Wraz z początkiem roku weszliśmy w Polsce w okres ujemnych realnych stóp pro­centowych. Stało się tak, gdyż z jednej strony stopy procentowe banku centralnego pozosta­wały od marca 2015 r. na nie­zmiennym poziomie, z drugiej zaś inflacja cen konsumenckich wzrosła w okolice 2 proc. W tym miejscu warto przypomnieć, iż realna stopa procentowa to nominalna stopa procentowa pomniejszona o oczekiwany poziom inflacji. Zatem sytu­acja, z którą mamy obecnie do czynienia, czyli nominalna stopa procentowa znajdująca się poniżej inflacji, powoduje występowanie ujemnej realnej stopy procentowej.

Historycznie rzecz biorąc, w przypadku Polski to zjawisko niezmiernie rzadkie. Poczy­nając od 2000 r., mieliśmy zaledwie trzy niezwykle krótkie epizody związane z pojawie­niem się ujemnej realnej stopy procentowej. Pierwszy to okres między kwietniem a sierpniem 2009 r. Wtedy stopy banku cen­tralnego znajdowały się w cyklu spadkowym, osiągając właśnie w tym momencie najniższy poziom, podczas gdy inflacja okresowo wzrosła. Drugi jesz­cze krótszy epizod przytrafił się wiosną 2011 r. W okresie marzec-maj silniejsze odbicie inflacji przy równocześnie proporcjonalnie mniejszym wzroście stopy referencyjnej NBP skutkowało krótkim, bo zaledwie trzymiesięcznym, okresem „negatywnych" stóp realnych. Kilka miesięcy póź­niej, w listopadzie-grudniu 2011 r., przez chwilę stopy w wyniku wybicia się inflacji osiągnęły ponownie ujemny poziom.

Wspólnym mianownikiem dla wszystkich tych okresów jest krótki czas ich trwania. Raptem trzy do pięciu miesięcy to zbyt mały okres, aby wywołać trwalsze efekty w gospodarce i na rynkach finansowych. Obec­nie jednak sytuacja jest inna. Prognozy sugerują stopniowy wzrost lub stabilizację inflacji na poziomach 2-,5 proc. w horyzoncie kilku najbliższych kwartałów. Równocześnie wypowiedzi przedstawicieli władz monetarnych wskazują na wysokie prawdopodobieństwo utrzymywania stóp procentowych na obecnym poziomie, być może nawet do końca przyszłego roku. Oznacza to, iż okres ujemnych realnych stóp procentowych może sięgnąć nawet dwóch lat. Co to oznacza ?

Przede wszystkim dłuższe utrzymywanie ujemnych real­nych stóp procentowych może pogłębić już obserwowane trendy na rynku nierucho­mości. Według danych GUS w lutym wydano rekordową ilość pozwoleń na budowy. Rynek nieruchomości stał się alternatywną formą inwestycji w warunkach niskich stóp pro­centowych. Jak podaje w kwar­talnym raporcie dotyczącym rynku nieruchomości NBP, dotychczas wysoki poziom aktywności na tym rynku nie generował nadmiernych napięć ani w sektorze nieruchomości, ani w sektorze finansowym. Jednak warto zauważyć, iż dynamika zmiany ceny me­tra kwadratowego na rynku pierwotnym w siedmiu naj­większych miastach w Polsce rośnie już 14. kolejny kwartał (z wyjątkiem ostatniego kwartału 2014 r.). W IV kwartale 2016 r. wyniosła już 3,3 proc. rok do roku. Czy zatem w przypadku kolejnych kwartałów z ujemną realną stopą procentową tendencje te nie pogłębią się? Pamiętamy, czym się skończyła hossa na rynku nieruchomości w USA w 2008 r.

Inną konsekwencją jest wpływ stóp procentowych na oszczędności. Ponieważ realna stopa procentowa jest również stopą równoważącą podaż i popyt na rynku kapi­tałowym, podaż oszczędności zależy w dużym stopniu od poziomu realnej stopy procen­towej. Symptomy tego widać w danych o dynamice zmian depozytów gospodarstw domowych i przedsiębiorstw. Dotychczasowe krótkie okresy występowania ujemnej realnej stopy procentowej przynosiły wyraźne obniżenie dynamiki wzrostu poziomu oszczęd­ności. Czy w warunkach długotrwałych ujemnych stóp procentowych nie zobaczymy odpływu oszczędności? Zapew­ne tak - ale być może problem jest strukturalny. Obecnie w większości krajów rozwinię­tych w ujęciu realnym wystę­pują ujemne stopy procentowe. Stoją za tym prawdopodobnie czynniki strukturalne, takie jak nadpodaż oszczędności na świecie czy starzenie się społeczeństw, co obniża wzrost gospodarczy i popyt inwestycyjny. Jeśli tak jest rzeczywiście, świat ujemnych realnych stóp procentowych może u nas zagościć na dłużej bez względu na negatywne tego konsekwencje.