ponadto z reguły dobrze widać furtkę, a gdzieniegdzie ślady stóp.

Wobec nowej rzeczywistości, ale równocześnie powszechnego nieprzygotowania do funkcjonowania w zmienionych realiach, wiele firm z dnia na dzień musiało podejmować decyzje radykalnie zmieniające ich dotychczasowe modele biznesowe. Chociaż nie zawsze było to podejście udane, to jednak większość przedsiębiorców i menedżerów zarządzających jedynie powierzonym majątkiem świetnie sobie poradziło. Istotnym elementem takiego sukcesu prawie zawsze była świetna infrastruktura techniczna, na bieżąco od kilkunastu lat instalowana przez obecnych w Polsce zarówno rodzimych, jak i międzynarodowych deweloperów, praktycznie w każdej inwestycji. Niezależnie od tego, czy w budownictwie mieszkaniowym, czy typowo komercyjnym, jak biura, magazyny, fabryki czy galerie handlowe. Będąc zmuszonym do natychmiastowego przejścia do pracy zdalnej, firmy doskonale sobie z tym poradziły, a pracownicy się temu nie przeciwstawiali. W dużej harmonii zrozumienia sytuacji przez wszystkich praca zdalna zdała świetnie egzamin, wciąż jest dobrze odbierana i na stałe zmieniła nasze podejście do nowych inwestycji. Biura stają się miejscem spotkań, wzajemnych relacji, a nie beznamiętnym celem codziennego bezrefleksyjnego przemieszczania się, nierzadko bezsensownego, a bardzo kosztownego i w sposób nieuzasadniony zaburzającego otaczające nas naturalne warunki. Stawki powierzchni biurowych, jak i w ogóle ich budowa zaczęły być intensywnie kontestowane, a to dopiero początek zmian.

Fatalne, nieumiejętne reakcje większości rządów, w tym także polskiego, na zagrożenie epidemiologiczne, w tym niemalże rutynowe zamrożenie w całości wielu gospodarek, spowodowały dalsze pogłębianie problemów gospodarczych wywołanych gwałtownym załamaniem się popytu konsumpcyjnego w każdym zakątku świata. Społeczeństwa wycofały się same, a częściej zostały wcześniej administracyjnie cofnięte do swoich domów i mieszkań. Nagle wokół nas mają miejsce procesy odwrotne do dotychczasowych – ludzie zamiast wychodzić na zewnątrz, zaczęli na powrót zamykać się w swoich domostwach, nie tylko aby w nich spędzać czas wolny od pracy czy innych rutynowych czynności wymagających wcześniej przemieszczania się. Okazało się, że większość z nas w ogóle mogłaby nie wychodzić ze swojego domu, jeśli tylko praca pozwala na jej zdalne wykonywanie, a w tymże domu mamy odpowiednie warunki do jej wykonywania. I tutaj pojawia się trwała zmiana zwyczajów społecznych – przestajemy dążyć do bycia z innymi, zaczęliśmy wręcz tych innych się obawiać. To wymaga kolejnej zmiany – nie tylko budowy większej liczby odpowiednio technicznie wyposażonych mieszkań i domów, ale też kolejnych inwestycji w zabudowę już istniejącą, a jeszcze niedostosowaną do pracy zdalnej, czy szerzej gospodarki cyfrowej. Wydawało się, że technologie informacyjne i komunikacyjne są naturalną konsekwencją postępu naukowo-technicznego, a okazały się koniecznością wobec chaosu wywołanego naszą nieporadną reakcją na pandemię.